Ekstraklasa.tv: Polonia Bytom nie przegrywa u siebie ?
Bytomscy piłkarze zaskakują w tym sezonie nie tylko liczbą zdobywanych punktów, ale i niezłą grą. Duża w tym zasługa ich trenera Jurija Szatałowa.
Stwórz własną drużynę - zagraj i Wygraj Ligę
Do niedawna był niemal zupełnie anonimową postacią w polskim futbolu. Zanim trafił do Polonii, pracował w Promieniu Opalenica i Kani Gostyń. Gdyby nie oferta z Bytomia, porzuciłby fach trenera i został menedżerem.
Wątpliwości dotyczą nawet jego... daty urodzenia. Szatałow zapewnia, że urodził się 15 września 1963 r. - Słyszałem, że "przebijałem sobie blachy". To jakaś głupota. Zapewniam, że trójki w roku urodzenia nigdy na dziewiątkę ani żadną inną cyfrę nie zmieniałem. Dla mnie nie miałoby to nawet sensu, bo musiałbym później przejść na emeryturę - wyjaśniał.
Można przeczytać, że urodził się we Władywostoku. Ale to nieprawda. Przyszedł na świat w Dalnegorsku, także na Dalekim Wschodzie. W dowodzie osobistym ma zapisaną miejscowość Tetiuche. To chińska nazwa Dalnegorska.
Mówią, że jest Ukraińcem. - Choć na Ukrainie poznałem żonę, tam urodził się mój starszy syn, to wcale dobrze się tam nie czułem. Stanowczo stwierdzam, że Ukraińcem nie jestem - przekonuje trener.
Kim jest? Najpoprawniej byłoby napisać, że Rosjaninem z ukraińskim i polskim paszportem. Sam nie przywiązuje do tego wagi. - Nie jestem patriotą, ale Polaków cenię za to, że czują się patriotami - mówi.
Jest wychowankiem szkółki Szachtara. Trenerzy z Doniecka wypatrzyli go we Władywostoku jako 16-latka. W pierwszej drużynie Szachtara jednak nigdy nie zagrał. Za to w SKA Kijów, czyli zapleczu słynnego Dynama, trenował czasem pod okiem samego Walerija Łobanowskiego. Robił notatki z jego zajęć.
Do Polski trafił przez przypadek. Miał klub w Austrii, ale po drodze zatrzymał się u swojego kolegi Aleksieja Tiereszczenki, który grał wtedy w Stali Mielec. Wziął udział w sparingu z Wartą Poznań i już wkrótce był graczem zespołu z... Wielkopolski. Rok później trafił do III-ligowej Amiki Wronki, z którą awansował do ekstraklasy. Nigdy nie ukrywał znajomości z "Fryzjerem", czyli działaczem Amiki skazanym niedawno za kierowanie mafią ustawiającą wyniki meczów. - Krzywdy mi nie wyrządził. Kilka razy mi nawet pomógł w załatwieniu stałego pobytu w Polsce. Określiłbym go jako... mało kulturalnego. Przyznam, że to bolało, gdy wchodził do szatni i mówił, że to on wygrał mecz, a nie my - opowiadał trener.
Sam twierdzi, że piłkarzem był przeciętnym. W ekstraklasie strzelił jednego gola - Lechowi Poznań.
W Amice współtworzył szkółkę piłkarską. Prowadził też rezerwy wronieckiego klubu, by ostatecznie zostać asystentem Stefana Majewskiego. - Nominacja Stefana na selekcjonera mnie nie zaskoczyła. Rozmawiałem z nim wcześniej i wiedziałem, że tak będzie. Stefan już wcześniej miał dwie takie propozycje - zdradza Szatałow.
Podchodzi z dystansem do ostatnich wyników Polonii. - Sukcesów nie widzę, za rewelację też nas nie uważam. Gdybyśmy wygrywali każdy mecz 5:0, to dopiero wtedy można mówić o nas jako o jakiejś sensacji. Ale my tylko spokojnie wykonujemy swoją robotę. Pomalutku i do przodu - wyjaśnia.
Polonia zremisowała z Lechią - czytaj tutaj ?