Nie chcą zimowych igrzysk w Pekinie

W piątek w Kuala Lumpur MKOl zdecyduje: zimowe igrzyska 2022 r. w Pekinie czy Ałma Acie, stolicy Kazachstanu. Przeciw chińskiej kandydaturze protestują ekolodzy, Tybetańczycy i obrońcy praw człowieka.

Tylko te dwa miasta zostały do wyboru po wycofaniu się Krakowa, Oslo, Sztokholmu, Lwowa i Monachium.

Chińczycy wydają się pewni wygranej. - Pekin to idealny wybór - zapewnił mer Wang Anshun w drodze do Malezji. Ałma Ata, choć i ona ma atuty - zaśnieżone stoki i kasę napełnioną naftową manną - to słabszy kandydat.

W 2008 r. Chiny udowodniły, że dobrze sobie radzą z organizacją ogromnej imprezy - obiekty sportowe letniej olimpiady były gotowe przed czasem, wszystko było dopięte na ostatni guzik, a ceremonia otwarcia olśniła. A zima? Pekin nie ma gór? Żaden problem. Tyle że jadąc z Pekinu, trzeba będzie spędzić kilka godzin w autobusie lub pociągu. W Zhangjiakou, 200 km od stolicy, Chińczycy od kilku lat rozbudowują bazę narciarską do biegów, biatlonu i skoków. W Parku Narodowym Songshan, 100 km od centrum miasta, są trasy alpejskie i tor saneczkowy.

Jeśli kandydatura Pekinu przejdzie, stanie się on pierwszym organizatorem letnich i zimowych igrzysk. MKOl chce wykorzystania niektórych obiektów poprzedniej olimpiady. Liczy na to, że Pekin pozostawi po sobie "potężną spuściznę, bo spopularyzuje sporty zimowe w Azji, otwierając przed nimi rynek marzeń". MKOl wie, że z Chińczykami nie będzie wpadki. Przynajmniej jeśli chodzi o organizację.

O odrzucenie Pekinu apelują ekolodzy. Pekin i jego narciarskie rewiry są suche, w okolicy spada 38-50 cm wody rocznie, a do naśnieżania potrzeba ogromnych ilości wody. Wydrenowanie jej grozi ekologiczną masakrą.

Teraz dołączyli obrońcy praw człowieka i tybetański mnich Golog Jigme. "Zezwalając na igrzyska w Pekinie, MKOl wyśle światu przesłanie, że godzi się na łamanie praw człowieka" - napisała organizacja Human Rights Watch. Pod listem podpisało się 200 aktywistów. Zwracają uwagę, że będzie to powtórka Berlina 1936 r i Moskwy 1980. Zdaniem działaczy zapowiadają się "igrzyska hańby".

Wymowa listu jest tym mocniejsza, że w 2008 r. HRW poparła Pekin, choć z zastrzeżeniami, bo liczyła na to, że igrzyska pomogą zmienić kraj na lepsze pod względem praw człowieka. Nie zmienił się na lepsze. W ostatnich tygodniach w Chinach trwa niespotykana nawet tam fala represji wobec aktywistów i niezależnych prawników. W krótkim czasie zatrzymano 200 osób.

Osobny list skierował do szefa MKOl Thomasa Bacha 46-letni mnich tybetański Golog Jigme. W 2008 r. został on zatrzymany i był torturowany za współpracę przy kręceniu głośnego dokumentu "Pozbyć się strachu", w którym Tybetańczycy mówili, z czym kojarzą im się chińskie igrzyska. Producent filmu Dhondup Wangchen wyszedł na wolność dopiero w ubiegłym roku, po odsiedzeniu sześciu lat. Jigme - mieszkający teraz w Szwajcarii - chciał się spotkać z Bachem osobiście, by mu pokazać film. - Tybetańczykom trudno było się pogodzić z tym, że tamte igrzyska przyznano Chinom. Jak MKOl może obdarzać takim prestiżem właśnie ten kraj - powiedział w "New York Timesie".

Do poniedziałku przewodniczący MKOl nie odpowiedział na apele. Odezwała się tylko jego rzeczniczka. Emmanuelle Moreau w e-mailu odpisała, że Chiny i Kazachstan obiecały uszanować Kartę Olimpijską. - MKOl nie może niczego dyktować krajom członkowskim. Nie jesteśmy światowym rządem i musimy uszanować prawa suwerennych państw - dodała Moreau.

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.