Siatkówka. Kto trenerem kadry po Castellanim? Działacze nie mają pojęcia...

Za niespełna miesiąc mamy poznać nazwisko nowego trenera mistrzów Europy. Kibice nawet nie próbują się domyślać, kto może nim być. Problem w tym, że również szefowie polskiej siatkówki mogą tego jeszcze nie wiedzieć

Sprzeczne komunikaty płynące z PZPS wciąż dowodzą, że działacze nawet nie mają pojęcia, w którym kierunku iść. W rozmowach z dziennikarzami prezes Związku Mirosław Przedpełski kategorycznie zastrzega, że tym razem da szansę Polakowi, kilka minut później stwierdza jednak bezradnie, że takiego kandydata w kraju nie widzi.

Współpracownicy prezesa starają się sondować opinię publiczną, więc wypuszczają kontrolowane przecieki. Z polskich trenerów we wszystkich źródłach potwierdzają się tylko dwa nazwiska - Alojzego Świderka i Jacka Nawrockiego.

Czterech kandydatów na selekcjonera. Żeby obejrzeć kliknij zdjęcie

 

Obaj będą zapewne kontynuować styl pracy Daniela Castellaniego, przynajmniej jeśli chodzi o komunikację z przełożonymi i partnerskie relacje z siatkarzami. Ani Świderek, ani Nawrocki nie byli dotąd bohaterami afer czy konfliktów, poza incydentem z Mariuszem Wlazłym, który oskarżył przed laty Świderka, że ten chciał go wytransferować do Włoch, żaden z siatkarzy nigdy nie narzekał na współpracę z nimi.

Drużyny przez nich kierowane mogą grać jednak zupełnie inaczej. Świderek, jako były współpracownik Raula Lozano, hołduje bardziej ofensywnej, niekrępującej indywidualności, urozmaiconej, żeby nie powiedzieć - improwizowanej czasem gry, która dała Polsce przed czterema laty wicemistrzostwo świata. Nawrocki bardzo mocno trzyma się taktyki. Zdaniem siatkarzy preferuje siatkówkę totalną: siłową, opierającą się na mocnych skrzydłowych, prowadzącą jak najszybciej do zwycięstwa.

Kibicom być może bardziej odpowiadałby styl Świderka, ale za Nawrockim przemawia jego doskonała znajomość większości kadrowiczów, z którymi pracuje na co dzień w Skrze. Jeden z wariantów zakłada też ponoć współpracę obu trenerów ze Świderkiem jako szefem rozwiniętego sztabu z kilkoma innymi trenerami ligowymi w roli asystentów.

Wśród działaczy są jednak i tacy, którzy starają się forsować opcję zagraniczną. Tu może być jednak problem, bo rynek jest coraz uboższy, a federacje, które chciały wymienić selekcjonerów, już dawno to zrobiły. Z "dużych nazwisk" tak naprawdę zostali tylko Włosi - Andrea Anastasi i Daniele Bagnoli. Obaj stawiają wysokie wymagania pracodawcom (liczne sztaby współpracowników), nieskorzy są do kompromisu, nie dopuszczają do dyskusji nawet samych graczy.

- Zagraniczny nie przejdzie - mówi jeden z szefów związku, ale ręczyć za swoje słowa nie chce.

A czasu zostało niewiele, bo zalakowana koperta z nazwiskiem następcy Castellaniego zostanie otwarta na corocznym balu środowiska siatkarskiego w noc poprzedzającą finał Pucharu Polski (22 stycznia). Najważniejszym zadaniem dla nowego selekcjonera będzie awans na igrzyska w Londynie, a tam zajęcie miejsca jeśli nie na podium, to w jego bliskim sąsiedztwie. Następca Castellaniego nie powinien już lekceważyć Ligi Światowej, a w premierowym sezonie ma wśród licznych celów "zaprezentować się z godnością" na mistrzostwach Europy. Choć kontrakt tego nie przewiduje, stanie przed wielkim wyzwaniem - odzyskać twarz polskiej siatkówki po czarnym 2010 roku. Jeśli tego nie zrobi, przepadnie szybko jak jego poprzednicy. Bo, jak wiadomo, w polskiej siatkówce odpowiedzialność za wyniki kadry bierze na siebie tylko trener. Działacze wychodzą z cienia jedynie przy sukcesach.

Podyskutuj z autorem na blogu iwanczyk.blox.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.