Liga Mistrzów. Kto prześladuje angielski futbol?

W ostatnich dwóch sezonach tylko jeden reprezentant Premier League dotarł do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Tej wiosny odpadło już dwóch, więc wyspiarze szukają winnych. Relacja na żywo z wtorkowego meczu Chelsea - Galatasaray od godz. 20.45 na Sport.pl.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Na 1/8 finału udział w Champions League zakończyły Arsenal i Manchester City (przegrały odpowiednio: z Bayernem i Barceloną). W tym tygodniu zdecydowanym faworytem jest tylko Chelsea, która we wtorek podejmie Galatasaray (w Stambule było 1:1). LM to ukochane rozgrywki trenera José Mourinho, na Stamford Bridge pełno jest piłkarzy, którzy wszystko już w futbolu widzieli i wszystko przeżyli. U siebie wpadki liderowi Premier League zdarzają się rzadko, w tym sezonie tylko dwa mecze kończył wynikami, które premiowałyby Turków. Londyńczycy przegrali z Basel 1:2 i zremisowali 2:2 z West Bromwich Albion.

Zadanie Manchesteru United jest zdecydowanie trudniejsze. Piłkarze Davida Moyesa przegrali w Pireusie z Olympiakosem 0:2, w środę awans da im zwycięstwo trzema golami (a wynik 2:0 - dogrywkę). Ale w tym sezonie tylko raz wygrali na Old Trafford tak wysoko - z Norwich w Pucharze Ligi (4:0).

Szansa na to, by obecny sezon był lepszy od poprzedniego, jest jednak niemała, bo ubiegłej wiosny ani jedna angielska drużyna nie dotrwała do ćwierćfinałów. A nawet jeśli przez 1/8 finału przebrnie dwóch reprezentantów Premier League, wyspiarze do końca zadowoleni nie będą, oni wciąż wzdychają do czasów, gdy trzej dochodzili do półfinałów (lata 2007-09). Dlatego zastanawiają się, czy liga, którą lubią nazywać "najlepszą na świecie", naprawdę jest taka silna.

Po latach narzekania na brak przerwy zimowej (to podobno również główna przyczyna porażek reprezentacji na wielkich turniejach) trenerzy i piłkarze rzucili się na ligowy kalendarz. Jeszcze przed startem fazy pucharowej trener Arsenalu Arsene Wenger mówił, że "władze Premier League nie robią nic, by pomóc występującym w pucharach". Po meczu z Galatasaray Frank Lampard narzekał, że w innych krajach dba się o drużyny z LM. W końcu Mourinho po sobotniej porażce z Aston Villą wypalił: Dlaczego nikogo nie obchodzą problemy angielskich drużyn? Nie rozumiem, dlaczego Galatasaray może zagrać ligowy mecz w piątkowy wieczór, a my musimy w sobotę. Nie wydaje mi się, żeby w piątek na stadionie była gorsza frekwencja, telewizje też by nie straciły, bo spotkanie nie miałoby konkurencji.

Wszyscy skarżą się na telewizje, bo w praktyce to one odpowiadają w Anglii za terminarz. I to z nimi musiałyby się porozumieć władze ligi, żeby rozgrywać mecze także w piątki. Skoro jednak same stacje nie wpadły na ten pomysł, najwidoczniej uznają, że im się nie opłaca. Biorąc pod uwagę, że za prawa do transmisji meczów Premier League płacą 1,8 mld funtów rocznie, mało prawdopodobne, by ugięły się przed żądaniami trenerów i piłkarzy. Oni poniekąd mają rację, wskazując, że przed spotkaniami 1/8 finału Milan, PSG, Schalke i Galatasaray grały w piątki, a City, United i Arsenal - w niedzielę. Ale przecież tak samo było w połowie poprzedniej dekady, wtedy dzień mniej na przygotowania klubom z Wysp nie przeszkadzał.

A dyskusja o sile Premier League pewnie się nie skończy, niezależnie od wyników w Champions League. Wenger jeszcze przed rewanżem z Bayernem stwierdził, że tak silna jak teraz liga angielska nie była nigdy. Były pomocnik Manchester United Roy Keane uważa natomiast, że przez ostatnie lata Anglicy przechodzili pranie mózgów, a nazywanie Premier League "najlepszą na świecie" jest nonsensem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.