Manny Pacquiao - FIlipińczyk stanął w linii z Muhammadem Ali...

Bohater Filipin mistrzem świata wagi półśredniej. To jego siódmy tytuł w siódmej kategorii wagowej. Manny Pacquiao pokonał Miguela Cotto w kolejnym imponującym pokazie szybkości i energii.

Kiedy Pacman wchodził na ring w kasynie MGM w Las Vegas, na Filipinach było niedzielne popołudnie. Agencja AFP donosi, że 92-milionowy kraj znękany tajfunami i powodziami zamarł jak zawsze, kiedy walczy narodowy bohater. Policja miała spokój ze złodziejami i z bandytami, rebelianci islamscy i armia zawiesili nieformalnie broń. Ci z Al-Kaidy oglądali walkę z opóźnieniem, nagraną i przekazaną przez sojuszniczych wieśniaków z południa, wojsko dzięki satelicie, na zamontowanych wielkich ekranach w wysuniętych bazach. Slumsy miasta General Santos wyciągnęły telewizory z chatek z blachy falistej i przy tanim dżinie i piwie oglądały, jak ich ziomek, do niedawna towarzysz niedoli, zdobywa siódmy tytuł mistrza świata w siódmej kategorii wagowej i ogromne pieniądze - minimum 13 mln dol. (Cotto - 7 mln).

Nikt co do jego zwycięstwa nie miał wahań jeszcze przed pierwszym gongiem - nawet sekretarz stanu USA Hilary Clinton, która w piątek w Manili podczas spotkania z filipińskimi studentami mówiła: - Oczywiście, że wygra pan Pacman. Znaczy, czy ktoś tutaj ma jakieś wątpliwości?

Pojedynek Pacquiao z Cotto odbył się w tym samym limicie wagowym co niedawny z Oscarem de la Hoyą, tylko że tym razem rywal był bardziej wymagający i szybszy. Cotto przewrócił się w trzeciej rundzie, kiedy nadział się na potężny prawy. W kolejnym starciu Pacquiao skontrował lewym - jest mańkutem - i znów Portorykańczyk wylądował na deskach. W tej rundzie walczył trochę jak Muhammad Ali, opierając się na linach i pozwalając rywalowi przejąć inicjatywę. - Sprawdzałem, ile ma siły - tłumaczył swoją niebezpieczną taktykę po walce.

Od drugiego nokdaunu Pacquiao w ringu rządził autorytarnie. Zaś Cotto z czasem przeszedł do walki z kontry, cofał się, ale efektów to nie przynosiło, z wyjątkiem nielicznych celnych trafień. Po jednym z nich pękły naczynka krwionośne w uchu Filipińczyka - na konferencję prasową po walce przyszedł z obandażowaną głową po zabiegu. Cotto - mistrz świata wersji WBO w kategorii półśredniej - przegrywał u wszystkich sędziów runda po rundzie, a na dodatek przegrał zdecydowanie w niedzielny poranek z lustrem. Krwawił z wielu otarć, skaleczeń, pęknięć, w narożniku wypluwał krew z popękanych warg, waciki do przetykania skrzepów w nosie były przesiąknięte krwią. Ręczniki na wszelki wypadek zapewniono w kolorze czerwonym. Sekundanci Cotto chcieli go poddać po 11. rundzie, ale ten się nie zgodził.

W ostatniej rundzie Pacquiao jakby już nie chciał siać dalszego spustoszenia. Próbował pokazać rywalowi, że nie ma zamiaru gonić za nim, że zaczeka na niego na środku ringu. Tam też zaczęła się ostatnia akcja Cotto. Pacquiao skontrował niepewny atak rywala i sędzia przerwał pojedynek minutę przed końcem pojedynku.

Mimo że jest pierwszym w historii pięściarzem, który zdobył siedem tytułów mistrza świata w siedmiu kategoriach wagowych, Pacquiao uważa się za zwykłego rzemieślnika, a nie za artystę czy jedną z legend boksu. Jego promotor Bob Arum i trener Filipińczyka Freddie Roach twierdzą jednak, że Pacquiao stanął w jednej linii z Muhammadem Ali, "Sugarem" Rayem Leonardem, Marvinem Haglerem.

- Wchodzę do ringu, aby wykonać swoją robotę - powiedział po zwycięstwie Pacman, czym przypomina nieco Tomasza Adamka. I dodał: - Nigdy nie zapominam o gardzie, ot co.

- Zawsze pamięta, że boks to ryzyko - potwierdził trener Roach.

Rodak Pacmana, pięściarz Z Gorres, walczy o życie, o czym bohater Filipin dowiedział się jeszcze przed swoim pojedynkiem.

Gorres bił się dwie ulice dalej, w kasynie Mandalay Bay, w dziesięciorundowym pojedynku z Luisem Mendelesem. Wygrywał na punkty, kiedy w ostatnim starciu otrzymał cios, po którym padł na deski. Teraz jest w śpiączce. W niedzielę rano przeszedł operację, która miała za zadanie zmniejszyć ciśnienie w mózgu.

Manny Pacquiao: 30 lat, 50 zwycięstw, 38 nokautów, 3 porażki, 2 remisy

Miguel Angel Cotto: 29 lat, 34 zwycięstwa, 27 nokautów, 2 porażki

336 - ciosów celnych zadał Pacquiao. Cotto trafił 172 razy

"Jeszcze wrócę na szczyt" - - mówi Wałujew ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.