Wałujew kontra Holyfield, czyli starcie koparki z motyką

Czy walka Nikołaja Wałujewa i Evandera Holyfielda to żałosny kabaret niszczący boks? Czy raczej dowód na to, że wiek można oszukać? W sobotę wieczorem się o tym przekonamy

Wielki Riddick Bowe wrócił na ring ?

- Nie chcę nikogo obrażać, ale pan Holyfield ma 46 lat. My nie chcemy walczyć ze starszym panem - powiedział Borys Dimitrow, menedżer Wałujewa, kiedy dostał pierwszą propozycję z obozu byłego mistrza świata. Wolał, aby jego pupil spotkał się z Andrzejem Gołotą, ale się nie udało. I zgodził się na Holyfielda, nikogo nie obrażając.

Amerykanin przygotowywał się do igrzysk w Los Angeles, gdy Armia Czerwona walczyła w Afganistanie, a w Polsce panowała WRON-a. Imperia upadły, komuna zniknęła, w Afganistanie walczy Polska i NATO, a Holyfield trwa w najlepsze. Bił się z Larry Holmesem, George'em Foremanem. To nie byle jakie nazwiska, bo mierzyli się z Muhammadem Ali w poprzedniej epoce.

I teraz pojedynek Wałujew - Holyfield odbędzie się Hallenstadion w Zurychu, gdzie Ali znokautował Niemca Jurgena Blina w 7. rundzie w 1971 r.

W Szwajcarii Holyfield - były czterokrotny mistrz świata wszechwag - znajdzie się na ringu po raz pierwszy od 14 miesięcy. Przegrał cztery z ostatnich ośmiu walk. A jednak stawką znów będzie tytuł mistrza świata (wagi ciężkiej wersji WBC) należący do Rosjanina. Gdyby Holyfield go zdobył, byłby bliski rekordu Foremana - pierwszy tytuł mistrza świata wagi ciężkiej wywalczył 18 lat temu. Między pierwszym a ostatnim tytułem Foremana było aż 21 lat przerwy.

Jednak szanse Foremana na tytuł w 1994 r. - kiedy jako 45-latek sensacyjnie pokonał jednym ciosem Michaela Moorera - były większe niż Holyfielda w 2008 r..

Tym razem wymordowany 53 walkami i 410 rundami weteran spotka się z olbrzymem. Nie wiadomo, czym musiałby uderzyć Wałujewa, aby go przewrócić na deski, ale pewne jest, że nie pozwolą Holyfieldowi wnieść tego do ringu. Evander nie jest puncherem jak Foreman, a jak mówią fachowcy: puncher ma zawsze szansę - jeden raz trafi i może być po walce.

11 lat młodszy od przeciwnika Wałujew będzie cięższy od niego o ponad 40 kg, wyższy o 24 cm, zasięg ramion będzie miał większy o ponad 20 cm. Holyfield dużo w boksie widział, ma za sobą walki z najlepszymi pięściarzami (to on zakończył karierę Tysona), ale takiego giganta jeszcze w ringu nie spotkał.

Jakie szanse ma Amerykanin? Jak powiedziałby Don King są nawet dwie, ale jedna jest nikła, a druga całkiem wyjechała z Zurychu.

Jego przeciwnik mimo wieloletnich wysiłków trenerów jest pięściarzem atechnicznym, źle skoordynowanym i cechuje go ruchliwość krążownika Aurora - oba obiekty są z St. Petersburga. Dość szybki Holyfield może unikać ciosów nadciągających wolno i nieuchronnie (bo jak Wałujew podejmie decyzję o wyprowadzeniu ciosu, trudno mu się z niej wycofać). Może kąsać i punktować z doskoku. Jest też zmotywowany jak rzadko. Zależy mu bowiem na kasie, i to natychmiast. W czerwcu ogłoszono przetarg na kupno jego posiadłości w Atlancie, która ma ponad 100 pokoi i apartamentów; niedawna partnerka skarży go za niepłacone alimenty (na 11. dziecko), trzy żony czekają na pieniądze na dziewięcioro innych dzieci. Zobowiązania Holyfielda wobec jego pociech wynoszą blisko pół miliona dolarów rocznie. Sądzi się też z firmą deweloperską o pół miliona dolarów.

Wszystko posypało się tego lata. Holyfielda mocno uderzyły po kieszeni rozwody oraz nieudane inwestycje i mimo zarobionych na ringu 248 mln dol. stanął na krawędzi bankructwa.

Amerykanin otrzyma za pojedynek z Rosjaninem około 700 tys euro. Zwycięzca spotka się z Rusłanem Czagajewem, jedynym dotąd pogromcą Wałujewa.

Walkę Wałujew - Holyfield pokaże w sobotę Polsat (godz. 19). Transmisja została sprzedana do ponad stu krajów świata, gdzie może ją obejrzeć miliard telewidzów.

Więcej o:
Copyright © Agora SA