Rosja, fabryka dopingu

Wystarczy wysłać SMS-a z numerem próbki dopingowej, aby być czystym. O ile zapłaciło się haracz. System, w którym państwo rosyjskie sponsoruje, organizuje i tuszuje doping, opisał reportaż w niemieckiej telewizji ARD.

- Sport jest tutaj pod pełną kontrolą władz. A Władimir Putin, jak żaden inny współczesny przywódca, zrozumiał, jak należy uprawiać politykę poprzez sport. Były igrzyska w Soczi, będzie mundial w 2018 roku - same sukcesy. Starają się tam ukryć ciemną stronę, ale to wszystko jest jak beczka prochu. W końcu wybuchnie - mówi Hajo Seppelt, najbardziej znany niemiecki dziennikarz zajmujący się dopingiem. To jego zespół przygotował godzinny reportaż "Jak Rosja produkuje mistrzów" pokazany wczoraj w ARD.

Autorzy dotarli do dokumentów, nagrań i zdjęć pokazujących stopień zorganizowania rosyjskiego dopingu, ale też do materiałów, które mogą skompromitować Międzynarodową Federację Lekkoatletyczną (IAAF). Udało im się przekonać do rozmów niektórych trenerów i sportowców. Choć nie wszyscy chcieli się wypowiadać oficjalnie, bo - jak tłumaczyli - ci, którzy chcieliby ujawniać takie tajemnice, są zastraszani.

Doping jako dziedzictwo ZSRR

Film powstawał od marca, jest kolejnym odcinkiem pięcioletniej już serii "Tajemnice dopingu", w której pokazywano oszustwa m.in. w sporcie Chin, Kenii czy Białorusi. Ale Seppelt mówi, że skala tego, co się działo w Rosji, mimo wszystko go zaskoczyła. - Ich system to dziedzictwo ZSRR. Choć oczywiście jest teraz udekorowany wszelkimi symbolami skomercjalizowanego, kapitalistycznego sportu - mówi autor.

Rosją zajął się przy okazji igrzysk w Soczi. Tam Rosjanie wygrali klasyfikację medalową (33 medale) i żaden ich sportowiec nie został złapany na dopingu (w poprzednich sześciu kolejnych igrzyskach zimowych i letnich zawsze mieli jakąś wpadkę). - To fasada, która nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Zarówno rosyjska agencja antydopingowa, jak i laboratorium w Moskwie oraz rosyjskie federacje sportowe tworzą system ochrony interesów narodowych i tuszowania dopingu. W żadnym innym kraju nie ma tyle kontroli co w Rosji. Ale dla mnie to tylko mydlenie oczu - mówi Seppelt.

Płać, to będziesz czysta

Jak wygląda system kontroli w Rosji, pomaga zrozumieć opowieść Lilii Szobuchowej. Gwiazda maratonu (trzy razy wygrywała w Chicago, raz w Londynie) opowiada przed kamerą, że przez lata unikała dyskwalifikacji mimo ciągłego dopingu we krwi. Płaciła za to haracz - za dopuszczenie do igrzysk w Londynie, mimo dyskwalifikującego wyniku testu, zapłaciła, jak szacuje, 450 tys. euro. W gotówce, w trzech ratach. W tuszowaniu miał jej pomóc szef rosyjskiej lekkoatletyki i skarbnik międzynarodowej federacji (IAAF) Walentin Bałachniczew. Seppelt dotarł do korespondencji między Bałachniczewem a Gabrielem Dolle, który do niedawna zajmował się w IAAF walką z dopingiem, ale w tym roku nieoczekiwanie odszedł z federacji. Według informacji "L'Equipe" sprawą Szobuchowej zajmie się komisja etyki IAAF.

Do kamery niemieckiej telewizji wypowiada się także biegaczka Julia Rusanowa. Opowiada o pigułkach, które podsuwał trener, o systemie tuszowania, w który byli zaangażowani m.in. szef wyszkolenia związku lekkoatletycznego Aleksiej Mielnikow i wieloletni szef laboratorium w Moskwie - jedynego w Rosji, które ma akredytację Światowej Agencji Antydopingowej - Grigorij Rodczenkow. Sportowiec, który płacił haracz od swoich zarobków, po kontroli wysyłał komu trzeba SMS-a z numerem pobranej od niego próbki i mógł już spać spokojnie. A żeby uchronić go przed wpadką zagranicą, robiono mu przed wyjazdem badanie sprawdzające.

W przypadku Rodczenkowa nic już zdziwić nie może. Szef moskiewskiego laboratorium został w 2011 r. aresztowany pod zarzutem rozprowadzania środków dopingujących, ale śledztwo umorzono po 16 miesiącach. Mniej szczęścia miała siostra Rodczenkowa, Marina, była lekkoatletka, którą skazano za nielegalny handel lekami.

- Oni faszerują sportsmenki tym wszystkim. Jak jedna wpadnie, to biorą następną - tłumaczy Rusanowa.

Ministerstwo poleca gaz

On zaczął się przyglądać bliżej rosyjskim praktykom dopingowym dopiero przy okazji przygotowań do igrzysk w Soczi. Jego zespół odkrył wówczas w Rosji m.in. próby dopingu mało znanym wcześniej środkiem: Full Size MGF. Czyli niewykrywalną odmianą zakazanych czynników wzrostu, testowaną wcześniej tylko na zwierzętach, więc bardzo ryzykowną. Po igrzyskach ARD przygotowała kolejny reportaż: o użyciu w rosyjskich przygotowaniach olimpijskich ksenonu. Gazu, który wtedy nie był jeszcze zabronionym środkiem dopingującym, bo Światowa Agencja Antydopingowa nie miała informacji, że ksenon jest podawany sportowcom i że może działać podobnie jak EPO, podnosi też poziom testosteronu. Od września 2014 r. ksenon i argon, inny gaz szlachetny, są już na liście zabronionych w sporcie, głównie dzięki informacjom o ich używaniu przez Rosjan. Pierwszy opisał to "The Economist", potem sprawą zajęli się właśnie dziennikarze śledczy Seppelta. Dotarli do oficjalnych dokumentów potwierdzających, że Rosjanie już od 10 lat podawali swoim wyczynowym sportowcom mieszankę ksenonu z tlenem. Polecało ją rosyjskie ministerstwo sportu, a Centrum Atom-Med - producent ksenonu do użytku medycznego - dostawało od państwa oficjalne podziękowania za wkład w przygotowania sportowców. 70 procent medalistów z Aten 2004 i Pekinu 2008 stosowało ten gaz, który działał długo i pomagał zarówno w przygotowaniu do startu, jak i w regeneracji po nim.

Po tych reportażach do ekipy Seppelta zaczęli zgłaszać się ludzie znający kulisy rosyjskiego sportu, by opowiedzieć o wielu nieodkrytych jeszcze sprawach.

Order dla Putina

Pytanie, czy rewelacje ARD, zwłaszcza w sprawie IAAF, skłonią do jakiejkolwiek refleksji międzynarodowe federacje. Jeszcze w październiku podczas międzynarodowej konferencji w Czeboksarach pod hasłem "Rosja, potęga w sporcie" Międzynarodowa Federacja Pływacka przyznała swoje najwyższe odznaczenie Władimirowi Putinowi. Prezydent otrzymał order mimo serii wpadek dopingowych rosyjskich zawodników, przez którą groziło Rosjanom zawieszenie całej ich federacji (to kara, którą można zastosować, gdy w ciągu roku złapanych zostaje co najmniej czterech sportowców z danego kraju). Wpadła m.in. rekordzistka świata Julia Jefimowa. W ostatnich latach takie sankcje dla całej federacji po serii wpadek zostały na Rosję nałożone w wioślarstwie, a seria dopingowych przypadków ciągnie się też od kilku lat w rosyjskim biatlonie i lekkiej atletyce. Nie przeszkodziło to Międzynarodowej Federacji Lekkoatletycznej zorganizować ostatnich mistrzostw świata właśnie w Rosji, w Moskwie. Za testy antydopingowe odpowiadał podczas nich Grigorij Rodczenkow. A przyszłoroczne pływackie mistrzostwa świata odbędą się w Kazaniu.

Sex sells? Kto w sporcie stosuje to marketingowe hasło? Przykłady

Czy wydaje ci się, że doping jest w zawodowym sporcie prawdziwą epidemią?
Więcej o:
Copyright © Agora SA