Trening Gołoty i kuracjusze z Włocławka

Gdyby Andrzej Gołota pobiegł w poniedziałek w Wiśle trochę wyżej, mógłby dostrzec Gilowice, gdzie szykuje się do walki jego rywal Tomasz Adamek. Łódź, gdzie obaj stoczą pojedynek w sobotę, jest oddalona o 250 km

Dwaj bokserzy z dwóch różnych amerykańskich mikrokosmosów zjechali pod Żywiec. Po jego jednej stronie trzymają za Gołotą, po drugiej mieszkają żarliwi kibice Adamka.

Gołota leniuchuje przed walką w Wiśle w ośrodku Start. Z czysto sentymentalnych pobudek - jako reprezentant Polski juniorów i seniorów bywał tu kilka razy, pierwszy raz w 1983 roku, gdy był nieopierzonym młodzikiem. Jako zawodowiec jest tu drugi raz.

Dla niego nie ma nic bardziej pewnego i stałego niż polskie miejsca z młodzieńczej przeszłości. Na przykład gdyby zaproponować mu obiad w warszawskiej restauracji na topie, można być pewnym, że wybierze Hotel Victoria, choć dalibóg, to już całkiem nie ta Victoria, symbol gierkowskiego luksusu za bony towarowe Pekao, i późniejszego blichtru z lat 80., który pamięta Gołota. Podobnie ze Startem w Wiśle. Tu nikt się nie zdziwi, gdy Gołota na śniadanie zażąda dziesięciu białek jajka, co faktycznie miało miejsce w poniedziałek rano. - Proszę pana, nie takie rzeczy tu widziałam, nie takie dziesięć jajek. I tak najgorsi są zapaśnicy - powiedziała miła pani ze stołówki.

Andrzej Gołota: to dyshonor, że Adamek chce ze mną boksować w ciężkiej W poniedziałek Gołota łatwo znalazł ścieżkę na 45-minutowy bieg wzdłuż Wisły, pod górę w kierunku Jarzębatej. Trochę zapomniał co prawda, ile metrów jest od mostka do mostka i po treningu musiał zmierzyć odległość swoją wielką hondą.

Aby trenować w poniedziałek o godz. 18, czyli kilka godzin przed porą sobotniego pojedynku, Gołota otworzył salkę położoną na czwartym piętrze ośrodka Start, uprzątniętą przez grupę pracowników po kadrze bokserów, z którą się rozminął. Z okien widać 700-800-metrowe Grapę, Czupiela i szczyt Kamienny.

- Jest tu trochę gór, co jest dobre - mówi trener Sam Colonna, pierwszy raz w Polsce, siedząc na ławeczce w wiślańskim parku Kopczyńskiego, patrona higieny szkolnej.

Gdyby nie dres Team Golota, można by rodowitego chicagonina wziąć za kuracjusza Funduszu Wczasów Pracowniczych. Tymczasem prawdziwy kuracjusz z Włocławka poprosił o wspólne zdjęcie. - Włocławek trzyma kciuki za Gołotę! Jak pan walczy, to w całym mieście słychać "Andrzej, lej go!" - powiedział starszy pan.

Jako się rzekło, Gołota ma sentyment do miejsc z młodzieńczej przeszłości, ale do Włocławka akurat nie. Tam nie będzie się przygotowywał do żadnej walki. Ale właściwie dlaczego? Przecież gdyby nie awantura sprzed 20 lat, nie uciekałby do USA ścigany listem gończym i nigdy nie stał bokserskim bohaterem.

Polska walka stulecia Andrzej Gołota kontra Tomasz Adamek - czytaj tutaj ?

Copyright © Agora SA