Liga Mistrzów. Czy Lech zdąży z formą na Spartę

Eliminacje Ligi Mistrzów. Po męczarniach z azerskim Interem Baku w Lechu drżą, czy we wtorek ze Spartą Praga będzie mógł zagrać Joel Tshibamba. Kupiony kilka dni temu napastnik musi dostać pozwolenie na pracę w Polsce, bo okazało się, że nie ma paszportu holenderskiego, tylko afrykański

W środę Lech przegrał po dogrywce z Interem Baku 0:1, ale po 11 seriach rzutów karnych awansował do przedostatniej rundy eliminacji LM. W rankingu UEFA mistrzowie Azerbejdżanu zajmują 276. miejsce, Lech jest 129 pozycji wyżej. - Wyciągniemy wnioski, żeby nic podobnego już się nie zdarzyło - mówi trener mistrzów Polski Jacek Zieliński.

Nikt się nie spodziewał, że "Kolejorz" będzie w lipcu w najwyższej formie, ale po wyjazdowym zwycięstwie 1:0 wszyscy liczyli, że będzie ona wystarczająca, by bez problemu ograć słabiutkich Azerów. Dlatego doprowadzenie do karnych jest zawstydzające. Gdyby nie bramkarz Krzysztof Kotorowski, który obronił trzy jedenastki i wykorzystał decydującą, w gruzach ległaby cała filozofia budowania zespołu, marketingu i finansów klubu. Gdyby Lech odpadł, skończyłby udział w europejskich pucharach.

Teraz, jeśli przejdzie Spartę i kolejnego rywala, rozbije bank, awansując do Ligi Mistrzów. Jeśli wyeliminuje Czechów, ale nie da rady w decydującej rundzie (w najgorszym wypadku spotka się z Anderlechtem), dostanie 2,1 mln euro i zagra w fazie grupowej Ligi Europejskiej. Jeśli odpadnie już ze Spartą, trafi do ostatniej rundy eliminacji LE. Tam może jednak wpaść na Liverpool, Manchester City, Borussię Dortmund czy Juventus Turyn.

Czy drużyna, którą widzieliśmy podczas męczarni z Interem Baku, ma szansę pokonać Liverpool albo choćby Anderlecht? Jarosław Araszkiewicz, który bił się z Lechem o Ligę Mistrzów w latach 1992-93: - Nie można tracić nadziei, bo mecz meczowi nierówny. Za kilka tygodni zespół może wyglądać zupełnie inaczej. Sęk w tym, że mecz ze Spartą już we wtorek.

- Polskie kluby nie są dostatecznie przygotowane do walki w Europie. Na sukces w pucharach powinien pracować sztab ludzi, od łowców talentów i skautów po lekarzy i fizjologów. Kilkadziesiąt osób. A u nas z trenera robi się jedynego odpowiedzialnego za wszystko - mówi Araszkiewicz.

Prowadzący Spartę Jozef Chovanec to menedżer na wzór angielski. Wspomaga go liczny sztab trenerów, asystentów i osób odpowiedzialnych za szkolenie, medycynę i odpoczynek zespołu. Prażanie już osiem razy grali w fazie grupowej Ligi Mistrzów.

Polskiej drużyny nie było w LM od 14 lat. - Chcecie, żebym od razu po meczu popełnił publiczne harakiri? Przecież nie jestem niewidomy. Wszyscy widzieliśmy, że to był zły mecz i nie ma powodów do dumy. Nie trzeba mi tego tłumaczyć - mówił po środowym meczu bardzo zdenerwowany trener Lecha Jacek Zieliński.

Nie tylko gra mistrzów Polski była zła. W końcówce, gdy Lech potrzebował do awansu gola, 49-letni trener wymienił napastnika Artura Wichniarka na... pomocnika Jacka Kiełba. - Artur zszedł, bo dostał "po nodze". Wpuściłem Kiełba, bo napastnik Tomasz Mikołajczak przed meczem zgłosił, że bolą go plecy. Semir Stilić grał z kontuzją, na jednej nodze. Trzymałem go jednak, gdyż jedno jego zagranie potrafi rozstrzygnąć mecz.

Nic dziwnego, że Lech robi wszystko, aby zatwierdzić na wtorek do gry pozyskanego kilka dni temu Joela Tshibambę - młodego napastnika z Zairu, który miał mieć paszport holenderski. - Niestety, to nieprawda - mówi kierownik Lecha Łukasz Mowlik. - Joel mieszkał w Holandii, był tam rezydentem, ale paszportu unijnego nie ma. To komplikuje sprawę.

Tshibambę można zgłosić do gry w LM, ale musi dostać pozwolenie na pracę w Polsce. - Złożyliśmy dokumenty w urzędzie wojewódzkim. Liczymy na to, że uda się sprawę załatwić do poniedziałku - mówi Mowlik.

- Wniosek nie jest jednak kompletny. Brakuje załączonego kontraktu z klubem. Gdy wniosek zostanie uzupełniony, wojewoda będzie mógł podjąć decyzję - informuje Paulina Mitręga z urzędu wojewódzkiego.

Lech ma też kłopot w drugiej linii. Leczenie kontuzji więzadeł pobocznych kolana Tomasza Bandrowskiego wymaga czasu i nie ma szans, by zagrał z Czechami. Mistrz Polski chce w szybkim tempie sprowadzić Cezarego Wilka z Korony Kielce. Za 24-letniego pomocnika, który w ekstraklasie zagrał 58 meczów, trzeba zapłacić 600 tys. zł.

Karne z Baku to degrengolada mówi Jacek Zieliński ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.