Mariusz Lewandowski przed Polska - Czechy: Tak kiepsko jeszcze chyba nie było

Pierwsze wyniki eliminacyjne były lepsze niż gra. Warsztat trenera i umiejętności piłkarzy poznaje się właśnie wtedy, gdy zespołowi nie idzie. Niech mecz z Czechami da nam kopniaka na resztę eliminacji - mówi Sport.pl środkowy pomocnik reprezentacji Mariusz Lewandowski. Mecz eliminacyjny Polska - Czechy w sobotę w Chorzowie.

Najbardziej ostatnio chwalony polski piłkarz ?

Robert Błoński: Można być optymistą przed sobotą?

Mariusz Lewandowski: Trudno, ale się nie poddajemy. Potraciliśmy miejsca w klubach. Tak kiepsko jeszcze chyba nie było. Sam jestem dobrym przykładem. Pierwszy raz, odkąd gram w Doniecku, czyli od ponad siedmiu lat, mam takie problemy.

Podczas Euro doznałem kontuzji, ale ją zlekceważyłem. Podczas urlopu powinienem się wyleczyć, ale nie spodziewałem się, że uraz jest tak poważny. Miałem zapalenie ścięgna Achillesa, skręcony staw skokowy, poszły mi więzadła. Chodzić mogłem, więc się nie przejmowałem. Kiedy przyszło do biegania, zaczęły się problemy. Straciłem miesiąc, do sezonu nie przygotowywałem się z drużyną. Moje miejsce zajął Czech Hubschman. Gra dobrze i trener nie widzi powodu do zmiany. Nic na to nie poradzę. Uważam, że formy nie straciłem. I nie załamałem się.

Przed meczem z Portugalią dwa lata temu dziesięciu zawodników z pierwszej jedenastki grało w klubach. Teraz gra trzech.

- Statystycznie nie wygląda to dobrze. Szkoda, że dopadło nas to w jednym momencie. Liczmy więc na doświadczenie.

Może po Euro powinien pan odejść z Szachtara?

- Oferty miałem. Ale propozycja Evertonu nie satysfakcjonowała prezesa Achmetowa. Celtic chciał mnie wypożyczyć na rok, Szachtar też nie pozwolił. Szkoci dawali naprawdę duże pieniądze, czasem tyle kosztują transfery definitywne. Ale trener Lucescu powiedział, że chce mnie zatrzymać. Teraz już wiem, jak bardzo mnie chciał.

Podobno trener ma odejść za kilka tygodni?

- Prezes Achmetow jest cierpliwy. Przez cztery i pół roku rumuński szkoleniowiec zdobył trzy mistrzostwa Ukrainy, trzy razy graliśmy w Lidze Mistrzów. Lucescu ma sukcesy, po to były wydawane dziesiątki milionów euro na piłkarzy. Teraz w jedenastce gra pięciu Brazylijczyków. W lidze jest przepis, że musi grać minimum czterech Ukraińców, od przyszłego sezonu limit zwiększy się do pięciu.

Rozumiem, że chce pan odejść za wszelką cenę?

- Chyba wypełnię kontrakt, który obowiązuje jeszcze dwa i pół roku.

Czyli dwa i pół roku na ławce rezerwowych?

- Szachtar oczekuje, że dostanie za mnie minimum pięć milionów euro. Ktoś tyle zapłaci? Do tego prezes Achmetow powiedział, że nie sprzeda mnie do klubu słabszego niż Szachtar, czyli regularnie grającego w Lidze Mistrzów. Teraz nie gram, ale cena za mnie nie spadła. Nie mam na to wpływu, mogę sobie chcieć odejść, ale co to pomoże?

Jest pan w Doniecku ponad siedem lat. Nie zmienia pan klubu najdłużej ze wszystkich kadrowiczów.

- Za zasługi niczego się nie dostaje. Ani zgody na transfer, ani miejsca w składzie. Tłumaczę sobie, że kiedyś kryzys musiał nadejść i musiałem stracić miejsce. Zdecydowała kontuzja. Bywało, że ktoś czekał, by zająć moje miejsce. Teraz czekam ja.

Może jednak nadzieją jest zmiana trenera?

- Zobaczymy. W lidze nam nie idzie, ostatnio przegraliśmy z Barceloną właściwie wygrany mecz Ligi Mistrzów. Do 88. minuty było 1:0 dla nas.

Jak się skończy z Czechami?

- Przed meczem nie powiem, że jest źle. Źle będzie, jeśli przegramy.

Nie ma pan wrażenia, że reprezentacja - mimo iż jej trener pracuje od ponad dwóch lat - jest teraz budowana od nowa?

- Trochę tak, ale przecież selekcjoner szuka rozwiązań. Mam wrażenie, że w sobotę postawi na zawodników sprawdzonych i doświadczonych oraz nowych, którzy mogą wnieść do zespołu coś ożywczego.

Łukasz Sosin?

- Może? Strzela sporo bramek na Cyprze, w drodze do LM jego drużyna wyeliminowała Olympiakos. Liga cypryjska zmieniła się na lepsze, a Łukasz jest tam gwiazdą. Kto wie, może da coś kadrze?

Obok pana zagra Rafał Murawski. Sam mówi, że brak mu doświadczenia.

- Każdy kiedyś zaczyna, gdzieś musi się uczyć. W LM czy na poziomie reprezentacyjnym w piłkę gra się szybciej. Częste występy na najwyższym poziomie dodają pewności i zdejmują stres. Można grać słabiej, ale doświadczony piłkarz nigdy nie spali się psychicznie przed meczem. Rafał robi postępy. Ja zresztą liczę, że mecz z Czechami wykreuje nową indywidualność w naszym zespole.

Wszyscy ostatnio chuchamy i dmuchamy na Jakuba Błaszczykowskiego.

- To zawodnik "meczowy". Jak tylko go coś boli, odpoczywa. Bazuje na szybkości i dryblingu. Musimy to wykorzystać. Nie wolno go "zajechać" treningami, bo potem będzie biegał do tyłu. Naszą siłą w poprzednich eliminacjach był odbiór piłki w środku pola i przerzut na skrzydło, skąd tworzyliśmy zagrożenie. Teraz też będziemy dążyć do takiego grania.

Dariusz Dudka wraca z pomocy do obrony.

- Nie wiem, jak to wpłynie na zespół. Każda zmiana niesie ze sobą ryzyko. Raz się uda, raz nie.

Jak pan oceni pierwsze mecze eliminacyjne?

- Wyniki były lepsze niż gra. Fajnie, że jesteśmy liderem. Utrzymajmy to po tych dwóch meczach. Potrzeba nam stylu i jakości gry. Pokazaliśmy przebłyski możliwości i dobrego grania. Teraz tylko momentami możemy pozwolić sobie na słabość. Niech mecz z Czechami da nam "kopniaka" na dalszą część eliminacji. Jak dwa lata temu wygrana z Portugalią.

Sytuacja jest inna.

- Nie gramy w klubach, nie wiadomo, w jakiej jesteśmy formie. Trening nie zastąpi meczu, ale ja grałem w rezerwach Szachtara. Rytmu nie straciłem. Nic sobie z problemów nie robię.

Kogo postawiłby pan na bramce?

- Nie wiem. Akurat o tę pozycję w ogóle się nie martwimy. Gorzej jest gdzie indziej, ale i tak dobrze, że to nie ja podejmuję decyzję, kto broni.

Docierają do was opinie, że w wypadku niepowodzenia Beenhakker może stracić pracę?

- Nie wiem, dlaczego miałoby dojść do zmian, bo one nie zagwarantują, że będzie lepiej. Wartość drużyny, warsztat trenera i umiejętności piłkarzy poznaje się wtedy, gdy zespołowi nie idzie. Wierzę, że wyjdziemy z tarapatów. Do trenera mamy pełne zaufanie. Od kiedy zagraniczny selekcjoner pojawił się w kadrze, ma wielu wrogów. Ich zdania nie zmieni nic. Mam wrażenie, że Beenhakker przyzwyczaił się już i nauczył żyć w takiej atmosferze. Nie akceptuje jej, ale radzi sobie.

Co pan sądzi o Czechach?

- Mają doświadczenie, grają w świetnych klubach. W lutym wygraliśmy z nimi na Cyprze i wiemy, że można ich pokonać. Faworyt nie zawsze wygrywa. Oglądaliśmy ich mecz z Anglikami, który zremisowali na Wembley 2:2. Nie grają już długimi podaniami - jak kiedyś, na Kollera - tylko po ziemi. Baros woli prostopadłe, szybkie piłki. Gra tyłem do bramki i czeka na wbiegających pomocników, by im zgrywać. Musimy go "odciąć" od tych podań.

A jak im strzelić gola?

- Od poprzednich eliminacji nasz styl niewiele się zmienił. Polega na solidnej obronie całej drużyny, taktycznie jesteśmy poukładani. Jeśli żadne ogniwo łańcucha nie pęknie, możemy grać z każdym. Nigdy nie byliśmy Barceloną czy reprezentacją Hiszpanii. Naszym atutem jest solidność.

Blo-blog: Robert Błoński bloguje ze zgrupowania kadry Beenhakkera ?

Copyright © Agora SA