Inauguracja nowego stadionu w Toruniu

Toruń przebił wszystkich w polskim wyścigu po żużlowe turnieje Grand Prix. Wydał 100 mln zł na nowy stadion. I to jednak za mało, bo nawet najbardziej nowoczesny sportowy obiekt nie przekona Anglików z firmy BSI. Dla nich i tak najważniejsze są pieniądze.

W niedzielę na Motoarenie w Toruniu odbył się pierwszy mecz. Komplet widzów, 15 tys. ludzi oglądało rewanż za ubiegłoroczny finał ekstraligi: Unibax Toruń - Unia Leszno (mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy 48:42). Czekali długo na inaugurację obiektu, który jest dumą miasta. Po bilety stali w gigantycznych kolejkach. Pojedynki ligowe na tym stadionie to jednak za mało. Budowa za 100 mln zł powstała przede wszystkim po to, żeby gościć turniej Grand Prix. - Chcemy się starać o organizację najbardziej prestiżowych imprez żużlowych z turniejami o mistrzostwo świata włącznie - przyznaje prezydent Torunia Michał Zaleski.

Nawet jednak najbardziej nowoczesny obiekt, taki jaki powstał w Toruniu, nie wystarczy, żeby przekonać angielską firmę BSI, która jest właścicielem praw do Grand Prix. Brytyjska firma kupiła dziesięć lat temu prawa do organizacji żużlowego Grand Prix od FIM (Międzynarodowa Federacja Motorowa). Zapłaciła za to 25 mln dol. i chce na tym biznesie zarobić. W grę wchodzą olbrzymie pieniądze, a Polska jest najlepszym klientem. Płacimy Anglikom najwięcej (zawody odbywają się w tym roku jeszcze w Czechach, Danii, Szwecji, Słowenii, Wielkiej Brytanii, we Włoszech i na Łotwie).

- Zdajemy sobie sprawę, że kryterium finansowe jest dla właścicieli praw do Grand Prix istotnym czynnikiem przy przyznawaniu tych turniejów. Jednak jestem przekonany, że standard naszego stadionu, obecnie najnowocześniejszego w Europie, też będzie miał swoje znaczenie - mówi Zaleski.

W Polsce odbywają się obecnie dwa turnieje GP - w Lesznie i Bydgoszczy. Chętnych jest jednak dużo więcej. Starały się o nie także Zielona Góra, Częstochowa i Gorzów. Teraz dołączył Toruń. Najdłuższe doświadczenia ze zdobywaniem praw do GP mają w Bydgoszczy. W tym mieście turnieje odbywają się co roku od 11 lat. - Do rozdania są tylko dwie rundy Grand Prix. Działa więc proste prawo ekonomii. Mamy dwa produkty, a chętnych do kupna jest trzy razy więcej. To kształtuje cały system negocjacji. Pieniądze są ważne, ale istotne jest też zaufanie. W Bydgoszczy mamy lepszą pozycję, bo Anglicy od lat wiedzą, że mogą do nas przyjechać w ciemno - mówi Adam Soroko, dyrektor wydziału sportu i turystyki w bydgoskim ratuszu, który negocjuje umowę z Anglikami z BSI.

Sumy, jakie płacą polskie miasta, rosną więc z roku na rok, np. w 2003 roku było to 100 tys. dol. Obecnie GP odbywają się w Lesznie (kupiło prawa do roku 2012) i Bydgoszczy (do 2010). Aby je sobie zagwarantować, muszą płacić BSI 1,5-2 mln zł rocznie, a np. Czesi dostają prawo organizowania zawodów w Pradze za kwotę kilkakrotnie mniejszą.

- Rosnące opłaty wynikające z wyścigu miast to jest problem do rozwiązania. Rozsądne byłoby ustalenie podziału turniejów odbywających się w Polsce. W kilkuletniej perspektywie to ustabilizowałoby sytuację. Poza tym możliwa jest także organizacja trzech, a nie dwóch imprez Grand Prix w naszym kraju - stwierdza prezydent Zaleski.

Taka próba podziału już była. W grudniu sześć polskich miast, które walczą o GP, zakopało wojenny topór i umówiło się, jak podzielić Grand Prix i Drużynowy Puchar Świata na siedem kolejnych lat, aż do roku 2015. Umowa była aktualna przez trzy dni - wyłamało się Leszno i samo kupiło prawa do GP na kolejne trzy lata. Jest tak, bo żużlowe Grand Prix to w Polsce pewny zysk. Komplet widzów jest zapewniony. Kilkaset tysięcy złotych wpływa do klubowej kasy, a na miasto spływa prestiż.

Polski wyścig, jedyny taki w żużlowym świecie - w innych krajach nie ma takiej konkurencji - nadal więc trwa. Toruńska Motoarena jest dodatkowym atutem, ale wcale nie decydującym. To także kwestia jej wielkości. BSI lubi bowiem wielkie sportowe areny, przydające prestiżu mało popularnemu w sportowym świecie żużlowi. Dlatego robi GP na 70-tys. Millennium Stadium w Cardiff i kopenhaskim Parken mieszczącym 50 tys. osób, choć żużlowe tory buduje się na nich tylko specjalnie na jedne zawody. 15-tysięcznik z Torunia nie zaimponuje pod tym względem biznesmenom z BSI - tak duże żużlowe obiekty w Polsce już mają.

Kto wygrał memoriał w Rybniku? - czytaj tutaj ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.