Liga Mistrzów. Pół Messiego też wystarczy

Przez 21 minut Paris Saint-Germain było w półfinale Ligi Mistrzów. Ale później na boisko wszedł najlepszy piłkarz świata i szósty raz z rzędu do czołowej czwórki w Europie awansowała Barcelona.

To byłaby gigantyczna sensacja. Gospodarze w LM nie przegrali u siebie od 20 spotkań. Ale tym razem na boisko wyszła Barcelona okaleczona. Okazało się, że bez Leo Messiego jej sławny system gry rzęzi.

Argentyńczyk tydzień temu w Paryżu (było 2:2) uszkodził mięsień. I choć wedle prasy bardzo chciał zacząć rewanż w pierwszej jedenastce, usiadł na ławce. A kibice wreszcie zobaczyli, jak w bardzo ważnym meczu najlepsza drużyna świata wygląda bez swojego absolutnego lidera.

Owszem, piłkarze Barcelony ostrzeliwali paryską bramkę, ale piłka lądowała na trybunach Camp Nou. W pierwszej połowie uderzali aż 13 razy, ani razu celnie. Każdy, kto obejrzał choć jeden mecz Katalończyków, widział, jak bardzo piłkarze z Camp Nou cierpią bez Messiego. Aż dziw, że madrycka prasa od dawna bębni o uzależnieniu się Realu Madryt od Cristiano Ronaldo, a katalońska uzależnienia Barcy od Messiego nie zauważyła. Pewnie także dlatego, że Argentyńczyk do środy miał końskie zdrowie i opuszczał tylko mecze marginalne. Na szlagiery zawsze był gotowy.

PSG na początku było przestraszone. Z trudem wbiegało na połowę Barcy, nie potrafiło rozegrać piłki. Z każdą minutą atakowało jednak śmielej, coraz częściej zagrażało bramce Victora Valdésa, a bramkarz Barcy udowadniał, że zdarzają mu się wieczory, gdy broni świetnie. Tuż po przerwie nie mógł nic zrobić. Po podaniu świetnego wczoraj Zlatana Ibrahimovicia trafił Javier Pastore.

I wtedy na wpół zdrowy Messi zaczął się rozgrzewać.

Wszedł na pół godziny przed końcem, nie strzelił gola, ale gołym okiem było widać, że jego wejście zadziałało jak podłączenie reszty drużyny do prądu. A wyrównanie padło po akcji, którą zainicjował.

Półfinał dał Pedro Rodriguez, który strzela najcięższe gole świata. Pierwszego w seniorskiej karierze zdobył w Superpucharze Hiszpanii, drugiego dołożył w Superpucharze Europy. Trafiał też w finale klubowych mistrzostw świata, finale Pucharu Hiszpanii i swoim debiutanckim El Clasico.

Barcelona awansowała, ale w żadnym z pięciu ostatnich sezonów półfinał nie kosztował jej tyle wysiłku co teraz. Rok temu dwumecz w ćwierćfinale wygrała 3:1 (z Milanem), dwa lata temu - 6:1 (z Szachtarem), trzy lata temu - 6:3 (z Arsenalem), cztery lata temu 5:1 (z Bayernem), pięć lat temu 2:0 (z Schalke). Wczoraj jeszcze na początku drugiej połowy była poza Champions League, awansowała tylko dzięki bramce zdobytej na wyjeździe.

Przetrwała, wciąż jest faworytem i pewnie żaden z półfinalistów nie chciałby na nią trafić.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.