Jagiellonia sprzedała, ale czy dostanie pieniądze

Jagiellonia Białystok sprzedała dwóch piłkarzy do ligi tureckiej. Tymczasem transfer to jedynie połowa sukcesu. Druga to ściągnięcie należności. Klub z Białegostoku już wcześniej miał z tym kłopoty, a tureckie drużyny należą do najmniej godnych zaufania

Polskie kluby dotąd cierpiały, od niedawna FIFA wprowadziła przepisy, które mogą im ulżyć.

W Białymstoku sporo wiedzą o wirtualnych pieniądzach krążących w futbolu. We wrześniu ubiegłego roku Jagiellonia za ok. 700 tys. euro sprzedała najlepszego piłkarza. Dani Quintana trafił do klubu Al-Ahli z Arabii Saudyjskiej. Tyle wynosiła cena na papierze, bo do dziś polski klub otrzymał ledwie 200 tys. Aż 500 tys. wciąż wisi w powietrzu. Wcześniej podobne problemy Jagiellonia miała z włoskim Chievo Werona, któremu za ok. 350 tys. euro sprzedała Tomasza Kupisza, ale pieniądze zobaczyła dopiero po roku.

Wiedząc o tym, niektórzy mogli złapać się za głowę, gdy usłyszeli, z kim teraz białostocki klub robi interesy. Jagiellonia właśnie sprzedaje dwóch zawodników do Turcji - napastnik Patryk Tuszyński odejdzie za 1 mln euro, a skrzydłowy Nika Dzalamidze za ok. 500 tys. Obaj zagrają w 14. klubie ligi tureckiej poprzedniego sezonu, Çaykuru Rizespor. Tureckie drużyny należą do najmniej godnych zaufania, ale tym razem Jagiellonia czuje się pewniej.

- Zabezpieczamy się już gwarancjami bankowymi. Gdyby Rizespor nie spłacał rat, zgłaszamy się do banku, który ma nam przelewać pieniądze - mówi Agnieszka Syczewska, dyrektor zarządzająca klubu.

Drugie zabezpieczenie to nowe przepisy FIFA, które weszły w marcu. Mają być straszakiem na niepoważnych kontrahentów.

- FIFA dostrzegła, że w krajowych federacjach są różne przepisy, dlatego część rozwiązań narzuca. I teraz wszystkim związkom narzuciła wprowadzenie zapisów, które sprawiają, że 30-dniowa zwłoka w płatności zagranicznemu klubowi może już stanowić podstawę do sankcji dyscyplinarnych. W nowych przepisach występują więc takie kary jak ostrzeżenie, reprymenda, kara finansowa i zakaz transferów - mówi prawnik PZPN Łukasz Wachowski.

- Dotąd bywało z tym różnie. Na przykład przepisy w Niemczech są tak restrykcyjne, że chronione są również zagraniczne kluby. Gdyby Bayern nie płacił za piłkarza Legii, to warszawski klub może dochodzić roszczeń na ich podstawie w niemieckiej federacji. Ale było też tak, że polskiemu klubowi nie płacił włoski klub, który nie występował w pucharach i nie sprawdzała go UEFA - mówi Wachowski.

- Finanse klubów są weryfikowane przez komisję włoskiej federacji, ale w przepisach nie uwzględniono zobowiązań wobec zagranicznych klubów - kręci głową Syczewska. Właśnie na brak właściwych przepisów powoływali się ludzie we włoskiej federacji, gdy w sprawie Jagiellonii zwracał się do nich PZPN. - Gdyby w przepisach piłkarskiej federacji Arabii Saudyjskiej był wymagany od teraz zapis, najpewniej wystarczyłoby wnieść do niej pismo o ukaranie klubu - mówi dyrektor Jagiellonii.

Białostocki klub dopiero teraz będzie mógł się powołać na nowe prawo, gdyby okazało się, że Rizespor nagle stał się niewypłacalny. Sprawa Quintany i saudyjskiej Al-Ahli została wniesiona do FIFA, zanim przepisy weszły w życie, i zostanie rozstrzygnięta w dotychczasowym, powolniejszym trybie.

W przypadku Kupisza i Chievo transfer miał miejsce latem 2013 roku. Komórka FIFA Players Status Committee wydała wyrok 23 kwietnia 2014 roku, zobowiązując Chievo do zapłaty. Włosi jednak nie wykonali wyroku przez 30 dni, a zadziałali dopiero, gdy Jagiellonia wniosła pozew o karę finansową. Teraz odzyskiwanie zaległości ma zajmować mniej czasu. Jak dotąd polskie kluby nie musiały sprawdzać, jak działa system.

Wachowski: - FIFA była zasypywana sprawami z całego świata. W naszych przepisach to żadna nowinka, że trzeba zapłacić za piłkarza w ciągu 30 dni, ale dla federacji azjatyckich, australijskiej oraz związków Ameryki Południowej i Środkowej to przełom.

Jagiellonia wyśmiana, Kucharczyk też [MEMY]

Zobacz wideo

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.