Transfery. Drenaż ligi hiszpańskiej. Najzdolniejsi wyjeżdżają za granicę

Hiszpański rząd chce, by do 2016 r. pierwsze i drugie ligi zmniejszyły dług o 1 mld euro. Gdyby nie pomysł prezesa Realu Florentina Péreza, najzdolniejsi piłkarze z klubów średnich i słabych odeszliby za granicę

Dołącz do zabawy w Wygraj Ligę i rywalizuj z innymi prezesami wirtualnych klubów ?

"Ligą długów" najlepsze europejskie rozgrywki (według rankingu UEFA) nazwano już kilka lat temu. Ekonomiści od dawna alarmowali, że kluby ledwie dyszą, nie płacą podatków, a piłkarze nie dostają pensji. W sumie zadłużenie pierwszo- i drugoligowców wynosi już 4 mld euro.

Pierwsza zareagowała UEFA. Przez problemy finansowe licencji na grę w europejskich pucharach nie dostała Málaga, ćwierćfinalista ostatniej edycji Ligi Mistrzów. W LE miało zastąpić ją Rayo Vallecano. Nie zastąpi, bo zmaga się z 80 mln euro długu. W III rundzie eliminacji zagra więc dziewiąta w lidze Sevilla. O ile oczywiście dostanie licencję.

Rząd chce skończyć z kopaniem piłki na kredyt, bo zależy mu na poprawie wizerunku. Zmuszenie piłkarskich firm do oszczędności ma pomóc w staraniach o organizację igrzysk olimpijskich w 2020 r. Zadłużone kluby mają przesłać plany budżetowe, a połączona komisja ministerstwa sportu i ligi zdecyduje, ile mogą wydać na transfery. - Jeśli nie będzie innego sposobu, kluby będą musiały sprzedawać piłkarzy - mówił Miguel Cardenal z ministerstwa sportu.

Tę metodę w Hiszpanii doskonale znają. Od lat wyprzedają srebra rodowe, najchętniej bogaczom z angielskiej Premier League. Wyspiarze wiedzą, że wybierając na Półwyspie Iberyjskim, naprawdę trudno się pomylić. Rok temu Swansea zapłaciła za Michu Rayo tylko 3 mln euro. 27-letni napastnik strzelił w debiutanckim sezonie 18 goli, w klasyfikacji najskuteczniejszych zajął piąte miejsce. A w Rayo uchodził za przeciętniaka. Wigan fetowało Jordiego Gómeza, fani Arsenalu oklaskiwali Santiego Cazorlę, kibiców Chelsea podrywał z miejsc Juan Mata. Tak, w La Liga można znaleźć piłkarza na każdą kieszeń. Tego lata Anglicy sprowadzili już 11 Hiszpanów (na drugim miejscu są Holendrzy - 5), najdroższy Jes s Navas kosztował Manchester City 20 mln euro. A przecież pieniędzmi szastają nie tylko Anglicy.

Rok temu Bayern zapłacił za Javiego Martineza 40 mln euro, kilka tygodni temu napędzane pieniędzmi Dmitrego Rybołowlewa Monaco dało 60 mln euro za Radamela Falcao z Atletico. To już nie wielka sprzedaż, to drenaż nóg.

Hiszpańskie boiska mogłyby jeszcze bardziej zubożeć, gdyby nie najnowszy pomysł Florentina Péreza. Prezes Realu próbował już zdobyć Puchar Europy drużyną galaktyczną, opartą na gwiazdach z zagranicy (Zidane, Beckham, Figo), ostatnio stawiał na szeroką kadrę zarządzaną przez najlepszego trenera świata (José Mourinho). Teraz chce sprowadzać wyłącznie piłkarzy "głodnych sukcesu". To sensacja, wcześniej mierzył głównie w zdobywców Złotej Piłki.

Nie zmieniło się jedno: Perez wciąż płaci galaktyczne pieniądze. Za Isco i Asiera Illarramendiego dał w sumie 69 mln euro. Obaj byli gwiazdami ostatnich młodzieżowych mistrzostw Europy, na których Hiszpania obroniła złoty medal. Pierwszy zachwycał wiosną w LM, a drugi jest uznawany za następcę Xabiego Alonso. Ale żaden nic jeszcze w seniorskim futbolu nie osiągnął. Ich dorobek w seniorskiej reprezentacji ogranicza się do jednego meczu Isco. Gdyby jednak nie Real, obaj pewnie trafiliby na Wyspy. Isco na przeprowadzkę namawiał nowy trener Manchesteru City Manuel Pellegrini, w ostatnim sezonie prowadzący Málagę.

Na każdego hiszpańskiego piłkarza stać byłoby też Barcelonę, ale ona woli szukać za granicą. Po transferze Brazylijczyka Neymara uparła się na jego rodaka Thiago Silvę z PSG. Zresztą na Camp Nou nie potrafią nawet zatrzymać własnych wychowanków. Thiago Alcântara, który w finale MME strzelił trzy gole Włochom, przeniósł się do Bayernu Monachium. Trener Pep Guardiola miał powiedzieć szefom, że chce Alcântarę i nikogo innego. Barcelona dostanie za porównywanego do Andrésa Iniesty piłkarza zapisane w kontrakcie 18 mln euro.

10 największych transferów lata

Więcej o:
Copyright © Agora SA