Puchar Davisa. Katastrofa Janowicza

Lawina błędów, chaos w ofensywie, a na koniec zwieszona głowa po porażce z 17-letnim juniorem Borną Coriciem. Lider Polaków sensacyjnie poległ w piątek na Torwarze i biało-czerwoni przegrywają z Chorwacją w Pucharze Davisa 0-2. Teraz muszą liczyć na cud.

W Warszawie, gdzie stawką jest awans do barażu o Grupę Światową rozgrywek, zaczęło się zgodnie z planem, czyli od porażki Michała Przysiężnego (ATP 73) z Marinem Ciliciem (ATP 26) 1:6, 4:6, 4:6.

Inny wynik w tej konfrontacji byłby ogromną niespodzianką, bo Polak w tym sezonie grał słabo - od stycznia zdołał zwyciężyć w raptem jednym singlowym pojedynku. Lepszego drugiego singlisty jednak biało-czerwoni na dziś nie mają. Łukasz Kubot jest w rankingu niżej i też nie grzeszył ostatnio nadmiarem formy. Cilić, były nr 9 na świecie i półfinalista Australian Open, wręcz przeciwnie - w formie jest wybornej, wygrał w tym sezonie już 20 razy, zgarnął dwa turnieje, a w Indian Wells urwał seta Novakovi Djokoviciowi.

- Na treningach grało mi się super, ale na meczu byłem spięty, denerwowałem się, nie uderzałem tak, jak chciałem. Chyba zabrakło mi pewności siebie. Ten rok nie był na razie dla mnie zbyt udany - wzdychał Przysiężny.

Jego porażka miała jednak nie mieć większego znaczenia, bo Polacy zakładali, że Janowicz (ATP 21) spokojnie poradzi sobie w drugim pojedynku z Coriciem, zastępującym nieobecnego Ivana Dodiga.

Młodziutki Chorwat, szczuplutki, niższy od Janowicza o głowę, w światowym rankingu zajmuje 295. miejsce i dopiero zaczyna zawodową karierę. Eksperci przewidują, że może być to kariera wielka, bo jako junior podbił m.in. US Open, prowadził też w rankingu zawodników do 18. roku życia. Jego styl gry - wybuchową mieszankę obrony i ataku - porównują do Djokovicia. Ale patrząc na doświadczenie, ogranie w ważnych meczach i siłę ognia, zdecydowanym faworytem był Janowicz, półfinalista zeszłorocznego Wimbledonu.

Pierwszy set nie zapowiadał katastrofy, Polak wygrał go w swoim stylu rewolwerowca - dużo ryzykując i mocno strzelając. Potem jednak Corić nauczył się, jak przetrzymywać nawałnicę Janowicza. Lepiej czytał jego serwisy. Gdy wymiany stały się dłuższe, gra Polaka nie była już taka skuteczna. Brakowało precyzji, regularności i pomysłu - innego niż dropszoty, do których Corić dobiegał - jak zaatakować zdolnego juniora. Walka trwała w sumie pięć setów - dla Coricia był to pierwszy tak długi mecz w karierze! - ale błędów Janowicza było za dużo. Polak przegrał ostatecznie 6:2, 2:6, 5:7, 7:5, 4:6.

Dla młodego Chorwata to największy sukces w karierze, dla Janowicza - jedna z boleśniejszych porażek.

Żeby awansować do barażu o grupę światową, Polacy muszą teraz wygrać wszystkie pozostałe pojedynki. Dziś w deblu Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski zmierzą się z Mate Paviciem i Marinem Draganją. Teoretycznie to najłatwiejsza część planu. 22-letni Draganja (50. w deblowym rankingu ATP) w Pucharze Davisa debiutuje, a 21-letni leworęczny Pavić (53. ATP) rozegrał dotąd raptem dwa mecze.

Młodzi Chorwaci są zgrani, bo z małymi przerwami od dwóch sezonów występują razem w zawodowych turniejach, ale ich osiągnięcia - w tym roku dwa półfinały challengerów, finał imprezy ATP w Chennai, półfinały w Zagrzebiu i Marsylii - trudno porównywać z dorobkiem Polaków. Fyrstenberg z Matkowskim (28. i 29. ATP) razem grają od 12 lat, zgromadzili 14 tytułów i 22 finały, w tym kończącego sezon turnieju Masters w Londynie i wielkoszlemowego US Open w 2011 r. Z kortu jako para podnieśli ponad 5 mln dol. Od lat są w ścisłej czołówce światowej, a w Pucharze Davisa przegrywają wyłącznie od wielkiego święta, na siedem ostatnich pojedynków - tylko raz. W przegranym w zeszłym roku 1-4 barażu o Grupę Światową z Australią to właśnie debel dał Polakom jedyny punkt.

- Rywale są młodzi i ambitni, powalczą, ale z Mariuszem gramy już w Pucharze Davisa tak długo, że jesteśmy raczej spokojni. Gra się do trzech wygranych setów, bez super tie-breaków jak w turniejach ATP, jest mniej przypadku. Na tak długim dystansie znaczenie ma doświadczenie. Nawet jeśli czymś nas zaskoczą, będziemy mieli czas, by zareagować i zmienić taktykę - powiedział Matkowski, którego potężny serwis jest znakiem firmowym polskiej pary.

- Korty w Warszawie są szybkie i bardzo nam pasują. O naszą formę jestem spokojny. Ostatnio przegraliśmy w I rundach w Indian Wells i Miami, ale po niezłych meczach z bardzo mocnymi parami. Wyniki były gorsze niż gra - zapewnił Matkowski.

Debliści są faworytami. Dużo trudniej będzie w niedzielę - najpierw w starciu liderów Janowicz zmierzy się z Ciliciem, a potem Przysiężny z Coriciem. Po tym co obaj Polacy pokazali w piątek, zdrowy rozsądek podpowiada, by w obu meczach stawiać na Chorwatów.

Więcej o:
Copyright © Agora SA