Radwańska: Źle się czułam w tym Pekinie

- Jasne, że chciałam zaprezentować się na olimpiadzie jak najlepiej, wygrać jak najwięcej meczów dla polskiej reprezentacji. Porażka więc boli, ale nie będę jej rozpamiętywać. To nie ma sensu - mówi Agnieszka Radwańska, która dziś odpadła w drugiej rundzie turnieju tenisowego.

Radwańska odpada w II rundzie - relacja ?

Ojciec Radwańskiej: Tak to można grać w Kielcach ?

Jakub Ciastoń: Co się stało? Czy to pani zagrała słabiej, czy Włoszka była taka mocna?

Agnieszka Radwańska: - Schiavone gra bardzo niewygodny tenis, to jest taki "męski" styl, czyli że nie uderza piłek płasko, jak większość dziewczyn, tylko zagrywa dużo topspinów, czyli mocnych podkręcanych do przodu piłek. W kobiecym tenisie nie ma wielu takich przeciwniczek. To jest jedna z tenisistek, przeciwko którym zawsze ciężko mi się grało.

Trener powiedział po tym meczu, że pani zagrała bardzo słabo. Trafna ocena?

- To nie był dobry mecz. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale mnie ten turniej w Pekinie jakoś od początku nie leżał. Źle mi się tutaj grało.

Dlaczego?

- To niby jest normalna impreza tenisowa, ale jednak warunki są inne. Pogoda jest bardzo uciążliwa z tą potworną wilgotnością i duchotą. Wychodząc na kort od początku czułam się dziś zmęczona, tak jakby to już był trzeci set, a nie początek spotkania. Pierwszą rundę miałam grać w niedzielę, ale padał deszcz, więc sześć godzin spędziłam na kortach czekając na jakąś decyzję. W końcu zagrałam dopiero w poniedziałek wieczorem. O tym, że następnego dnia gram z samego rana, wiedziałam dopiero o 23.15. To są drobiazgi, ale tu w Pekinie takie rzeczy miały znaczenie. Byłam zmęczona, nie wiem do końca o co chodziło. Igrzyska od strony pozasportowej bardzo mi się podobają. W wiosce czuję się świetnie, to super uczucie poznawać innych sportowców, ale na kortach było niefajnie.

Miała pani w meczu kilkakrotnie pretensje do sędziów.

- Bo się ciągle mylili. Ale to nie miało znaczenia dla wyniku. Nie będę zwalać na to winy.

Wydawało się, że może pani powalczyć w Pekinie o medal. Było wysokie rozstawienie [nr 8]. Na drodze do półfinału, po wycofaniu się Any Ivanović, nie było wyżej notowanych rywalek.

- Ale ranking nie gra na korcie w tenisa, tylko ja. Nienawidzę takich kalkulacji, że jak odpadła Ivanović, to teraz już na pewno będzie medal dla mnie. Tenis to jest bardzo konkurencyjny sport. Wycofanie się Ivanović nie zapewnia mi przecież walkowerów aż do finału. Można przegrać po drodze z prawie każdą dziewczyną z czołówki. Schiavone to bardzo mocna rywalka. Jasne, że marzyłam o dobrym występie i medalu, ale nie udało się. Włoszka była lepsza i wygrała zasłużenie.

Czy ta porażka zabolała panią jakość szczególnie, bo zdarzyła się na igrzyskach?

- Jasne, że chciałam zaprezentować się na olimpiadzie jak najlepiej, wygrać jak najwięcej meczów dla polskiej reprezentacji. Porażka więc boli, ale nie będę jej rozpamiętywać. To nie ma sensu.

Jakie dalsze plany?

- Gram w Pekinie jeszcze debla z Martą Domachowską [mecz według planu we wtorek po południu polskiego czasu], potem lecę do Nowego Jorku na US Open. Bilet na samolot mam na poniedziałek, ale jeśli odpadniemy wcześniej, to być może go przełożymy na wcześniejszy termin.

Polacy wreszcie popłyną w finałach ?

Igrzysk dzień czuba i na żywo ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.