W dwóch meczach, które przedłużały szansę na podium, biało-czerwone nie grały źle. Pokazały wszystko, na co je stać w takim składzie - od zawodniczek po sztab szkoleniowy. Czołowi rywale są w tej chwili o wiele lepsi od nas, miejsce Polski na świecie to najwyżej pozycja 5.-8.
Drużyna Jerzego Matlaka szanse na medalową czwórkę ma już tylko matematyczne. Spasować jednak nie może, bo im wyższa lokata na mundialu, tym więcej punktów w rankingu FIVB i szansa na łatwiejszą drogę do londyńskich igrzysk olimpijskich. Jeśli przegrałyby oba najbliższe spotkania (we wtorek z Chinami, w środę z Turcją), mogą spaść tak nisko, że wrócą do Polski na miejscu 13.-16. Dla naszej siatkówki byłaby to kolejna klęska w tym roku.
Z Koreą Matlak zdecydował się na wariant, który eksperci w kraju podpowiadali mu od początku turnieju - z Małgorzatą Glinką w roli klasycznej atakującej odciążonej z przyjęcia, poświęcającej się tylko grze w ofensywie. Selekcjoner zdecydował się na taki manewr po pierwszym secie, wyraźnie przegranym przez Polki. Zagrał va banque, bo porażka stawiała biało-czerwone w bardzo niekorzystnej sytuacji. Taktyka zdała egzamin, Glinka rozegrała fantastyczne spotkanie, zdobyła - jak za najlepszych lat - 28 punktów, była najlepsza na boisku.
Choć w końcówce, do czego Polki już wszystkich przyzwyczaiły, znów było nerwowo, udało się wygrać tie-breaka na przewagi. - Gdybyśmy tego nie wygrały, w hotelowym pokoju podcięłabym sobie żyły - gorzko żartowała polska rozgrywająca Milena Sadurek.
Trener Matlak mówił o zwycięstwie jako o tlenie, który potrzebny jest jego drużynie, by utrzymać się w turnieju. W niedzielę z Rosjankami tlenu zabrakło Polkom w walce. Tak naprawdę walczyły tylko w ostatnim secie. Mimo dość poprawnych wyników w statystykach to rywalki, broniące tytułu mistrza świata, bezwzględnie rządziły na boisku. Nadzieją popartą historią sprzed czterech lat, kiedy męski zespół odwrócił losy meczu z Rosją i całego turnieju w ogóle, był trzeci set. Drużyna Matlaka prowadziła nawet w jego końcówce, ale mordercza wymiana ciosów - po piłkach setowych dla Polek oraz meczbolach dla Rosjanek - zakończyła się niepowodzeniem.
Po meczu Matlak szukał jeszcze nadziei na awans do czwórki, ale jego rozgrywająca bezlitośnie oceniła sytuację: - Nasza gra w pierwszych dwóch setach z Rosją była po prostu tragiczna. Nasze umiejętności pokazałyśmy dopiero w ostatniej partii. Teraz pozostaje nam już tylko skupić się kolejnych pojedynkach z Turcją oraz Chinami.
W drugiej grupie niemal pewnym półfinalistą są już Brazylijki, do walki o drugie miejsce z USA włączyły się jeszcze Niemki i Włoszki, które wczoraj niespodziewanie pokonały Amerykanki, wicemistrzynie olimpijskie z Pekinu, 3:1.
Wszystko o MŚ siatkarek - w serwisie Sport.pl ?