MŚ w Katarze. Bohater Szmal

Polscy piłkarze ręczni zagrali najlepszy mecz na mundialu w Katarze i pokonali Szwecję 24:20. W środę w ćwierćfinale zagrają z Chorwacją. Relacja na żywo w Sport.pl.

- Porażka oznaczała, że wracamy do domu, a my nie chcieliśmy wracać - mówił Bartosz Jurecki. Polacy wygrali niespodziewanie, to Szwedzi byli faworytami bukmacherów. Ale wczoraj trafili na dobrze grających biało-czerwonych i świetnie interweniującego Sławomira Szmala. 12 obronionych rzutów na 32 to dobra, 38-procentowa skuteczność. Ale nie tylko o statystykę chodzi. Polski bramkarz, robiąc szpagat, bronił rzuty rywali, przerwał nawet szwedzką kontrę na połowie boiska. Był niesamowicie zmotywowany.

I nie tylko on. Polska ławka rezerwowych kipiała z emocji. Karol Bielecki co chwila podpowiadał, jak zespół ma się ustawić. Widać było, że biało-czerwoni za żadne skarby nie chcieli w poniedziałek zakończyć udziału w MŚ.

- Wszyscy żyliśmy na ławce, podpowiadaliśmy sobie - mówił, schodząc do szatni, Bartosz Jurecki. Na boisku spędził tylko osiem minut i 20 sekund, ale wyczerpany był jak pozostali. No i miał stalowe nerwy. Jeszcze kilka dni temu krytykowano go, jako jednego z tych, którzy nie potrafili pokonać z rzutu karnego bramkarza Arabii Saudyjskiej - w poniedziałek wykorzystał wszystkie cztery karne. A naprzeciwko siebie miał świetnych Mattiasa Anderssona i Johana Sjöstranda, czyli tych, którzy chcieli powstrzymać biało-czerwonych.

- Czuliśmy, że jeśli zagramy poprawnie w obronie, to jest szansa, by wygrać - powiedział Piotr Chrapkowski. I to faktycznie był klucz do zwycięstwa. Polacy od początku turnieju mają problemy w ataku, w defensywie trzeba było ustawić ścianę, nie pozwolić skontrować się Szwedom, którzy są w tej dziedzinie mistrzami.

Można było odnieść wrażenie, że po słabszym początku meczu Polacy opanowali sytuację. - Sławek Szmal, Sławek Szmal! - dopingowali polscy kibice, gdy bramkarz po raz kolejny obronił rzut rywali, a w 23. minucie - rzut karny speca w tym elemencie Niclasa Ekberga. Mało tego, chwilę później karnego wykorzystał Bartosz Jurecki i Polacy pierwszy raz wyszli na trzybramkowe prowadzenie (8:5). Szwedzi, wicemistrzowie olimpijscy z Londynu, przez dziewięć minut nie potrafili zdobyć bramki!

- Grają tak samo jak Duńczycy. Twardo bronią i czekają na okazję do kontry - przypominał Zygfryd Kuchta, świetny przed laty zawodnik i trener, a teraz jako wiceprezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce szef ekipy na mundialu w Katarze. Z Danią Polacy polegli gładko, na Szwedów w meczu o przetrwanie byli potrójnie zmotywowani.

Rywale potwierdzili swoja klasę w ostatnich pięciu minutach przed przerwą. Najpierw zniwelowali różnicę dwoma trafieniami, a na bramkę Michała Jureckiego ze skrzydła odpowiedzieli kolejnymi czterema! Minutę przed przerwą wygrywali już 11:9. Na przerwę schodzili prowadząc jednym golem.

Przez większość drugiej połowy to jednak Polacy prowadzili a Szwedzi gonili. Trzy i pół minuty przed końcem bombę do bramki rywali posłał Michał Jurecki, a sposobu na karne jego starszego brata nie znalazł też wprowadzony do bramki Sjöstrand. Było 22:19. Szwedzi wycofali bramkarza, ale Mattias Zakrisson zrzucił obok bramki i Michael Biegler wziął czas.

Rywale pilnowali Polaków na całym boisku, ale piłkę po długim podaniu dostał samotny Wiśniewski, zdobywając na 37 sekund przed końcem gola na 23:20.

- Dziękujemy, dziękujemy! Jeszcze Polska nie zginęła - polscy kibice oszaleli. Radość była taka, że gdy ogłaszano MVP meczu, do odebrania nagrody wyszedł zaskoczony Bartosz Jurecki. Okazało się jednak, że wyróżniono jego młodszego brata Michała.

- Mieliśmy problem z atakiem pozycyjnym, z rzutami z dziewiątego metra. Niestety, bez Kima Anderssona tak to wygląda - powiedział Sport.pl smutny Johan Flinck, dziennikarz szwedzkiego "Aftonbladet". Andersson - największy gwiazdor rywali - opuścił mecz z powodu kontuzji barku. Ale przecież Polacy także mieli problemy kadrowe, uraz wykluczył ze spotkania Krzysztofa Lijewskiego (zastąpił go Piotr Masłowski). W meczu z Danią kontuzji nabawili się też skrzydłowy Robert Orzechowski oraz rozgrywający Piotr Chrapkowski i Mariusz Jurkiewicz. Ten ostatni grał wczoraj 40 minut, Chrapkowski - 9. - Może coś w tym jest, że im trudniejsza nasza sytuacja kadrowa, tym bardziej się mobilizujemy - stwierdził Wiśniewski.

W środowym ćwierćfinale Polacy zmierzą się z Chorwacją, która w 1/8 finału pokonała Brazylię 26:25. Wcześniej wygrała wszystkie mecze w grupie, bijąc m.in. Macedonię i Austrię. Na ostatnich mistrzostwach świata Chorwaci zdobyli brązowy medal, ubiegłoroczne Euro skończyli na czwartej pozycji.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.