Puchar Davisa. Janowicza ciągle boli

- Od powrotu z US Open ani razu normalnie nie trenowałem - przyznał Jerzy Janowicz. W czwartek okaże się, czy leczący plecy lider Polaków zagra w historycznym boju z Australią w Pucharze Davisa

Janowicz zrobił wszystko, by nic konkretnego nie powiedzieć. Na konferencji przed rozpoczynającym się w piątek w Warszawie pojedynkiem, którego stawką jest awans do Grupy Światowej, wszelkie pytania o zdrowie kwitował zdawkowym: - W czwartek. Okaże się w czwartek.

Janowicz, 14. tenisista świata, niekwestionowany lider Polaków, wciąż jest kontuzjowany i nie wie, czy zagra z Australią. Jeśli go zabraknie, będzie to ogromne osłabienie, bo rywale przyjechali w najmocniejszym składzie - z Bernardem Tomiciem (ATP 51) i Lleytonem Hewittem (ATP 58).

Stawka jest ogromna - Polacy w Grupie Światowej, czyli 16-zespołowej elicie Pucharu Davisa, nie grali nigdy w 88-letniej historii występów. Australijczykom też piekielnie zależy - na zapleczu czołówki tułają się już sześć lat, co w ich ojczyźnie uznawane jest za kompromitację dla potęgi szczycącej się rekordowymi 28 triumfami.

Mecz Pucharu Davisa składa się z dwóch singli w piątek, sobotniego debla i dwóch singli w niedzielę, wygrywa drużyna, która pierwsza skompletuje trzy pojedyncze zwycięstwa. Kapitan Radosław Szymanik ma czas do czwartku do godziny 13, żeby zgłosić zawodników, którzy wystąpią w dwóch pierwszych singlach.

Na temat zdrowia Janowicza wszyscy w polskiej ekipie nabrali wody w usta. Wiadomo, że 22-letni tenisista doznał kontuzji pleców na US Open. Z nieoficjalnych informacji wynika, że może dokuczać mu przepuklina międzykręgowa, uraz, którego leczenie może trwać od kilku dni do kilku tygodni. - Co dokładnie ci jest? - zapytałem Janowicza. - Powiem w czwartek o 13 - odparł.

Źle wróży to, że od powrotu z US Open do wtorkowego popołudnia, czyli od ponad tygodnia, jeszcze nie trenował z rakietą. - Ciągle się rehabilituję, trzy godziny dziennie, masaże, ultradźwięki, co się da - powiedział półfinalista Wimbledonu. - Na chwilę obecną Jurek jest z nami, ale nie wiem, co będzie w czwartek. Jesteśmy gotowi do twardej walki - stwierdził Szymanik.

Polacy w Pucharze Davisa są niepokonani od dwóch lat, ale w pięciu spotkaniach, które zaprowadziły ich do barażu, mierzyli się ze słabeuszami lub średniakami - Madagaskarem, Estonią, Białorusią, Słowenią i RPA osłabioną brakiem najlepszego gracza Kevina Andersona. Australia to wyższa półka, szczególnie z tak grającym Hewittem - 32-letni były mistrz Wimbledonu i US Open doszedł przed tygodniem w Nowym Jorku do 1/8 finału. - Moim zdaniem Hewitta zobaczymy na korcie w piątek, sobotę i niedzielę, zagra w singlach i deblu - powiedział Janowicz.

Jeśli polski lider nie będzie w stanie grać, rakietą numer jeden zostanie Łukasz Kubot (70), a dwójką - Michał Przysiężny (113 ), na razie rezerwowy. W deblu wystąpią Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski (odpowiednio: 20. i 19. deblista świata), a w niedzielnych singlach - znów Kubot oraz Janowicz, o ile jego stan się poprawi, albo znów Przysiężny.

Poza problemami ze zdrowiem Janowicza zagadką jest forma Polaków. W US Open wszyscy singliści i debel odpadli w I rundzie. - To akurat dobrze, bo szybko przylecieliśmy do Warszawy i mieliśmy mnóstwo czasu na przygotowania. Nie ma teraz nic ważniejszego - podkreślił Kubot. Inni wypowiadali się w podobnym tonie.

Mecz zostanie rozegrany na Torwarze na czerwonej mączce, najwolniejszej tenisowej nawierzchni. Tak zdecydowali zawodnicy, z którymi konsultował się Szymanik. W teorii mączka ma osłabić rywali, bo Australijczycy wychowali się w ojczyźnie na szybkim betonie lub trawie. Gdy rok temu w Hamburgu przegrywali z Niemcami baraż, polegli na mączce. Ale uraz Australijczyków do kortów ziemnych to mit - zwyciężali na nich wielokrotnie, w 1999 r. pobili nawet Francuzów w finale w Nicei.

- Chłopcy od lat grają w tenisa, na różnych nawierzchniach, ziemia nie jest dla nich czymś zaskakującym - wzruszył ramionami kapitan Australijczyków Patrick Rafter, były numer jeden na świecie i dwukrotny mistrz US Open. - Szczerze mówiąc, gdybym był na waszym miejscu, wybrałbym trawę, bo ostatnio na niej graliście najlepiej - dodał. - Ziemia mi nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, świetnie się na niej czuję - podkreślił Hewitt.

Australijczycy prawie na pewno wystawią w singlu Tomicia i Hewitta, a w deblu Chrisa Guccione (83. deblista świata) w parze z jednym z singlistów. Raczej z Hewittem, o ile nie będzie bardzo zmęczony. Rafter w rezerwie ma jeszcze Marinko Matosevicia (55).

- Warszawa to piękne miasto, historyczne, ale nie ma czasu na zwiedzanie, przyjechaliśmy tutaj, żeby dobrze wykonać robotę - stwierdził Rafter.

Na piątek nie ma już biletów, ale wciąż można kupić wejściówki na sobotę i niedzielę. Więcej informacji na stronie internetowej Daviscup.pzt.pl. Relacja w Canal+.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA