Premier League: Uczcie się od Giggsa

Arsenal pokonany po 22 meczach bez porażki, pierwszy raz w sezonie przegrał też Liverpool. Setnego gola w Premier League strzelił Ryan Giggs

Wyniki, tabela, strzelcy bramek, składy

Zwycięski mecz z ostatnim w tabeli Derby był dla 34-letniego Giggsa 419. ligowym występ w barwach "Czerwonych Diabłów". W 1987 roku Alex Ferguson osobiście przybył na przyjęcie z okazji 14. urodzin Ryana, by przekonać go do podpisania pierwszego profesjonalnego kontraktu z MU, a nie z Manchesterem City. Trzy lata później wprowadził Walijczyka do pierwszej drużyna, w której gra nieprzerwanie do dzisiaj.

W sobotę po golu Giggsa w 40. min kibice odśpiewali swoją ulubioną piosenkę: "Giggs, Giggs will tear you apart, again" ("Giggs was przyprawi was o łzy, jeszcze raz") do utworu Joy Division "Love will tear us apart". Ferguson był jednak oburzony, że spiker nie ogłosił wszystkim, że to setna bramka Walijczyka. - Czyżby nikt o tym nie pamiętał? Ja doskonale wiedziałem. Ryan dokonał rzeczy wspaniałej i zamierzamy godnie to uczcić. Jestem mu wdzięczny nie tylko za te wszystkie bramki, z których tak wiele decydowało o wyniku, ale za te wszystkie lata wspaniałej, wyjątkowej gry - stwierdził sir Alex. A Rio Ferdinand dodał, że Giggs to najwspanialszy piłkarz, z jakim kiedykolwiek grał, i nie jest należycie doceniany na Wyspach. - Dopiero kiedy odejdzie na emeryturę, wszyscy zrozumieją, jaka to strata - powiedział.

Trener przegranych Paul Jewell opowiadał, że stawia Giggsa za wzór swoim zawodnikom. - To, co odróżnia Ryana od innych wybitnych piłkarzy, to jego niesamowita wola dawania z siebie wszystkiego w każdym meczu. Choć zdobył dziewięć tytułów mistrza Anglii i wygrał Ligę Mistrzów, wciąż jest tym samym głodnym goli i dryblingów chłopakiem co w pierwszym sezonie. Chciałbym zaszczepić moim piłkarzom takie podejście do futbolu - stwierdził Jewell, którego drużyna z zaledwie jednym zwycięstwem zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Ale w sobotę, po 705 minutach (!), zdobyła pierwszego w sezonie gola na wyjeździe.

Sam Giggs skromnie przyznał, że nie był to szczególnie ważny gol. - Ale oczywiście cieszę się, bo dołączyłem do znakomitego grona - powiedział. Walijczyk stał się bowiem dopiero 11. zawodnikiem w historii MU, który przekroczył tę magiczną barierę, obok m.in. Bobby Charltona (199), Denisa Lawa (171) czy George Besta (137).

Znów bardzo dobrzy wypadł Carlos Tevez, który zdobył dwie bramki i skompletowałby hat tricka, ale Cristiano Ronaldo nie pozwolił mu wykonać rzutu karnego w ostatnich minutach. Argentyńczyk nie miał po tym szczęśliwej miny. Portugalczyka usprawiedliwiał Ferguson. - Ronaldo jest etatowym wykonawcą karnych, więc rozumiem, że nie chciał zrezygnować z tej roli. Wspaniale byłoby dla Carlosa skompletować pierwszego hat tricka, ale Cristiano strzelił 12 goli w ostatnich dziewięciu meczach i bardzo chciał podtrzymać tę passę. Gol doda mu pewności siebie na kolejne mecze - stwierdził Szkot.

Przerwane passy Arsenalu i... Boro

Pierwszej porażki w sezonie doznał lider - Arsenal, który uległ Middlesbrough 1:2. "Kanonierzy" wystąpili bez kontuzjowanych Fabregasa, Hleba, Flaminiego i van Persiego, ale wielokrotnie udowadniali, że potrafią bez nich wygrywać. Tym razem jednak zagrali najgorszy mecz w sezonie, pozwalając "Boro" na pierwsze zwycięstwo od 11 kolejek! Arsene Wenger był tak niezadowolony z gry Eduardo da Silvy, że zmienił go już w przerwie. Niklas Bendtner niewiele jednak pomógł. Zawiódł także filar obrony Kolo Toure, faulując w polu karnym byłego "Kanoniera" Jeremie Aliadiere'a, dzięki czemu Stewart Downing zdobył bramkę.

Pierwszej porażki w sezonie doznał także Liverpool. Niespodziewanym pogromcą "The Reds" okazało się Reading, dla którego było to pierwsze w historii zwycięstwo nad klubem z tak zwanej wielkiej czwórki (Liverpool, Arsenal, Chelsea, Man. Utd.). - Na pewno nie można powiedzieć, że wygraliśmy dlatego, że arbiter podarował nam karnego - stwierdził po meczu trener gospodarzy Steve Coppell. Chodzi mu o sytuację z 17. minuty, kiedy Jamie Carragher sfaulował Brynjara Gunnarssona, a sędzia podyktował "jedenastkę". Telewizyjne powtórki pokazały, że faul rzeczywiście był - jednak przed polem karnym. Kontrowersyjnych sytuacji było zresztą znacznie więcej. Po tym jak dziesięć minut później wyrównał Steven Gerrard (strzelił gola w szóstym kolejnym meczu), Liverpool powinien mieć co najmniej dwa rzuty karne. W obu sytuacjach Fernando Torres faulowany był przez środkowego obrońcę Reading Ibrahima Sonko.

- To był przedziwny mecz. Z jednej strony chyba każda sporna decyzja była podejmowana przeciwko nam, z drugiej zaś ewidentnie zabrakło nam szczęścia pod bramką rywali - ocenił trener Liverpoolu Rafael Benitez.

We wtorek "The Reds" muszą bowiem wygrać w Marsylii, by awansować do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, natomiast w niedzielę czeka ich hitowe spotkanie z Manchesterem United na Anfield. Od wyników tych spotkań zależy ponoć przyszłość Beniteza w klubie. - Nie zmienia to jednak faktu, że odnieśliśmy wielki sukces. - cieszył się Coppell. - Nie miałbym nic przeciwko takim wynikom w pozostałych meczach z klubami "wielkiej czwórki". A że nie wygrywamy tylu spotkań, ile w zeszłym sezonie, to z każdego trzeba się cieszyć. I na pewno będziemy to teraz robić. Wcześniej, w pierwszej kolejce, Reading zremisował na Old Trafford z "Czerwonymi Diabłami", co było dotychczas jedną z największych niespodzianek sezonu.

Copyright © Agora SA