Jak gniją owoce EuroBasketu w Polsce

Reprezentacja koszykarzy nie zagra na przyszłorocznych mistrzostwach świata w Turcji. FIBA wybrała z Europy Litwę, Niemcy i Rosję. W 2010 roku Polacy zagrają zatem w eliminacjach do EuroBasketu 2011 na Litwie. - Prezes PZKosz Roman Ludwiczuk zapowiadał - i wciąż zapowiada - że koszykówka w Polsce zbierze owoce EuroBasketu, ale pojedyncze jabłka już zgniły, a teraz przykrywa je śnieg komentuje sytuację polskiego kosza dziennikarz Sport.pl Łukasz Cegliński.

W staraniach o dziką kartę, o których z wielkim optymizmem opowiadał prezes PZKosz Roman Ludwiczuk, Polska nie znalazła się nawet w grupie "finalistów". O miejsce na MŚ starało się 14 federacji, ale FIBA wybierała ostatecznie z grona ośmiu. Z Europy - poza Litwą, Niemcami i Rosją - była w nim także Wielka Brytania.

- Miałem wcześniej spotkanie z Patrickiem Baumannem [sekretarz generalny FIBA], który powiedział, że jeśli Polska będzie brana pod uwagę, to zostaniemy poproszeni o przekazanie środków finansowych. Nie zwrócili się o to - mówi Ludwiczuk. Ósemka federacji wpłaciła do FIBA po pół miliona dolarów.

- Złożyliśmy dokumenty, aplikowaliśmy, ale dzikiej karty nie dostaliśmy - nie mam nic więcej do dodania. Nie rozpatruję tego w kategoriach dramatu - dodał prezes. - W sierpniu czekają nas eliminacje do EuroBasketu 2011 i teraz do tego trzeba się przygotować.

MŚ w Turcji odbędą się w dniach 28 sierpnia - 12 września. Polska grała na MŚ tylko raz - w 1967 roku.

Porażki na fali EuroBasketu - Komentarz Łukasza Ceglińskiego

Nie łudziłem się, że Polska dostanie dziką kartę. Litwa, Rosja i Niemcy miały mocniejsze atuty niż zorganizowanie EuroBasketu i rezerwowy środkowy Orlando Magic. Koszykówka w tych krajach pod każdym względem jest na dużo wyższym poziomie niż w Polsce.

Prezes PZKosz Roman Ludwiczuk zapowiadał - i wciąż zapowiada - że koszykówka w Polsce zbierze owoce EuroBasketu, ale pojedyncze jabłka już zgniły, a teraz przykrywa je śnieg. Jest coraz gorzej - spółka PLK SA przynosi straty i upada, oglądalność ligi jest minimalna, sponsorów jak nie było, tak nie ma. Dzika karta wcale by tego nie zmieniła.

Wygląda na to, że nie zmieni tego także prezes, który spółkę chce ratować, nie mając na to zgody zarządu PZKosz, cieszy się, że miliony telewidzów oglądają kilkunastosekundowe sprawozdania z ligowej kolejki w wieczornym serwisie, a w biurach związku rozpowiada swoje autorskie wieczorynki o sponsorze, który zgodził się wspierać ligę kwotą 4 mln zł rocznie.

Ludwiczuk jest prezesem związku i p.o. prezesa ligi, ale jego skuteczność w dbaniu o koszykówkę jest zerowa.

Więcej o:
Copyright © Agora SA