Polskie ślady Ludovica Obraniaka - Jak dziadek Zygmunt piłkarza reprezentacji zapewnił

?Burmistrz miasta i gminy Pobiedziska serdecznie zaprasza pana Ludovica Obraniaka wraz z rodzicami do odwiedzenia rodzinnej miejscowości jego przodków w dowolnym terminie? - eleganckie zaproszenie władze Pobiedzisk chcą wręczyć reprezentantowi Polski przed środowym meczem z Grecją

Dom, w którym mieszkał przed wojną 75-letni dziś dziadek piłkarza, stoi w Pobiedziskach do dziś.

- Wszyscy mieszkańcy miasta chcą poznać Ludovica Obraniaka, aby przyjechał, zobaczył, skąd jego ród - mówi Ireneusz Antkowiak, zastępca burmistrza Pobiedzisk.

To tutejsi urzędnicy przygotowywali dokumenty dla ministerstwa spraw wewnętrznych w sprawie obywatelstwa Obraniaka. Dziadek przyjął po wojnie francuskie obywatelstwo, ale nigdy nie zrzekł się polskiego.

W archiwach urzędu miasta można przekartkować wielkie jak stół i mocno już pożółkłe przedwojenne księgi. W spisie ludności z 1933 r. pojawia Zygmunt Obraniak, urodzony 24 lutego 1933 r. Za pół wieku stanie się dziadkiem Ludovica i bardzo ważną dla niego postacią. Dzięki niemu utrzymał kontakt z dawną ojczyzną i dla której - jak sam podkreśla - chce teraz grać w reprezentacji Polski, choć nie zna języka.

Księga ewidencji zawiera jeszcze naniesioną czerwonym korektorem poprawkę wykonaną ręką nieznanego urzędnika. W 1933 r. poprawki czerwonym flamastrem - skreślił O i napisał Ubraniak. W kolejnych księgach tej zmiany już nie ma, więc nie ma wątpliwości, że rodzina Ludovica nosiła nazwisko Obraniak od XIX wieku. I jeszcze jedna ważna adnotacja: "31.03.1937 skreślono z ewidencji. Patrz 1699/37 księga ruchu. Wyjechał do Francji". Przy prababce Marjannie podobna notatka, ale późniejsza, z listopada 1937 r. Co to znaczy? Że najpóźniej w marcu 1937 r. pradziadek piłkarza wyjechał za granicę i po pół roku dołączyła do niego prababka z dziećmi, w tym dziadkiem Ludovicia - Zygmuntem.

Proboszcz z Pobiedzisk ks. Ireneusz Pluciński odnajduje bez trudu księgę chrztów z 1933 r. Jest tam informacja o chrzcie dziadka Obraniaka. Coś jeszcze jednak. - Mam tu notatkę, iż Zygmunt 23 sierpnia 1962 r. w kościele św. Wincentego w Metz we Francji zawarł małżeństwo z Josephą O'Brien - mówi ks. Pluciński. O'Brien? Brzmi podobnie jak Obraniak. Zbieg okoliczności czy też lapsus francuskiego księdza, który to zapisał?

Dziś w Pobiedziskach nie mieszka nikt o nazwisku Obraniak. Przed wojną rodzina zajmowała jednak dom pod adresem Podgórna 1/6, a w lutym 1932 r. przeprowadziła się na Podgórną 2/6. Dziś to ul. Jeziorna.

Okolica jest ładna, to tu nad jeziorem, w 1257 r., Przemysł I nadał Pobiedziskom prawa miejskie. Dom nie jest w dobrym stanie. Szary, odrapany. Obok w ogródku przy klatce z papużkami siedzi kobieta.

Mieszka w dawnym domu Obraniaków, ale ich samych nie pamięta. - Ja jestem rocznik 1929, mam 80 lat. To kiedy oni wyjechali? W 1937? Nie, to za mała byłam - mówi. - Musiałby kto ze 100 lat mieć, żeby pamiętać.

- W tym domu luksusów nigdy nie było. Przed wojną to ani prądu, ani wody. My tu zamieszkali już po wojnie, w jednym pokoju z kuchnią - mówi. - Mieszkali tam bezrobotni, co chodzili po ulicach i grali na mandolinie. Jeśli Obraniaki też stracili pracę, to pewnie wyjechali za chlebem.

- Tu wszystko inaczej wtedy przed wojną wyglądało - dodaje. - Obok był rzeźnik Kostusiak, co się do niego po pół funta szarego smalcu biegało. Stała też bóżnica żydowska, a ten teren należał do Żydów.

- To by się zgadzało. Pamiętam, jak podpisywaliśmy z gminą żydowską umowę o przejęciu tych terenów - mówi burmistrz.

- Dom, gdzie mieszkali Obraniakowie, też do nich należał?

- Nie, u wójta się wynajmowało. Teraz też jest komunalny. W ogóle się nie zmienił. Jak wtedy był taki szary i odrapany, tak do dzisiaj jest. Odmalowalibyście, burmistrzu, skoro jakiś sławny piłkarz ma tu przyjechać... - mówi do Ireneusza Antkowiaka.

Przedstawić się nie chce. - Na co mnie to, dajcie spokój. No, chyba że pan burmistrz obieca, że dom odmalują, skoro taki sławny człowiek przyjedzie. Żebyśmy i my skorzystali.

- Wtedy się pani przedstawi?

- Imię podam.

- Zrobię, co w mojej mocy, żeby odmalować - obiecuje burmistrz Antkowiak.

- Jadwiga.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.