Liga Mistrzów. Trzeciak przed 1/8 finału: Barcelona i cała reszta

- Szatnia Realu nigdy nie była światem z bajek Walta Disneya, ale w Madrycie radzą sobie z ciężką atmosferą. A Mourinho skłócił się w Realu już niemal z każdym. Ciągłe konflikty, nowe ofiary są mu potrzebne, aby trzymać wielkie indywidualności w maksymalnej mobilizacji - mówi w rozmowie ze Sport.pl były piłkarz La Liga Mirosław Trzeciak. Mecze 1/8 finału we wtorek i środę o 20.45. Relacje Z Czuba i Na Żywo na Sport.pl oraz w aplikacji Sport.pl LIVE

Nie przegap żadnego meczu Ligi Mistrzów! Ściągnij aplikację Sport.pl LIVE na Androida

Robert Błoński: We wtorek pierwsze mecze 1/8 finału Champions League, czyli najlepsza liga świata wznawia rozgrywki.

Mirosław Trzeciak: W tym roku Liga Mistrzów nabiera ogromnego znaczenia, bo zmagania wielkich lig, które dostarczają najlepszych zespołów, są praktycznie rozstrzygnięte. W Anglii, Niemczech i Hiszpanii przewaga Manchesteru United, Bayernu i Barcelony nad konkurencją wzrosła do kilkunastu punktów. We Francji i we Włoszech prowadzą wielcy faworyci, czyli PSG i Juventus. Wiadomo więc, gdzie skupią się wszystkie siły i zainteresowanie. Każdy chce być najlepszy z najlepszych, a Liga Mistrzów to wielki prestiż i wielkie pieniądze.

Hit 1/8 finału?

- Patrząc na firmy, to oczywiście Real - Manchester, ale wszystko odbywa się niejako za pozwoleniem Barcelony. Ona dominuje od lat, a jeśli przegrywała, to w sytuacjach, gdy rywale w jedenastu bronili się w polu karnym, mieli przy tym szczęście i na dodatek Messi nie strzelił karnego. Nikt nie może sobie poradzić z Barceloną na boisku, choć Chelsea czy Interowi zdarzyło się wyrzucić ją z Ligi.

W Madrycie panuje obsesja dziesiątego Pucharu Europy. Czy "Królewscy" są faworytami dwumeczu z MU?

- Tak, szczególnie że nie mają już szans na obronę tytułu. Źle zaczęli sezon, grali brzydko, stracili punkty, piłkarze i ich narzeczone rozpalali emocje, które psuły atmosferę. Do konfliktów doszło wiele kontuzji. Podobno jednak tym razem José Mourinho zaprogramował sezon tak, aby forma drużyny przyszła później. W zeszłym roku zaczynał od Superpucharu z Barceloną i potrzebował gotowego zespołu na pierwszy mecz. Teraz Real długo się rozkręca, ale już widać poprawę. Mourinho ufa w tej chwili w stu procentach Hiszpanom Arbeloi, Alonso i Ramosowi, Niemcom Özilowi i Khedirze oraz oczywiście Cristiano Ronaldo. Oni są jego podstawą do wyeliminowania Manchesteru. Anglicy to zespół kameleoniczny. Nie muszą pięknie grać w piłkę, by wygrywać. Real odwrotnie - on musi grać pięknie. Znając sir Aleksa Fergusona, wicemistrzowie Anglii oddadzą inicjatywę. Robią to nawet w meczach ze słabszymi rywalami.

Real czy Manchester?

- Bukmacherzy jednoznacznie wskazują na Hiszpanów, choć Anglicy grają wspaniale w lidze, mają ustabilizowany skład, wzmocnili się van Persiem. Cleverley odciążył Carricka i defensywny pomocnik zaczął świetnie grać piłką, a nie tylko ją odbierać. Manchester ma lepszy moment sezonu, ale lepszych zawodników ma Madryt. Jakość indywidualna jest po stronie Realu. Jeśli wygra, urośnie do jeszcze większego faworyta LM.

Po co José Mourinho był konflikt z Ikerem Casillasem? Pod koniec roku zesłał kapitana i pomnik Realu na ławkę, tłumacząc decyzję jego słabszą formą. Kiedy pod koniec stycznia Casillas doznał kontuzji, rezerwowy Adan natychmiast wypadł ze składu. Broni Lopez, którego sprowadzono z Sewilli.

- Największą ofiarą jest Adan, który okazał się wyłącznie narzędziem w rozgrywce Mourinho z Casillasem. Szatnia Realu nigdy nie była światem z bajek Walta Disneya. Tak jest w Barcelonie. Ale w Madrycie radzą sobie z taką ciężką atmosferą. W końcu to świetni piłkarze. Diego Lopez to znacznie słabszy bramkarz niż Casillas, przede wszystkim dużo wolniejszy i mniej zwinny, a Real to zespół, który często pozwala rywalom na kontry i musi mieć bramkarza skutecznego w pojedynkach jeden na jednego. Lopez jest w tym zdecydowanie gorszy od Casillasa.

Dotąd Iker był nienaruszalny. Widać trener uznał jednak, że to mu szkodzi w utrzymaniu formy. Rzeczywiście, Casillas popełnił kilka błędów, ale one wynikały z braku konkurencji. W meczach o wielką stawkę nigdy nie zawiódł. Mourinho był sfrustrowany słabym początkiem ligi, stąd zmiana w bramce. Zamach na Casillasa to było jednak za dużo, szczególnie dla madryckich mediów, które rozpętały kampanię przeciwko Mourinho. Bo ten skłócił się w Realu już niemal z każdym, nawet Zinedine Zidane, jeden z dyrektorów sportowych miał go dosyć i odsunął się od zespołu. Portugalczyk ma silną osobowość, lubi wszystkim kierować, nie znosi oporu, a szatnia Realu jest trudna do prowadzenia. Jednak w mediach zawodnicy dzielnie znoszą sytuacje zapalne, chwalą pracę z Mourinho, liczą, że zostanie. Dla mnie to wygląda po prostu na obronę wielkości Realu. Portugalczyk ciągle potrzebuje nowej ofiary. Wcześniej miał konflikt z Özilem, Ramosem czy Benzemą. To wszystko jest mu potrzebne, by trzymać te wielkie indywidualności w ryzach maksymalnej mobilizacji, dyscypliny i koncentracji.

To ostatni sezon "The Special One" na ławce Realu?

- Dotąd miał za sobą kibiców, ale po konflikcie z Casillasem i to się zmieniło. Ich zdanie będzie miało ogromny wpływ. Mourinho podsyca emocje, mówiąc, że po sezonie chciałby wrócić do Anglii.

Real i Barcelona to para na majowy finał na Wembley?

- Jeśli Real pokona Manchester, to na ćwierćfinały wrócą kontuzjowani Casillas i Pepe. W zeszłym sezonie Real i "Barca" odpadły w półfinałach, bo rewanże poprzedzał ich morderczy mecz ligowy. Teraz taka sytuacja nie zaistnieje, w lidze wszystko jest jasne i będą lepiej przygotowani. Z powodu kryzysu piłkarze uciekają z hiszpańskich klubów. Real z Barceloną to wyspy na oceanie oszczędności.

Czym różni się Barcelona trenera Tita Vilanovy od Barcelony trenera Josepa Guardioli?

- W historii futbolu wielkie kluby dominowały góra trzy lata. Barcelona dominuje już pięć i wciąż ma niesamowitą siłę. Wydaje się najlepszym klubem w historii. Vilanova zmienił "Barcę". Guardiola grał trzema obrońcami, teraz jest czwórka. Kiedyś zawodnicy wymieniali mnóstwo podań, presing po stracie był niesamowity, wyglądał jak eksplozja, a dziś go nie ma. Jest więcej strzałów z dystansu, akcje trwają krócej, są szybsze. Zespół Vilanovy jest bardziej praktyczny. Już nie cieszy się tylko z posiadania piłki, szybciej szuka wejścia w pole karne. Fabregas przestał być fałszywą "dziewiątką", jest rozgrywającym, a Iniesta nie jest rozgrywającym, ale skrzydłowym á la Zidane - schodzi na lewą stronę i stamtąd daje więcej konkretów, czyli goli oraz asyst. W środku więcej rozgrywał i kiwał, ale był dalej od bramki. Zmieniło się więc wiele drobnych rzeczy, poza jedną: wciąż zwyciężają i świetnie grają, choć nie tak pięknie jak za Guardioli.

Czy Milan jest w stanie cokolwiek zdziałać w konfrontacji z nimi?

- 20 lat temu bym się zastanawiał. Teraz różnica w jakości piłkarzy jest gigantyczna. Milan nie będzie miał kim przeciwstawić się Barcelonie.

Ktoś w ogóle może?

- Objawieniem Champions League jest Borussia Dortmund, która ku naszemu zadowoleniu gra fenomenalnie, jak wielka drużyna. Kiedy ma piłkę, dominuje i stwarza okazje. Po stracie wszyscy pracują jak mrówki, doskonale się organizują w obronie, grają agresywnie w pojedynkach jeden na jednego, błyskawicznie chcą odzyskać piłkę. Taka była Barcelona Guardioli, coś podobnego dzieje się w Dortmundzie. To nic, że mają niewielkie doświadczenie w Champions League. Grali już wiele spotkań z wielkimi europejskimi klubami i trener Jürgen Klopp ani razu nie zrezygnował ze swojej filozofii. W żadnym momencie Borussia nie nadstawiła karku przed bardziej doświadczonym rywalem, zawsze chciała grać swoją piłkę. W żadnym ze spotkań w Europie nie pokazała słabości. Dortmund to wyjątkowy zespół w Europie.

Robert Lewandowski powinien odejść po sezonie?

- Na nim opiera się gra Dortmundu. Trener Klopp ma wielki udział w tym, że przypisał mu pierwszoplanową rolę, a Robert doskonale rozumie się z partnerami. W nowym, lepszym klubie od razu tak mocnej pozycji mieć nie będzie, będzie musiał ją sobie wypracować i wywalczyć. Ale gra kapitalnie. Wraca po piłkę, umie ją rozegrać, utrzymać, ma asysty i jeszcze potrafi wykończyć akcję. Jego argumenty piłkarskie nie ograniczają się wyłącznie do ostatniego dotknięcia. Ma mnóstwo atutów, jest silny i każdy futbol - brytyjski czy hiszpański - by mu odpowiadał. Zawsze jest pytanie, czy zawodnik, którego wyjmie się ze schematu, w którym świetnie funkcjonuje, poradzi sobie gdzie indziej. Sahin, odchodząc z Borussii do Realu, nie wybrał najlepiej. W Madrycie defensywni pomocnicy muszą biegać za innych, a on bardziej jest rozgrywającym. Robert ma jednak argumenty, by odnaleźć się w każdym zespole świata. Pasuje mu gra z kontry i atak pozycyjny.

Fantastyczny sezon ma też Kuba Błaszczykowski.

- Chyba nigdy wcześniej nie był tak ważną postacią Borussii. Ma niesamowity wpływ na wynik niemal każdego meczu.

Szachtar ma jakieś szanse?

- W tyłach jest oparty na zawodnikach, którzy się dobrze znają i komunikują. Z przodu ma talenty, które muszą dostarczać gole. Dortmund jest faworytem, gra w lepszej lidze, pod większą presją, z lepszymi rywalami.

Borussia może wygrać Ligę Mistrzów?

- Byłaby to ogromna sensacja, gdyby klub, który ostatnio nie osiągał żadnych międzynarodowych sukcesów, ograł wszystkie wielkie drużyny. Oglądając go jednak w tym sezonie w LM, nie można tego wykluczyć.

Arsenal z Wojtkiem Szczęsnym w bramce ma szanse w konfrontacji z Bayernem?

- Faworytami są Niemcy. W lidze to znowu jest Bayern pewny siebie, grający wspaniale, z rozmachem, stwarzający wiele okazji. Obrona Arsenalu nie jest za mocna i zobaczymy, jak to zniesie.

Wykluczasz sensację w Champions League?

- Będzie nią każdy inny wynik niż zwycięstwo Barcelony.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.