Wypadek Kubicy. Dlaczego Polakowi pomagali tak długo?

Aż dwie godziny trwała podróż rannego Kubicy do szpitala. Od wypadku w włoskim rajdzie Ronde di Andora do pierwszego zabiegu w szpitalu Santa Corona w Pietro Ligure minęły cztery godziny.

- Dlaczego trwało to aż tyle? To po prostu był bardzo lokalny rajd. Amatorski. Nie ma go nawet w programie mistrzostw Włoch, nie mówiąc o mistrzostwach Europy czy świata - mówi szef jednego z największych polskich rajdów.

Kubica rozbił się samochodem Skoda Fabia S2000 Evo2, którym ścigał się po raz pierwszy w życiu.

Złamał ciężko prawą rękę, tę samą, którą w 2003 roku - też po wypadku samochodowym - trzeba było skręcić 18 tytanowymi śrubami. Złamana jest również noga. Pilot Kubicy Jakub Gerber na swoim profilu na Facebooku napisał: "Jestem OK.".

Rajd nie został zatrzymany w chwili wypadku, kolejni kierowcy mogli więc pędzić dalej, mijając rozbity wrak z Kubicą w środku. Zatrzymał się Mauro Moreno, startujący 60 sekund za Polakiem. - Nie byłem wstrząśnięty ani wystraszony, bo dobrze znam ryzyko towarzyszące naszemu sportowi. Ale my jeździmy dla frajdy, nie jesteśmy profesjonalistami. Dla nas rajd powinien stanowić święto i relaks. Kiedy wydarzy się coś złego konkurentowi, nie powinniśmy mówić: o dwóch mniej. Czuję się chory, zdegustowany i naprawdę przyłożyłbym paru kierowcom - powiedział Moreno, który podjął decyzję o wycofaniu się z rajdu.

Dopiero po kilkunastu minutach wstrzymano pierwszy odcinek rajdu, następnie odwołano drugi i skrócono dwa ostatnie.

W szpitalu są przyjaciele Kubicy - lekarz Riccardo Ceccarelli z kliniki Formula Medicine, menedżer Daniele Morelli, wieczorem doleciał do szpitala Marcin Czachorski zajmujący się sprawami Kubicy w Polsce.

Na Twitterze pojawiły się życzenia powrotu do zdrowia. Kciuki za Kubicę trzymają: Timo Glock, Rubens Barrichello, Heikki Kovalainen, Sebastien Buemi, rezerwowi kierowcy Lotus Renault i z konkurencyjnych ekip: Williams, Marussia Virgin, Force India, Mercedes. Dziennikarze brytyjscy koślawo piszą na Twitterze po polsku: "Mieć odwagę!".

Kariera polskiego kierowcy Formuły 1 jest teraz w rękach chirurgów, podobnie jak przyszłość zespołu Lotus Renault w zaczynającym się 14 marca sezonie. W nim Kubica nie wystartuje na pewno. Czy w ogóle jeszcze wystartuje?

Rajd skodą dookoła Andory

Kubica do tej pory często występował w rajdach - najczęściej we Włoszech, ale też na południu Francji - głównie siadał za kierownicą Renault Clio.

Na to zgodziła się stajnia Formuły 1, pracodawca Polaka, kiedy podpisywał z nią kontrakt przed ponad rokiem. Teraz jednak właścicielem stajni Lotus Renault jest w 100 proc. Gerard Lopez. Renault jest tylko dostawcą silników i innych systemów, takich jak np. KERS.

Kubica miał więc wolną rękę i na Rajd Dookoła Andory zgłosił się, jak twierdzą organizatorzy, na zasadzie last minute - wynajął skodę fabię s2000 evo2 z firmy tuningowej, z którą wcześniej już współpracował. Tym samym samochodem jechał w ostatnim rajdzie Monte Carlo Alex Caffi, były kierowca F1, i był 11. Kubica podkreślał, że jazda samochodem klasy s2000 - a zwłaszcza skodą - jest czymś całkowicie innym od wcześniejszych doświadczeń rajdowych.

Samochód był bardzo dobrze przygotowany przez fabryczny serwis rajdowy Skody. Sponsorem Kubicy była oponiarska firma Pirelli - w tym roku jedyny dostawca opon w F1 i zarazem dostawca opon do jego skody.

Jego pilotem był krakowianin Jakub Gerber jeżdżący z jednym z najbardziej doświadczonych kierowców Leszkiem Kuzajem, również z Krakowa.

Jednodniowa impreza w Andorze miała formę rallysprintu. Trasa rajdu łącznie z dojazdówkami miała wynieść 157 km. Dla kierowców rajdowych to bułka z masłem.

Dlaczego Kubica nie zapanował nad samochodem w krytycznym momencie? 5 km po starcie wjechał na wybrzuszenie mokrego asfaltu nad korzeniem drzewa, auto wybiło się w powietrze, obróciło się o 80 stopni i uderzyło w stalową barierkę ochronną. Jej pionowy filar wbił się do wnętrza samochodu, w okolicy nóg.

Są to informacje niepewne, ale właśnie one wyjaśniłyby, dlaczego największych obrażeń Kubica doznał po prawej stronie ciała, a nie od zewnątrz, czyli od lewej.

Dwie kluczowe godziny

Kubica pojawił się w szpitalu Santa Corona w Pietra Ligure, oddalonym od miejsca wypadku o zaledwie kilkanaście kilometrów, dopiero dwie godziny po wypadku.

Został przetransportowany do niego śmigłowcem. Jest to informacja podana przez Roberto Carrozzino, kogoś w rodzaju rzecznika medycznego okręgu Savona w Ligurii. Z relacji świadków wynika, że ekipy ratownicze wycinały Polaka z rozbitego samochodu przez 90 minut!

Używały ciężkiego sprzętu do cięcia blach nie tylko ze względu na rozbity samochód, ale przede wszystkim dlatego, żeby kierowca nie doznał dalszych obrażeń, związanych z przemieszczeniami złamanych kości czy z podejrzeniem urazu kręgosłupa.

Polak nie stracił przytomności, jednak na wszelki wypadek intubowano go, czyli włożono plastikową rurkę ułatwiającą oddychanie w stanie szoku. Potem trzeba było jeszcze czekać na specjalistę chirurga ortopedę profesora Igora Rosello. Pierwsza operacja zaczęła się o 13, czyli około czterech godzin po wypadku.

Na pytanie dziennikarza o możliwość amputacji prawej dłoni Carrozzino powiedział: - Nie potwierdzam ani nie zaprzeczam. Decyzji o amputacji nie podejmuje się szybko.

Później amputację wykluczono, ale pytanie o sprawność dłoni pozostało.

W pierwszym wyścigu Kubicę zastąpi najprawdopodobniej Bruno Senna, siostrzeniec Ayrtona Senny, który zginął w wypadku na torze Imola w 1994 r. podczas Grand Prix San Marino. Z Brazylijczykiem podpisano kontrakt w ostatnim momencie, w przeddzień prezentacji nowego bolidu Lotus Renault r31 w Walencji.

Nowy sezon miał być dla Renault kluczowy?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.