Korupcyjny futbol totalny Dariusza W.

28 oskarżonych, w tym trener Dariusz W., większość piłkarzy i część sędziów, przyznało się do winy i uzgodniło z prokuratorami dobrowolne poddanie się karze w procesie korupcyjnym Korony Kielce. O wysokości wyroków zdecyduje sąd

Listkiewicz: Jestem najlepszym prezesem PZPN w historii ?

"Gazeta" i Sport.pl dotarły do liczącego ponad 200 stron aktu oskarżenia. Obejmuje 43 osoby. Wśród nich są znani trenerzy, piłkarze, sędziowie, obserwatorzy PZPN oraz działacze. Wrocławska prokuratura przesłała właśnie akt do sądu. Proces powinien rozpocząć się w ciągu kilku tygodni.

Kasa pod prysznicem

Piłkarze Korony bardzo szybko doszli do wniosku, że nie da się awansować do II ligi tylko dzięki samej grze. Po tym, jak w pierwszym meczu sezonu 2003/04 przegrali z rezerwami Wisły Kraków 0:1, ustalili z kierownikiem zespołu Pawłem W., że w wybranych meczach będą składać się na łapówki dla sędziów i obserwatorów.

Ówczesny kapitan Korony Arkadiusz B. zeznał w śledztwie, że pieniądze zbierał skarbnik drużyny Tomasz N., który sporządzał też listę wpłat. Przekazywał je kierownikowi drużyny Pawłowi W., ten składał oferty sędziom, a jak się zgodzili wydrukować mecz, wręczał im łapówki. Najczęściej w restauracji Leśny Dwór w Kielcach, gdzie sędziów zapraszano po meczu na kolację. Ale np. arbiter Mariusz P. odebrał swoją dolę w szatni pod prysznicem.

Kapitan Korony twierdzi, że młodzi, wchodzący do zespołu zawodnicy nie uczestniczyli w zbiórce kasy.

O łapówkarskim procedrze wiedział trener Korony Dariusz W., były reprezentant Polski, szkoleniowiec Polonii Warszawa i Legii, z którymi zdobył mistrzostwo Polski, kandydat na trenera kadry.

Przed spotkaniem ze Stalą Stalowa Wola (18 października 2003) trener W. sam naciskał na kierownika zespołu, by skorumpował sędziego. Piłkarze uzbierali pieniądze, przekazali je kierownikowi, ale pojawił się problem - nikt nie miał numeru telefonu do arbitra Adama S. mającego prowadzić spotkanie. Trener W. kazał kierownikowi zadzwonić po pomoc do członka zarządu PZPN Wita Ż. Arbiter S. zgodził się "drukować". Podczas przesłuchania zeznał, że "kierownik drużyny Korony zaproponował mu za to trzy piłeczki, co oznaczało trzy tysiące złotych".

Korona wygrała w Stalowej Woli 3:1, a znajomości członka najwyższych władz PZPN bardzo się przydały. W trakcie zatrzymania Wita Ż. policja znalazła notes, w którym Ż. miał skrupulatnie wpisane nazwiska, funkcje, telefony i adresy większości działaczy i sędziów. W wielu przypadkach ułatwiło to pracę prokuratorom, gdyż dzięki Ż. ustalili nazwiska osób posługujących się telefonami na karty prepaidowe.

Trener W.: Kupujemy wszystko

Czytamy w akcie oskarżenia: "Pomimo wpływania na wyniki poprzez łapówki oraz silnej personalnie kadry wyniki spotkań Korony nie były satysfakcjonujące. Po rundzie jesiennej zespół zajmował drugie miejsce w tabeli, ustępując o jeden punkt Stali Rzeszów".

Zdaniem prokuratorów przed rundą rewanżową z trenerem W. skontaktował się inny szkoleniowiec - Jerzy E. junior, syn byłego selekcjonera. Miał on powiedzieć, że: "zna człowieka, który może pomóc Koronie w awansie". To Andrzej B. - wykładowca na AWF w Warszawie, były kierownik drużyny Legionovii, mający świetne układy z sędziami oraz obserwatorami. Aby uwiarygodnić B., polecający jego usługi E. junior zarekomendował go jako człowieka skutecznego w ustawianiu meczów, który w sezonie 2002/03 miał pomóc Cracovii awansować do II ligi.

Trener W. zaprosił do swojego domu w Warszawie Andrzeja B., Jerzego E. juniora oraz swojego asystenta z Korony Andrzeja W. "Uczestnicy przeanalizowali kalendarz spotkań i uznali, że do awansu nie wystarczy ustawienie poszczególnych meczów, lecz konieczne będzie składanie propozycji korupcyjnych przed każdym meczem" - twierdzą prokuratorzy. Ustalono także, że korumpowani będą również sędziowie prowadzący spotkania rywali Korony.

Andrzej B. miał uzgodnić wtedy warunki współpracy i wysokość łapówek.

Z aktu oskarżenia: "Trener W. przedstawił zawodnikom swoje obawy co do możliwości uzyskania awansu wyłącznie poprzez sportową rywalizację oraz wskazał na konieczność podjęcia zorganizowanych działań o charakterze korupcyjnym. Dariusz W. poinformował, że zna osobę, która poprzez łapówki potrafi skutecznie skłonić sędziów, obserwatorów i rywali do nieuczciwych zachowań mających zapewnić Koronie korzystne wyniki".

Jako źródło finansowania trener wskazał premie meczowe. Piłkarze zgodzili się. Przed każdym spotkaniem Dariusz W. oraz Andrzej B. uzgadniali, komu wręczą łapówkę i ile będą potrzebowali pieniędzy. Informacja trafiała do drużyny za pośrednictwem kapitana Arkadiusza B. Obydwaj trenerzy też zrzucali się na łapówki .

Za pomoc w awansie do II ligi Andrzej B. oraz Jerzy E. junior mieli zażądać 30 tys. złotych. Pieniądze te wypłacił im później ze swojej 120-tysięcznej premii trener Dariusz W. B. miał wziąć 20 tys., E. junior - 10 tys. zł.

Już przed pierwszym meczem wiosny z Wisłą II Kraków arbiter Bartosz Ś. miał zapytać obserwatora Ryszarda K.: "Jak mam sędziować?". Korona wygrała 1:0 po kontrowersyjnym karnym w końcówce. Wściekły obserwator chciał wystawić sędziemu dyskwalifikującą ocenę 6,0, ale po telefonie od Andrzeja B. i wręczonej łapówce ocenił go na 8,3! W późniejszych pojedynkach Andrzej B. musiał prosić o pomoc w dotarciu do sędziego szefa arbitrów na Górnym Śląsku Mariana D., który siedzi już na ławie oskarżonych w procesie Arki Gdynia i "Fryzjera". Następnym sędzią, który za 5 tys. zł łapówki miał wydrukować Koronie pojedynek z Pogonią Staszów, był Marcin W. Kilka tygodni później W. miał wziąć kolejne 5 tys. zł łapówki za "przekręcenie" Stali Rzeszów w pojedynku z Polonią Przemyśl. Arbiter ma zarzuty korupcyjne, ale nadal prowadzi mecze w Ekstraklasie, gdyż twierdzi, że jest niewinny.

Jednak Korona miała problemy, bo znalazło się kilku arbitrów, którzy odmówili przyjęcia łapówek. Tak uczynili Dariusz Giejsztorowicz, Mirosław Górecki, Włodzimierz Bartos oraz Piotr Pielak. Ale np. sędzia Albert S. zażyczył sobie, aby 3 tys. łapówki za wydrukowanie meczu na niekorzyść Stali Rzeszów w Pogoni Staszów przesłać przekazem pocztowym na adres teściów.

Bez łapówki, bez punktów

Przed wyjazdowym meczem z Siarką piłkarze Korony dostali sygnał od jednego z rywali, że za 10 tys. zł odpuszczą mecz. Arkadiusz B. przekazał to trenerowi W., który poinformował Andrzeja B., by nie załatwiał już sędziów. Jednak na boisku Siarka grała niezwykle ambitnie i wygrała 2:0. Zaskoczona ekipa Korony "zaoszczędzone" 10 tys. przekazała na kupowanie kolejnych spotkań.

Przed meczem z Motorem w Lublinie trener W. postanowił uwiarygodnić się przed piłkarzami. Podczas treningu zebrał ich na środku boiska, zadzwonił do Andrzeja B. i w swoim telefonie włączył głośnik, aby wszyscy słyszeli. B. mówił o przekazywaniu łapówek sędziom, obserwatorom oraz dyrektorowi Motoru Romanowi D.

Arbiter dostał 5 tys., dyrektor klubu 7 tys. i miał je przekazać obrońcom lubelskiego zespołu. Później ustalono, że nie dał pieniędzy swoim piłkarzom, ale Korona i tak wygrała 4:0.

W meczu ze Stalą Stalowa Wola sędzia Krzysztof Z. wziął łapówkę i opowiedział o tym swoim asystentom. Ci uzgodnili, że "w związku z tym, iż Z. jest niedoświadczonym sędzią" pomogą mu. Korona wygrała 1:0 dzięki karnemu podyktowanemu po sygnalizacji jednego z liniowych. Spotkanie zostało na kilka minut przerwane, bo wściekli piłkarze Stali chcieli zejść z boiska. Po zawodach sędzia główny dla siebie i jednego z asystentów wziął po 300 zł, drugi liniowy dostał 400 zł, bo jego samochodem ekipa arbitrów przyjechała na mecz.

Korona awansowała do II ligi, o jeden punkt wyprzedziła Stal Rzeszów.

Wina, skrucha, kara

Aż 28 z 43 oskarżonych w sprawie Korony dobrowolnie poddało się karze. Do winny przyznali się obydwaj szkoleniowcy, zdecydowana większość piłkarzy oraz część sędziów. Nie przyznaje się Brazylijczyk H., występujący teraz w Jagiellonii Białystok. Twierdzi, że nie zrzucał się na łapówki, ale inni gracze zapewniają, że H. dobrze wiedział, na co przeznaczone zostaną pieniądze, gdyż już wówczas rozumiał po polsku. Także działacze Korony zeznali, że podczas wewnętrznego śledztwa w klubie Brazylijczyk przyznał się do przekazywania pieniędzy na łapówki.

Najsurowszą karę prokurator zastosował wobec trenera Dariusza W. Wnosi o skazanie go na trzy lata więzienia z zawieszeniem na pięć lat, zakaz zajmowania stanowisk związanych z profesjonalnym sportem przez trzy lata i 100 tys. zł grzywny. Jego asystent Andrzej W. może być skazany na dwa i pół roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz 30 tys. zł. grzywny. W przypadku większość piłkarzy kara ma wynieść od dwóch lat więzienia z zawieszeniem na cztery lata do półtora roku więzienia z zawieszeniem na trzy lata oraz grzywny sięgające od 9,6 tys. zł do 4 tys.

Sędziowie piłkarscy mają być skazani na kary więzienia (od dwóch lat do 1,2 roku) z zawieszeniem na cztery, trzy lub dwa lata, zakaz prowadzenia zawodów sportowych i zajmowania stanowisk w sporcie od pięciu do dwóch lat, przepadek przyjętych łapówek oraz kary grzywny.

Andrzej B. częściowo przyznaje się do stawianych zarzutów. Jerzy E. junior nie przyznaje się do winy.

Wyślij swoje zdjęcie na konkurs Siatkarskie Zdjęcie Roku 2008  ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.