Smuda - fenomen, któremu się chce

Smuda wpaja futbol z przygodami i pociągający dla kibica, wymaga od swoich ludzi totalnego poświęcenia i awanturowania się o dobry wynik po ostatnią sekundę gry, w kadrze nie będzie raczej tolerował ani wałkoni, ani balang.

Smuda: jestem gotowy na reprezentację ?

PZPN był skazany na Smudę. Z polskich trenerów tylko on zasługuje na kadrę PZPN miotał się między parciem ku wyświęceniu przedstawiciela rodzimej myśli szkoleniowej a chęcią uspokojenia nastrojów wśród radykalizującej się opinii publicznej, która w sporej części lepsze jutro reprezentacji wciąż utożsamia z trenerem zagranicznym. Wybrali działacze rozwiązanie pośrednie. Franciszek Smuda nie jest protegowanym Antoniego Piechniczka, zyskał opinię niezależnego i kształcił się w Niemczech, ale przynajmniej mówi po polsku, a wśród tubylczych kandydatur jego kandydatura cieszy się największą popularnością. Znów dowiedzieliśmy się, że prezesem Grzegorzem Latą i jego świtą nie kierują względy merytoryczne - nowego selekcjonera kadry wyłoniły sondaże, potrzeba obłaskawienia mas planujących marsz na siedzibę PZPN. Szkoda tylko, że związkowi bossowie nie podążą za głosem ludu także w sprawie własnej przyszłości.

Smuda jest kandydatem naturalnym w tym sensie, że najbardziej prestiżową trenerską posadą w polskiej piłce wieńczy karierę bogatszą w sukcesy klubowe niż kariery wszystkich aktywnych kolegów po fachu (inaczej niż tymczasowy selekcjoner Stefan Majewski). Tylko jego zatrudniali wszyscy ligowi potentaci po 1989 roku - Wisła, Legia, Widzew i Lech. Tylko jego drużyny, choć w europejskich pucharach oczywiście ponosiły porażki, nigdy nie wypadły w nich zawstydzająco, a przyzwoite wyniki osiągały w konfrontacjach z mocnymi firmami - Broendby Kopenhaga, Borussią Dortmund, Steauą Bukareszt, Udinese, Parmą, Hajdukiem Split, Interem Mediolan, Deportivo La Coruna, Feyenoordem. Tylko on nie brzmi groteskowo, kiedy wmawia, że polscy piłkarze przegrywają wskutek kompleksów, a nie haniebnie miernych umiejętności - choć moim zdaniem się myli, to tezę podpiera własnymi dokonaniami.

Wyróżnia Smudę już to, że wciąż mu się chce. Skończył 61 lat, a uznani polscy trenerzy zwykli wylegiwać się na cieplejszych posadkach bez żadnej odpowiedzialności - z pocieszającym wyjątkiem Oresta Lenczyka - od znacznie młodszego wieku. Co więcej, choć Smuda demonstracyjnie obśmiewa modę na nowoczesność (słynne frazy o wsłuchiwaniu się w głos z nieba i używaniu laptopa jako podstawki pod herbatę), to jego piłkarze nie grają w sposób archaiczny. Ten bezkompromisowy trener wpaja futbol z przygodami i pociągający dla kibica, wymaga od swoich ludzi totalnego poświęcenia i awanturowania się o dobry wynik po ostatnią sekundę gry, w kadrze nie będzie raczej tolerował ani wałkoni, ani balang. Po defiladzie typów zastygłych (Engel, Janas i Beenhakker, Majewskiego z Bońkiem staram się wyprzeć z pamięci) przy linii bocznej rozgestykuluje się i rozskacze choleryczny pasjonat, który w swojej mowie (czy raczej wrzasku) ciała przypomina, przepraszam za odważne skojarzenie, Luiza Felipe Scolariego.

Sprawdzi się Smuda w warunkach niecodziennych, historia futbolu zna zaledwie kilkudziesięciu trenerów, którzy przez ponad dwa lata pracowaliby bez meczów o stawkę (dwa już zostały przez dyletantów z PZPN zmarnowane). Co zadanie mu utrudnia - bo po towarzyskich wprawkach nie sposób miarodajnie ocenić siły drużyny, a zarazem daje trochę spokoju - sparingi rywale traktują półserio, ich wynikami łatwiej się pocieszać, ewentualne niepowodzenia wolno usprawiedliwić dążeniem ku celom długofalowym.

Nowemu selekcjonerowi życzę zbliżonej popularności w sondażu przeprowadzonym po Euro 2012, która oznaczałaby, że stał się on bezdyskusyjnie najwybitniejszym polskim przedstawicielem zawodu po upadku komuny. Może spełniłby wówczas Smuda jeszcze jedno swoje marzenie i wreszcie otrzymał propozycję pracy w Bundeslidze? Trener par excellence spełniony to fenomen, jakiego polski futbol nie doświadczył od ćwierć wieku.

Czytaj na blogu Rafała Steca ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.