Reprezentacja. Ludovic Obraniak odstawiony: Mój najgorszy polski tydzień

- Nigdy wcześniej nie wyjeżdżałem ze zgrupowania reprezentacji z taką ulgą, ale z gry w biało-czerwonej koszulce nie rezygnuję - mówi 29-letni rozgrywający Bordeaux

- Nie doszukujcie się podtekstów w tym, że Ludo nie zagrał z San Marino, a spotkanie z Ukrainą rozpoczął jako rezerwowy. To były moje decyzje - powiedział na konferencji prasowej selekcjoner Fornalik.

Decyzje selekcjonera podzieliły kibiców, dziennikarzy, ekspertów. Problem Obraniaka stał się problemem narodowym.

- To był dla mnie najgorszy tydzień w ciągu czterech lat przygody z reprezentacją, ostatnie dni były bolesne pod każdym względem - mówi Obraniak. - Nigdy wcześniej nie wracałem do domu z taką radością jak teraz. Po głowie krążyły mi różne czarne myśli, ale ja nie podejmuję ważnych decyzji pod wpływem emocji. Muszę zagryźć zęby i chcę walczyć dalej. Kadra jest dla mnie bardzo ważna, dlatego ta sytuacja tak bardzo mnie boli. Nagle stałem się ciężarem, piątym kołem u wozu. Krytyka dotknęła mnie ze wszystkich stron. Uważam, że nie zasłużyłem na takie potraktowanie i nie wiem, z czego to wynika. Na zgrupowaniu nie odezwałem się słowem. Nie chciałem udzielać wywiadów, żeby nie dać okazji do kolejnych ataków, bo wiem, że czego bym nie powiedział, i tak byłoby źle. Ale moje milczenie było zbędne. Nie zrezygnuję z gry w kadrze choćby dlatego, że wiem, ilu ludziom sprawiłbym satysfakcję, podejmując taką decyzję. A ja lubię iść pod prąd. Nie potrafię przegrać czy poddać się bez walki. Jestem to winien choćby kibicom, którzy nigdy mnie nie zawiedli. Każdego tygodnia dostaję w Bordeaux kilka listów z kraju z prośbą o autograf czy koszulkę, ale też ze słowami wsparcia - powiedział piłkarz w nocy, kilka godzin po meczu z San Marino.

Zaczęło się od wolnego z Rosją

Niechęć do Obraniaka rosła od Euro. W meczu z Rosją trener Franciszek Smuda zdjął go z boiska w doliczonym czasie, gdy miał wykonać rzut wolny. Wściekły zawodnik zaczął machać rękami. Stały fragment wykonał inny zawodnik, za linią autową obrażony Ludo kopnął bidon. W trakcie obecnych eliminacji MŚ, już za kadencji trenera Fornalika, Obraniaka skrytykował kapitan Jakub Błaszczykowski - za czerwoną kartkę w Czarnogórze.

Rok wcześniej Obraniak został wyrzucony w sparingu z Meksykiem za niesportowe zachowanie. Od jego debiutu żaden inny reprezentant nie dostał w kadrze dwóch czerwonych kartek. W lutym na temat rozgrywającego wypowiedział się Robert Lewandowski, największa gwiazda reprezentacji: "W kadrze brakuje typowej dziesiątki, zawodnika, który od dziecka byłby rozgrywającym i grał za napastnikiem".

Do piłkarzy dołączyli działacze. Prezes PZPN Zbigniew Boniek otwarcie mówił, że za napastnikiem powinien grać ktoś inny niż Obraniak, ale zaprzeczał, aby wpływał na Fornalika, aby ten odsunął piłkarza z podstawowej jedenastki. We wtorek, trzy dni przed meczem z Ukrainą, Boniek stwierdził w TVN "od tej pory każdy reprezentant musi mówić po polsku, prawo nie działa wstecz, więc nie dotyczy to Ludo i Damiena Perquisa". Znaczy to, że gdyby Boniek był prezesem w 2009 roku, Obraniak nie zagrałby w biało-czerwonej koszulce.

Po lutowym sparingu z Irlandią wiceprezes PZPN Roman Kosecki, inny były wybitny reprezentant kraju, nazwał Obraniaka "panienką", bo jego zdaniem grał ze zbyt małym zaangażowaniem.

Gdyby nie Obraniak...

Wcześniej go jednak nie brakowało, również gdy starał się o polskie obywatelstwo. Procedura trwała ponad rok. Zbierał dokumenty dotyczące polskich przodków, złożył je w Kancelarii Prezydenta i - w przeciwieństwie do Rogera Guerreiro oraz Emanuela Olisadebe - nigdy nie oczekiwał nadzwyczajnego traktowania.

Do meczów z Ukrainą i San Marino Obraniak wystąpił w 31 z 43 meczów rozegranych przez kadrę w terminach FIFA. Przyjeżdżał na drugorzędne sparingi. W eliminacjach miał asysty z Czarnogórą i Anglią. Gole Mierzejewskiego i Glika po jego kopnięciach z rzutu wolnego i rożnego dały punkty, bez których Polska nie miałaby już szans na awans do brazylijskiego mundialu. W kluczowym meczu z Ukrainą spędził na boisku pół godziny, a z San Marino 90 minut przesiedział na ławce rezerwowych.

- Poczułem się źle, jak każdy ambitny piłkarz - mówi Obraniak. - Dotąd byłem ważną częścią drużyny, ostatnio nie jestem. To decyzja trenera, ale dla mnie bardzo bolesna. A przecież u obecnego selekcjonera cztery razy grałem w podstawowym składzie i tylko z Irlandią nie miałem gola lub asysty. Mimo to jestem synonimem całego zła. Coś jest nie tak. Nie jestem odludkiem, to nieprawda i bzdura, że koledzy mnie nie akceptują. Brak znajomości polskiego nie jest przeszkodą w kontaktach, naprawdę bardzo się staram mówić po polsku. Niektórych zaskakuję na plus. Co innego jednak pożartować z chłopakami z zespołu, a co innego rozmawiać z prasą czy przed kamerami. Przepraszam, że nie mówię tak dobrze, jak wszyscy by chcieli. Ale zapytajcie Tytonia, Boenischa, Salamona, Polańskiego czy Koseckiego - z wieloma kadrowiczami mam fajne relacje. To mit, że w czasie wolnym nie wychodzę z pokoju. Gram w PlayStation, śmieję się i żartuję. Jest normalnie. Nieco mniejszy kontakt mam tylko z trójką z Dortmundu (śmiech). Z Kubą doszło do nieporozumień po meczu w Czarnogórze, ale puściliśmy je w niepamięć. Relacje z "Lewym" są coraz lepsze, idzie to w dobrym kierunku. Nie wiem, dlaczego nie widać tego na boisku. Robert to jeden z najlepszych napastników świata. Widocznie błąd leży po mojej stronie, bo to ja mam zagrać mu ostatnią piłkę i powinienem to robić lepiej. Nie jestem urodzonym rozgrywającym, w Bordeaux gram z boku, ale wynika to z systemu gry klubu. Nie oczekuję jednak, że gra kadry ma być ustawiona pode mnie. To ja mam się dostosować, a nie odwrotnie.

Selekcjoner nie chciał w środę rozmawiać z dziennikarzami.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.