ME w siatkówce. Polska znów pełna zagadek. Czy rozwikła je na medal?

Na pierwsze u nas mistrzostwa Europy siatkarzy wystawiamy drużynę po przejściach. Po ostrych przejściach. Ale nastał taki czas, że na tej imprezie zawsze, bez względu na aktualne okoliczności, wypada skakać po medal. Pierwszy mecz gramy z Turcją w piątek o 20. Relacja Z Czuba i na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl Live.

O męskiej reprezentacji nader często piszemy, że jest po przejściach, bo nie umie się zdecydować, gdzie jej miejsce - albo dotyka gwiazd, albo szoruje po dnie. Nikt poważnie aspirujący do światowej czołówki nie popada w porównywalne skrajności.

Tym razem Polacy zsunęli się wyjątkowo nisko i na wyjątkowo długo. Od lat popisy ładne przeplatali z paskudnymi, teraz najpierw przerżnęli igrzyska w Londynie - ulegli Australii, co skazało ich na późniejszych mistrzów Rosjan już w ćwierćfinale - a następnie sromotnie przegrali Ligę Światową. Dali najsłabszy występ obrońców tytułu w historii tych rozgrywek.

Chyba jeszcze bardziej sugestywnie wygląda najprostszy statystyczny bilans, mecze o stawkę łączący z towarzyskimi. W roku bieżącym wygrali zaledwie siedem z rozegranych 18. A gdybyśmy rozciągnęli obliczenia na ciut bardziej odległą przeszłość, o nieszczęsny finisz turnieju olimpijskiego, to czarna seria składałaby się z dziewięciu zwycięstw odniesionych w 21 ostatnich próbach. Tak ponuro pod reprezentacyjną siatką nie było od blisko dekady.

Nic dziwnego, że Andrea Anastasi zareagował. I to

zadziałał drastycznie,

zwłaszcza ze swojej perspektywy. Zanim wyciął z kadry Zbigniewa Bartmana, zapewne bił się z myślami nie dlatego, że deliberował nad graczem dotąd absolutnie kluczowym, dźwigającym ofensywę, lecz dlatego, że niszczył własne dzieło. Kiedy trenerzy zaczynają pracę, łatwo im wykonywać nawet zamaszyste ruchy personalne - zazwyczaj powszechnie oklaskiwane jako odważne - bo jeszcze działają na zimno, nie zdążyli się do nikogo (lub niczego, gdy chodzi o koncepcję) przywiązać ani zrazić. Z czasem praca staje się bardziej sprawą osobistą. A włoski selekcjoner sam Bartmana - jako przyjmującego przesuniętego na pozycję atakującego - wymyślił i stworzył. Ze skutkiem mieniącym się wszystkimi kolorami medali, brązowym w Lidze Światowej i ME, srebrnym w Pucharze Świata, złotym w LŚ.

Anastasi postanowił też, że najstarszego w kadrze, mającego w dorobku imponujące 313 gier dla kraju Krzysztofa Ignaczaka (rocznik 1978) będzie wyręczał najmłodszy po Grzegorzu Boćku (1991) Paweł Zatorski (1990). Postanowił brawurowo, pokazując, że ma istotną trenerską cnotę - elastyczność, gotowość do porzucenia metod, które już przywiodły go do sukcesu. Czy wybrał słusznie, nie wiemy. Czekamy na mistrzostwa.

W każdym razie znów przybyło uznanych nazwisk, które z rozmaitych względów wypadły poza reprezentację. Pomyślmy o złożonej z nich drużynie - z rozgrywającym Pawłem Zagumnym, atakującym Mariuszem Wlazłym, libero Ignaczakiem, środkowymi Danielem Plińskim i np. powoływanym jeszcze niedawno Grzegorzem Kosokiem, przyjmującymi Bartmanem i jeszcze kimś, niech będzie to Wojciech Włodarczyk, z którego trener zrezygnował w ostatniej chwili. Czy ta siódemka nie byłaby zdolna wyskoczyć wręcz wyżej niż podstawowa siódemka wyselekcjonowana przez Anastasiego? To ćwiczenie wyobraźni uświadamia, że grupą po przejściach możemy Polaków obwołać nie tylko z powodu szokująco słabych ostatnio wyników, i przede wszystkim przypomina, że przynajmniej teoretycznie w męskiej siatkówce dysponujemy już całkiem rozległymi zasobami ludzkimi. Na tyle rozległymi, by także ubytki pokaźniejsze niż pojedyncze, nawet obwieszone medalami, nie wywoływały powszechnego defetyzmu.

Dopiero gdy siatkarze Anastasiego przeskoczą rywali z grupy, czyli nieprzyzwyczajone do marzeń o medalach Turcję, Słowację i Francję, stoczą mecz lub mecze (patrz ramka), które oddzielają kolejną bolesną klęskę od nadziei na sukces, czyli podróży na półfinały do Kopenhagi. Bukmacherzy zgodnie - i krajowi, i zagraniczni - w rankingu faworytów mistrzostw kontynentu umieszczają

Polskę tylko pod Rosją,

ale jej aktualnej formy nie znamy. Na Memoriale Wagnera widzieliśmy, że osowiali w trakcie Ligi Światowej siatkarze ożyli, w każdym razie sprawiali wrażenie ludzi, którzy znów czerpią frajdę z gry. I Holendrów oraz Niemców pokonali dość swobodnie. Na jedyną próbę miarodajną w perspektywie walki o medale ME - 1:3 z Rosją - porwali się jednak bez Bartosza Kurka, gracza wciąż newralgicznego, jeśli chcemy zaatakować rywali szeroką - i wysoką! - ścianą ognia. Czyli nadal wiemy tyle, że świetną formą wybrańcy Anastasiego po raz ostatni błysnęli w przedostatniej LŚ. Blisko 30 meczów temu.

Od dzisiejszej inauguracji z Turcją zaczną napływać odpowiedzi na mnóstwo pytań. Jak odpowiedzialność pierwszego atakującego zniesie debiutujący w tej roli na poważnej imprezie Jakub Jarosz? A może śmiało wesprze go żółtodzioby, międzynarodowo przećwiczony wyłącznie na uniwersjadzie Bociek, który do seniorskiej reprezentacji nie tyle awansował, ile się w niej zjawił - znikąd - bo jeszcze wiosną trenerowi nie wpadło do głowy, by upchnąć go w mocno wstępnej i tłumnej, 22-osobowej kadrze na LŚ? Czy nadmiernym ryzykiem nie okaże się strategia totalnego zawierzenia rozgrywającemu Łukaszowi Żygadle, który nie ustępuje miejsca Fabianowi Drzyzdze właściwie nigdy, trener nie stosuje nawet powszechnej w końcówkach setów podwójnej zmiany - wraz z wymianą atakującego? Czy wreszcie wróci Kurek w dawnej postaci, na poprzednich ME najgroźniej serwujący, a w zwycięskiej LŚ 2012 wręcz główny bohater turnieju finałowego, uhonorowany nagrodą MVP? Czy reprezentacji nie zaszkodzi to, że znów nie przetykała treningów sparingami, w przeciwieństwie do intensywnie uwijających się towarzysko rywali?

Zanim poznamy odpowiedzi, pozostaje ufać Anastasiemu, który przeżył już przecież wszystko. Ostatnio trochę - a nawet więcej niż trochę - poprzegrywał, ale to wciąż jedyny w dziejach siatkówki trener, który zdobywał medale mistrzostw Europy z trzema różnymi reprezentacjami. I to w diametralnie odmiennych okolicznościach - złoto i brąz dla Włoch wziął, gdy szefował m.in. byłym kumplom z boiska, wśród nich multimedalistom; złoto dla Hiszpanii wyczarował z nacją w tej dyscyplinie trzeciorzędną, wywołując sensację wszech czasów; wreszcie przed dwoma laty po brąz zaciągnął biało-czerwonych. Każdą porażkę musi odcierpieć jak dotkliwą fizyczną dolegliwość, a teraz potrzebuje zaleczyć rany po niepowodzeniach tym bardziej przykrych, że poprzedzonych serią w naszej reprezentacji bezprecedensową - skokom na podium w czterech turniejach z rzędu.

Kiedy Włoch rozmawia z dziennikarzami ze swojego kraju, to zaraz po przyznaniu, że w tegorocznej LŚ jego drużyna została "zmasakrowana", zachwyca się, że w Polsce po klęsce siatkarzy nadal otacza ich bezgraniczny entuzjazm. I to również go napędza. Pozostaje mu tylko zdobyć paliwo, by pofrunąć z biało-czerwonymi na imprezę, jakiej nie przeżyliśmy nigdy - siatkarski mundial w Polsce. Najłatwiej zdobyć je w następny weekend w Kopenhadze, gdzie będą rozdawać medale ME.

Podyskutuj o artykule na blogu Rafała Steca

Scenariusze dla Polski

1) Jeśli siatkarze wygrają w weekend grupę, w poniedziałek i we wtorek mają wolne, a w środę zagrają w ćwierćfinale - jeśli nie będzie niespodzianek - ze zwycięzcą barażu pomiędzy Bułgarią i Słowacją.

2) Jeśli siatkarze zajmą drugie miejsce w grupie, wolny będą mieli tylko poniedziałek. We wtorek zagrają baraż z trzecią drużyną grupy D, czyli - znów: jeśli nie będzie innych niespodzianek - z Niemcami. A w środę ćwierćfinał - prawdopodobnie z Rosją.

3) Jeśli siatkarze zajmą trzecie miejsce w grupie, we wtorkowym barażu zmierzą się z wiceliderem grupy B, czyli - jeśli nie będzie niespodzianek - Bułgarią. A w ćwierćfinale unikną Rosji, bo spotkają tam triumfatora swojej grupy, z którym grali w pierwszej rundzie.

Grupa A (Odense): Dania, Włochy, Białoruś, Belgia. Grupa B (Gdańsk): Polska, Turcja, Słowacja, Francja. Grupa C (Herning): Finlandia, Serbia, Holandia, Słowenia Grupa D (Gdynia): Rosja, Bułgaria, Niemcy, Czechy.

Program Grupy B. Piątek: Francja - Słowacja 17; Polska - Turcja 20. Sobota: Słowacja - Turcja 17. Polska - Francja 20. Niedziela: Turcja - Francja 17. Polska - Słowacja 20. Wszystkie mecze w Polsacie Sport.

Skład reprezentacji Polski. Rozgrywający: Łukasz Żygadło, Fabian Drzyzga. Atakujący: Jakub Jarosz, Grzegorz Bociek. Przyjmujący: Bartosz Kurek, Michał Winiarski, Michał Kubiak, Michał Ruciak. Środkowi: Piotr Nowakowski, Marcin Możdżonek, Andrzej Wrona, Łukasz Wiśniewski. Libero: Paweł Zatorski, Damian Wojtaszek.

Więcej o:
Copyright © Agora SA