Czarne tabu Rosji. Rosyjski futbol ma problem z rasizmem

- Mamy już w drużynie sześciu czarnych, chcecie mi wcisnąć siódmego? - rzucił trener rosyjskiego pierwszoligowca z Rostowa. Kary nie będzie. Jak zwykle. Inaczej Rosjanie musieliby uznać, że mają problem z rasizmem

Igor Gamuła poinformował też na konferencji prasowej, że pięciu rosyjskich piłkarzy się rozchorowało i boi się, że to Afrykanie zarazili ich ebolą. A kiedy o incydencie napisały oburzone anglojęzyczne media, Rosjanie tłumaczyli, że pochodzący z Ukrainy szkoleniowiec FK Rostów nad Donem to znany żartowniś.

"Żartowniś" odpowiadał po meczu z Uralem Swierdłowsk na pytanie, czy zamierza zatrudnić Kameruńczyka Beno^ta Angbwę (oglądał spotkanie z trybun). Tubylców trener nie zbulwersował, a gdy został skrytykowany przez cudzoziemców, wsparli go szefowie klubu i federacji. Tylko afrykańscy piłkarze - za namową Siyandy Xulu, obrońcy z RPA - na znak protestu odmówili wyjścia na trening. Zmienili zdanie dopiero po publicznych przeprosinach szkoleniowca i mediacji działaczy, po której wiceprezes Aleksandr Szykunow ogłosił, że drużyna Gamule "przebaczyła".

Rosja dla Rosjan

Właściwie po każdej kolejce ligi rosyjskiej można przeczytać o obrażaniu ciemnoskórych piłkarzy. Nawet wielkich gwiazd - kilka lat temu po meczu Zenita St. Petersburg - Anży Machaczkała miejscowy kibic wręczył banana Roberto Carlosowi, brazylijskiemu mistrzowi świata i byłemu piłkarzowi Realu Madryt. Rasistę zidentyfikowano (okazał się nim student), ale żadnej kary nie poniósł - z braku odpowiedniego prawa. Kilka miesięcy później organizacja kibiców Zenita zaapelowała do władz klubu, by nie kupować zawodników z Afryki i Ameryki Południowej: "Nie jesteśmy rasistami, jednak brak czarnych piłkarzy jest dla nas ważnym elementem tradycji". Grający tam Brazylijczyk "Hulk" jest regularnie obrażany.

Podczas wrześniowych derbów Moskwy między Torpedem i Dynamem występujący u tych drugich Christopher Samba zszedł z boiska, bo nie mógł znieść okrzyków naśladujących odgłosy małpy. Federacja ukarała gospodarzy (zamknęła część trybun), a także... kongijskiego piłkarza. Za niesportowe gesty i samowolne opuszczenie boiska został zawieszony na dwa mecze. On już drugi raz usiłuje wytrzymać w Rosji - gdy przed rokiem uciekał z Moskwy (tam mieszkali i ćwiczyli zawodnicy Anży), tłumaczył się m.in. tym, że z trybun fruwały w jego kierunku banany.

Rasistów nie powstrzymuje nawet Liga Mistrzów. W poprzedniej edycji fani CSKA Moskwa wyzywali kapitana Manchesteru City "Yayę" Touré. Iworyjczyk poskarżył się sędziemu, po meczu apelował o zamknięcie stadionu. Zapowiedział też, że może zbojkotować mundial w 2018 roku. A Liberyjczyk Sekou Oliseh z Kubania Krasnodar mówił po aferze z Gamułą: - Ciągle słyszę "uchanie", kiedy nasi ciemnoskórzy zawodnicy są przy piłce. Staramy się nie zwracać na to uwagi. Od trzech lat jestem w Rosji i przywykłem. Takie są realia.

Apele do Putina... bez odpowiedzi

Po każdej aferze federacja zapowiada walkę z rasizmem, ale kolejne wybryki bagatelizuje dopóty, dopóki nie poczuje presji z zagranicy. Wtedy nakłada grzywny. A media zaczynają wyliczać rasistowskie incydenty z innych krajów. - To problem globalny, a nie rosyjski - mówi niedawno minister sportu Witalij Mutko. - A u nas na pewno nie jest poważny, ponieważ jesteśmy poważnym, cywilizowanym krajem. Igrzyska w Soczi czy wyścig Formuły 1 pokazały, że rasizmu w Rosji nie ma. Jeśli ktoś zarzuca nam, że jest inaczej, to z powodów politycznych - tak minister Mutko odpowiadał na apel Jerome'a Champagne'a, kontrkandydata Seppa Blattera w przyszłorocznych wyborach na prezesa FIFA, o zaostrzenie w Rosji kar za rasizm na stadionach.

Piara Powar, dyrektor organizacji Futbol przeciwko Rasizmowi w Europie, zaapelował do prezydenta Władimira Putina i premiera Dmitrija Miedwiediewa, by zajęli się problemem. - Przyszedł czas, by publicznie powiedzieli, że trzeba z tym skończyć. Bez nich nic się nie zmieni. I jest prawdopodobne, że w trakcie mundialu w 2018 roku jakaś afrykańska drużyna wycofa się z powodu obraźliwych zachowań kibiców.

Reakcji nie ma, bo - jak piszą nieulegający władzy dziennikarze - byłaby równoznaczna z przyznaniem, że w Rosji jest rasizm. Co do tego zresztą nie ma wątpliwości, wystarczy poczytać fora internetowe pod informacjami z Rostowa. Większość popiera Gamułę i apeluje do klubów o pozbycie się ciemnoskórych zawodników. Według prowadzącego niezależne badania opinii publicznej Centrum Jurija Lewady 54 proc. mieszkańców popiera nacjonalistyczne hasło "Rosja dla Rosjan".

Rasizm FIFA widzi wybiórczo

Światowe władze piłkarskie bezwzględną walkę z rasizmem ogłaszają od lat. Co pewien czas hucznie wprowadzają nowe karomierze albo zapowiadają wprowadzenie nowych, nawołują, by dla klubów tolerujących rasizm na trybunach nie mieć litości, zachęcają, by za recydywę wręcz wyrzucać z rozgrywek. Wzmożenie ogarnia ich zwłaszcza po głośniejszych i bardziej spektakularnych incydentach, jak ubiegłoroczny sparing Milanu, podczas którego cała drużyna, oburzona wyzywaniem czarnoskórych piłkarzy i zainspirowana wściekłą reakcją Kevina-Prince'a Boatenga, zeszła do szatni. I już na boisko nie wróciła.

Dymu było już sporo, ognia prawie wcale. Nakładane grzywny nie uderzają w finanse klubów, wyglądają raczej na alibi pozwalające odfajkować przykry obowiązek ukarania przestępstwa. Tymczasem przepisy FIFA stanowią, że za incydenty rasistowskie należy klubom odejmować punkty, a potem spuszczać je do niższej ligi lub wyrzucać z rozgrywek. Natomiast piłkarzy - dyskwalifikować na co najmniej (!) pięć meczów.

Najcięższy wyrok skazujący za rasizm na trybunach odważyli się nałożyć jedynie Brazylijczycy. W sierpniu członkowie ich najwyższego sądu sportowego jednogłośnie postanowili wyrzucić z rozgrywek pucharowych Gremio, którego fani wyzywali od małp Aranhę - wszystko zarejestrowały kamery - bramkarza drużyny Santosu. Zawieszony został także - na trzy miesiące - sędzia Wilton Pereira de Sampaio, który nie reagował na zachowanie kibiców ani nie poinformował o nim w raporcie. A kibice spędzą najbliższe dwa lata spętani zakazem stadionowym. To pierwszy tak drastyczny wyrok za rasizm w dziejach futbolu.

Wciąż jest zatem tak, że każdy karze za podobne incydenty, jak chce. Włosi zamykają trybuny nawet za tzw. dyskryminację terytorialną, która polega na tym, że np. kibice z północnych miast ryczą, że neapolitańczycy śmierdzą. A działacze FIFA wykrywają problem najchętniej tam, gdzie im wygodnie. Z wyspiarzami mają na pieńku - brytyjska prasa najostrzej krytykuje światowe władze - więc prezes Sepp Blatter publicznie obwołuje ich rasistami (bo nie podoba im się przyznanie mundialu Katarowi), a jego zastępca Jeffrey Webb, odpowiedzialny właśnie za walkę z rasizmem, wytyka, że w 92 klubach lig zawodowych pracuje tylko dwóch czarnoskórych trenerów. I że równie mało zatrudnia się czarnoskórych działaczy. Problem rosyjski - wielokrotnie drastyczniejszy, pełen latających bananów i małpich pohukiwań - dostrzega o tyle, że uważa go za "wyzwanie" przed mundialem w 2018 roku.

O Władimirze Putinie i absurdach współczesnej Rosji przeczytaj w książkach >>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.