Klub z Afryki doczekał się finału

Moise Katumbi zaczynał od sprzedawania ryb, dziś jest gubernatorem najbogatszej prowincji Demokratycznej Republiki Kongo i właścicielem TP Mazembe, które w sobotę zagra z Interem Mediolan o klubowe mistrzostwo świata.

Sport.pl na Facebooku! Sprawdź nas ?

Od lat budowałem drużynę zdolną odnieść taki sukces - mówił zachwycony Katumbi. W pięciu edycjach klubowych mistrzostw świata, które zastąpiły mecz o Puchar Interkontynentalny, w finale zawsze rywalizowały zespoły z Europy i Ameryki Południowej. Reprezentanci Afryki ledwie dwa razy dobili do półfinału.

Mazembe w ćwierćfinale pokonało meksykańską Pachucę (1:0), a we wtorek brazylijski Internacional (2:0). - W przerwie poszedłem do szatni i powiedziałem piłkarzom, że są lepsi od rywali, że mogą wygrać. Zupełnie jak w Biblii, gdzie Dawid pokonał Goliata - opowiadał Katumbi.

46-letni syn Kongijki i Greka pierwsze pieniądze zarobił, gdy miał 13 lat. Sprzedał ryby za 40 dolarów. Dziś jest najpotężniejszym politykiem bogatej w minerały prowincji Katanga i jednym z najbogatszych jej mieszkańców. Dorobił się na wydobywaniu kobaltu, trzy lata temu został wybrany na gubernatora z 98-procentowym poparciem. Wprowadził lokalne podatki, stara się zachęcać zagranicznych bogaczy do inwestycji, walczy z szalejącą w ojczyźnie korupcją.

Pasjonatem futbolu był od dziecka. Gdy 13 lat temu przejął Mazembe, klub z Lubumbashi, drugiego największego miasta w kraju, poświęcał mu 90 proc. swojego czasu.

Do roboty zabrał się po europejsku. Spłacił długi i zaczął inwestować w najlepiej kopiących piłkarzy w regionie. Alain Dioko Kaluyituka, który we wtorek strzelił drugiego gola, jest faworytem do nagrody dla najlepszego gracza występującego w Afryce. Gwiazdy zarabiają u Katumbiego po 10 tys. dol. tygodniowo, to stawki nieosiągalne dla innych zespołów z Czarnego Lądu. Od przyszłego roku Mazembe będzie pierwszym zespołem w Kongu z własnym stadionem, który pomieści 18 tys. widzów. - Krok po kroku zmierzamy ku wielkości - mówił dumny właściciel kilka miesięcy temu.

Nie zawsze było łatwo. We wrześniu kapitan i jeden z najlepszych kongijskich piłkarzy Tresor Mputu został zdyskwalifikowany na rok za atak na sędziego, który nie uznał bramki dla Mazembe. Guy Lusadisu, który również się awanturował, dostał 11 miesięcy zawieszenia. Obaj na mundial nie przyjechali.

Wtedy Katumbi uznał, że jego zespołowi przyda się dyscyplina na boisku i poza nim. Zatrudnił znanego z twardej ręki senegalskiego trenera Lamine Ndiaye, który nauczył piłkarzy twardo bronić i pięknie atakować. W finale afrykańskiej LM jego drużyna pokonała w dwumeczu tunezyjskie Espérance 6:1. Był to drugi z rzędu triumf Mazembe w tych rozgrywkach. - Kongijczycy byli z nas dumni. Kibicuje nam 90 proc. mieszkańców Lubumbashi i 60 proc. obywateli Konga - mówi rzecznik klubu.

Katumbi dba o fanów. Płaci za hotele, wizy i podróże 50-osobowej kapeli wspomagającej piłkarzy i setki innych kibiców.

Dzięki właścicielowi klubu z Konga afrykański futbol wreszcie odniósł spektakularny sukces, którego nie mógł doczekać się od lat. Reprezentacje na mistrzostwach świata nigdy nie przebrnęły przez ćwierćfinały.

Zobacz jak się kibicuje podczas Klubowych MŚ ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA