Czy nowy trener Celticu poradzi sobie z Borucem?

Przyjście nowego trenera oznacza ciężkie czasy dla Artura Boruca, który był ulubieńcem poprzedniego szkoleniowca Gordona Strachana.

Choć Celtic po trzech latach stracił mistrzostwo, a Strachan pracę, wybrano go na najlepszego trenera w Szkocji. - Zasłużyłem na tę nagrodę, bo musiałem współpracować z Arturem Borucem - żartował 52-letni szkoleniowiec.

Prawda jest taka, że z Polakiem od dawna sobie nie radził. Czy poradzi sobie jego następca Tony Mowbray? Jego doświadczenie zmagań z piłkarzami, którzy sprawiają problemy poza boiskiem, jest bogate.

Gdy pracował w Hibernianie, bez żalu sprzedał ulubieńca fanów Granta Brebnera do Dundee United. Wychowanek Manchesteru United więcej czasu niż futbolowi poświęcał ruletce.

Nie zawahał się przed odesłaniem na trybuny najlepszego strzelca drużyny Dereka Riordana, gdy po pijanemu zatrzymała go policja. - Tony ma bardzo silną osobowość, radził sobie z najtrudniejszymi przypadkami. Bardzo dba o atmosferę w szatni, nie ma dla niego świętych krów. Inna sprawa, że z takim piłkarzem jak Boruc jeszcze do czynienia nie miał - mówi dziennikarz piszący o West Bromwich Albion, gdzie ostatnio pracował Mowbray.

Z kolei Boruc w Celticu nie spotkał się z rządami silnej ręki. Był ulubieńcem Strachana. Jednym z pierwszych i najlepszym transferem. Dlatego trener wybaczał mu wszystko. Dla zasady karał polskiego bramkarza za alkoholowe wysoki, ale dbał też, by informacje o grzywnach nie przedostały się do mediów. - Uważał go za najważniejszego gracza. Nawet gdy zdarzały mu się klopsy, nie starał się nim wstrząsnąć. Artur zawsze był pewniakiem - mówi nam szkocki dziennikarz piszący o Celticu.

Szczytem była reakcja Strachana na pobicie przez Polaka Aidena McGeady'ego. Po jednym ze starć na treningu Irlandczyk nazwał go "grubym k...". Boruc nie wytrzymał i rzucił się na niego z pięściami. Rozdzielili ich koledzy. Po zejściu do szatni polski bramkarz poczekał, aż McGeady zostanie sam, i kilka razy go uderzył.

Kilka tygodni wcześniej McGeady obrażał Strachana w szatni, został zawieszony na dwa tygodnie i nie zagrał w derbach z Rangersami. W przypadku Boruca Strachan tak stanowczy nie był. - Skończyło się na grzywnie, Artur nie opuścił żadnego meczu. W dodatku razem z działaczami przekonał rodzinę McGeady'ego, by nie pozwała go do sądu - mówi nam szkocki dziennikarz.

Strachan bronił swojego pupila, bo wiedział, że nie ma go kim zastąpić. Wstawienie do bramki rezerwowego Marka Browna ocierało się o futbolowe samobójstwo. Mowbray będzie mógł wybierać między Borucem, Łukaszem Załuską a Dominikiem Cervim. - Na pewno porozmawia z Arturem i ustali zasady. Jeśli Polak je złamie, nie zawaha się nawet przed wyrzuceniem go z drużyny - kończy dziennikarz zajmujący się WBA.

Czy Mowbray wyrzuci Boruca - czytaj tutaj ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.