- W 2010 roku będziemy mieli jedne mistrzostwa, na czym wszystkim nam zależało - ogłosił w środę Max Mosley, szef Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA). - Doszliśmy do porozumienia w kilku kwestiach - m.in. jeśli chodzi o redukcję kosztów. Naszym wspólnym celem jest teraz zejście do poziomu, który mieliśmy na początku lat 90. Chcemy to osiągnąć w ciągu dwóch lat - dodał Mosley.
Kompromis zawarto w ostatniej chwili - dzisiaj Stowarzyszenie Zespołów Formuły 1 (FOTA) miało przedstawić założenia konkurencyjnej serii, której kalendarz przeciekł już nawet do mediów. FOTA, w której najwięcej do powiedzenia mają producenci (Ferrari, Renault, Toyota i BMW), groziła rezygnacją z F1, ponieważ nie zgadzała się na pomysły Mosleya dotyczące ograniczania wydatków. Największy sprzeciw budziło wprowadzenie tzw. czapy budżetowej na poziomie 40 mln funtów.
Mosley wykonał więc w środę duży krok w tył - wycofał się z drastycznych zmian, a na dodatek zapowiedział, że w październiku nie będzie ubiegał się o reelekcję na stanowisku szefa FIA. Zespoły zrzeszone w FOTA zapowiedziały za to, że będą ścigać się w F1 do końca 2012 roku.
Bernie Ecclestone, właściciel praw komercyjnych do F1 i jeden z negocjatorów pomiędzy zwaśnionymi FIA i FOTA, był szczęśliwy. - Jestem bardzo, bardzo zadowolony, że zwyciężył zdrowy rozsądek i rozłamu nie będzie - mówił w środę. - Jestem także bardzo, bardzo, bardzo szczęśliwy, że zespoły zgodziły się powiedzieć "stop" wielkiej rozrzutności.
Przedstawiciel FOTA Luca di Montezemolo z Ferrari dodał: - Dzięki porozumieniu F1 zachowa stabilność. W 2010 roku będziemy mieli tegoroczne zasady, które będą jednakowe dla wszystkich.
Ferrari, McLaren, BMW Sauber, Renault, Toyota, Toro Rosso, Red Bull, Williams, Force India, Brawn GP, Campos Meta, Manor GP, Team US F1.