Piłka nożna. Finansowe Fair Play UEFA się chwieje

Trybunał Sprawiedliwości zajmie się sztandarowym pomysłem Michela Platiniego. Prezes UEFA już wcześniej zaczął się z niego wycofywać.

Finansowe Fair Play UEFA (FFP) zaskarżyli do belgijskiego sądu kibice Manchesteru City i Paris Saint-Germain oraz belgijski agent Daniel Striani. Argumentowali, że regulacje łamią podstawowe zasady unijne, m.in. o wolnej konkurencji i swobodnym przepływie kapitału. Sąd zablokował wprowadzenie kolejnego etapu FFP i przekazał sprawę Trybunałowi Sprawiedliwości.

Jego decyzja może zdecydować o losie flagowego pomysłu Platiniego, który kilka lat temu uznał, że trzeba przeciwdziałać "finansowemu dopingowi", czyli utrzymywaniu futbolowych korporacji przez miliarderów ze skarbcami bez dna. UEFA zabrania inwestowania w klub prywatnych pieniędzy właściciela. FFP miało "zakończyć czas ekonomicznej bezmyślności i ślepoty". Chodziło o to, by kluby występujące w europejskich pucharach nie wydawały więcej, niż zarabiają. UEFA skupiła się na transferach i pensjach, na zarobkach z biletów, sprzedaży praw marketingowych i telewizyjnych, na umowach sponsorskich i działalności komercyjnej. Nie interesowały jej koszty budowy stadionów, centrów treningowych i szkolenia młodzieży.

Wprowadzanie pomysłu rozpisano na kilka etapów, tak by kluby miały czas na przystosowanie się. Przez pierwsze dwa lata mogły bezkarnie przynosić 45 mln euro straty, przez kolejne trzy - zaczynając od sezonu 2015/16 - 30 mln. Właśnie wprowadzenie tego etapu zablokował belgijski sąd.

Regulacje sprawdziły się tam, gdzie dzieje się źle. UEFA karze bowiem kluby, które mają zaległości wobec zawodników, innych zespołów oraz państwa. Nie ma możliwości, by bankrut, który ostatnią pensję wypłacił pół roku temu, grał w pucharach. Dlatego rok temu z Ligi Europy zostały wykluczone Skonto Ryga i Metalurg Donieck. Problem z FFP zaczynał się w klubach, które z wypłacalnością nie mają problemu. City i PSG przed rokiem zapłaciły po 60 mln euro grzywny, latem nie mogły wydać na piłkarzy więcej niż 70 mln euro, dodatkową karą było to, że do LM mogły zgłosić nie 25, a 21 piłkarzy.

Bogacze najbardziej się sprzeciwiali FFP i próbowali regulacje omijać. Trzy lata temu PSG podpisało czteroletnią umowę z Qatar Tourism Authority wartą 700 mln euro. Sponsor nie zapłacił za miejsce na koszulkach ani prawo do nazwy stadionu Parc des Princes. Życzył sobie tylko, by klub promował Katar. Qatar Tourism Authority, podobnie jak właściciel PSG Qatar Investment Authority, jest zarządzane przez katarski rząd. UEFA teoretycznie zabezpieczyła się przed próbami obchodzenia przepisów - jej komisja ocenia, czy kontrakty sponsorskie nie służą pompowaniu pieniędzy do klubu. Ten zawarty przez PSG zakwestionowała i nie uwzględniała w rachunkach. Wartą 560 mln euro umowę City z Etihad Airways UEFA jednak zaakceptowała, choć linie lotnicze należą do rządu Zjednoczonych Emiratów Arabskich, którego członkiem jest właściciel klubu szejk Mansour.

FFP nie uwzględnia też, że UEFA skupia 54 kraje, w których obowiązują różne przepisy podatkowe. A to oznacza, że obdarowanie piłkarza 1 mln euro pensji netto będzie więcej kosztowało we Francji niż w Hiszpanii. W rachunkach UEFA natomiast wyglądało to tak, że Francuzi wydają na pensje więcej niż Hiszpanie.

FFP betonowało europejską czołówkę. Kluby klasy średniej nie mogły już liczyć na to, że zostaną przejęte przez bogatego sponsora, który pozwoli im na sportowy awans. José Mourinho mówił, że UEFA doprowadziła do sytuacji, w której wciąż ścigająca czołówkę Chelsea nigdy nie doścignie pod względem ekonomicznym Manchesteru Utd, Realu, Barcelony i Bayernu.

Kilka miesięcy temu Platini powiedział, że regulacje zostaną poluzowane. Z przecieków wynikało, że UEFA pozwoli m.in. na dofinansowywanie klubów pod warunkiem, że władze udowodnią, że będą to inwestycje. Na przykład: będą chciały wydać więcej na piłkarzy, by awansować do LM. UEFA ma jednak oceniać, czy inwestycje mają szansę się zwrócić, więc nie ma mowy o tym, by np. Bogusław Leśnodorski włożył w Legię 100 mln euro.

Nie wiemy, czy Platini zapowiedział zmiany, bo bał się skargi do Trybunału. Arsene Wenger twierdził, że presję wywarły kluby z kontynentu, zaniepokojone rekordowym kontraktem telewizyjnym Premier League. Przez następne trzy lata Anglicy zarobią na nim 5,1 mld funtów. Inni o takich pieniądzach nie mogą marzyć. To kolejne miękkie podbrzusze pomysłu Platiniego - najlepszy w Niemczech Bayern dostaje od telewizji 38 mln euro, ostatni zespół Premier League w następnym sezonie zarobi aż 139 mln. - FFP wniosło trochę dobrego do piłki, ale w całości nigdy nie zadziałało - mówił trener Arsenalu. I jeśli Trybunał Sprawiedliwości uzna, że łamie zasady UE, już nigdy nie zadziała.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.