Nie przegap żadnego meczu Ligi Mistrzów! Ściągnij aplikację Sport.pl LIVE na Androida
Mirosław Trzeciak: W tym roku Liga Mistrzów nabiera ogromnego znaczenia, bo zmagania wielkich lig, które dostarczają najlepszych zespołów, są praktycznie rozstrzygnięte. W Anglii, Niemczech i Hiszpanii przewaga Manchesteru United, Bayernu i Barcelony nad konkurencją wzrosła do kilkunastu punktów. We Francji i we Włoszech prowadzą wielcy faworyci, czyli PSG i Juventus. Wiadomo więc, gdzie skupią się wszystkie siły i zainteresowanie. Każdy chce być najlepszy z najlepszych, a Liga Mistrzów to wielki prestiż i wielkie pieniądze.
- Patrząc na firmy, to oczywiście Real - Manchester, ale wszystko odbywa się niejako za pozwoleniem Barcelony. Ona dominuje od lat, a jeśli przegrywała, to w sytuacjach, gdy rywale w jedenastu bronili się w polu karnym, mieli przy tym szczęście i na dodatek Messi nie strzelił karnego. Nikt nie może sobie poradzić z Barceloną na boisku, choć Chelsea czy Interowi zdarzyło się wyrzucić ją z Ligi.
- Tak, szczególnie że nie mają już szans na obronę tytułu. Źle zaczęli sezon, grali brzydko, stracili punkty, piłkarze i ich narzeczone rozpalali emocje, które psuły atmosferę. Do konfliktów doszło wiele kontuzji. Podobno jednak tym razem José Mourinho zaprogramował sezon tak, aby forma drużyny przyszła później. W zeszłym roku zaczynał od Superpucharu z Barceloną i potrzebował gotowego zespołu na pierwszy mecz. Teraz Real długo się rozkręca, ale już widać poprawę. Mourinho ufa w tej chwili w stu procentach Hiszpanom Arbeloi, Alonso i Ramosowi, Niemcom Özilowi i Khedirze oraz oczywiście Cristiano Ronaldo. Oni są jego podstawą do wyeliminowania Manchesteru. Anglicy to zespół kameleoniczny. Nie muszą pięknie grać w piłkę, by wygrywać. Real odwrotnie - on musi grać pięknie. Znając sir Aleksa Fergusona, wicemistrzowie Anglii oddadzą inicjatywę. Robią to nawet w meczach ze słabszymi rywalami.
- Bukmacherzy jednoznacznie wskazują na Hiszpanów, choć Anglicy grają wspaniale w lidze, mają ustabilizowany skład, wzmocnili się van Persiem. Cleverley odciążył Carricka i defensywny pomocnik zaczął świetnie grać piłką, a nie tylko ją odbierać. Manchester ma lepszy moment sezonu, ale lepszych zawodników ma Madryt. Jakość indywidualna jest po stronie Realu. Jeśli wygra, urośnie do jeszcze większego faworyta LM.
- Największą ofiarą jest Adan, który okazał się wyłącznie narzędziem w rozgrywce Mourinho z Casillasem. Szatnia Realu nigdy nie była światem z bajek Walta Disneya. Tak jest w Barcelonie. Ale w Madrycie radzą sobie z taką ciężką atmosferą. W końcu to świetni piłkarze. Diego Lopez to znacznie słabszy bramkarz niż Casillas, przede wszystkim dużo wolniejszy i mniej zwinny, a Real to zespół, który często pozwala rywalom na kontry i musi mieć bramkarza skutecznego w pojedynkach jeden na jednego. Lopez jest w tym zdecydowanie gorszy od Casillasa.
Dotąd Iker był nienaruszalny. Widać trener uznał jednak, że to mu szkodzi w utrzymaniu formy. Rzeczywiście, Casillas popełnił kilka błędów, ale one wynikały z braku konkurencji. W meczach o wielką stawkę nigdy nie zawiódł. Mourinho był sfrustrowany słabym początkiem ligi, stąd zmiana w bramce. Zamach na Casillasa to było jednak za dużo, szczególnie dla madryckich mediów, które rozpętały kampanię przeciwko Mourinho. Bo ten skłócił się w Realu już niemal z każdym, nawet Zinedine Zidane, jeden z dyrektorów sportowych miał go dosyć i odsunął się od zespołu. Portugalczyk ma silną osobowość, lubi wszystkim kierować, nie znosi oporu, a szatnia Realu jest trudna do prowadzenia. Jednak w mediach zawodnicy dzielnie znoszą sytuacje zapalne, chwalą pracę z Mourinho, liczą, że zostanie. Dla mnie to wygląda po prostu na obronę wielkości Realu. Portugalczyk ciągle potrzebuje nowej ofiary. Wcześniej miał konflikt z Özilem, Ramosem czy Benzemą. To wszystko jest mu potrzebne, by trzymać te wielkie indywidualności w ryzach maksymalnej mobilizacji, dyscypliny i koncentracji.
- Dotąd miał za sobą kibiców, ale po konflikcie z Casillasem i to się zmieniło. Ich zdanie będzie miało ogromny wpływ. Mourinho podsyca emocje, mówiąc, że po sezonie chciałby wrócić do Anglii.
- Jeśli Real pokona Manchester, to na ćwierćfinały wrócą kontuzjowani Casillas i Pepe. W zeszłym sezonie Real i "Barca" odpadły w półfinałach, bo rewanże poprzedzał ich morderczy mecz ligowy. Teraz taka sytuacja nie zaistnieje, w lidze wszystko jest jasne i będą lepiej przygotowani. Z powodu kryzysu piłkarze uciekają z hiszpańskich klubów. Real z Barceloną to wyspy na oceanie oszczędności.
- W historii futbolu wielkie kluby dominowały góra trzy lata. Barcelona dominuje już pięć i wciąż ma niesamowitą siłę. Wydaje się najlepszym klubem w historii. Vilanova zmienił "Barcę". Guardiola grał trzema obrońcami, teraz jest czwórka. Kiedyś zawodnicy wymieniali mnóstwo podań, presing po stracie był niesamowity, wyglądał jak eksplozja, a dziś go nie ma. Jest więcej strzałów z dystansu, akcje trwają krócej, są szybsze. Zespół Vilanovy jest bardziej praktyczny. Już nie cieszy się tylko z posiadania piłki, szybciej szuka wejścia w pole karne. Fabregas przestał być fałszywą "dziewiątką", jest rozgrywającym, a Iniesta nie jest rozgrywającym, ale skrzydłowym á la Zidane - schodzi na lewą stronę i stamtąd daje więcej konkretów, czyli goli oraz asyst. W środku więcej rozgrywał i kiwał, ale był dalej od bramki. Zmieniło się więc wiele drobnych rzeczy, poza jedną: wciąż zwyciężają i świetnie grają, choć nie tak pięknie jak za Guardioli.
- 20 lat temu bym się zastanawiał. Teraz różnica w jakości piłkarzy jest gigantyczna. Milan nie będzie miał kim przeciwstawić się Barcelonie.
- Objawieniem Champions League jest Borussia Dortmund, która ku naszemu zadowoleniu gra fenomenalnie, jak wielka drużyna. Kiedy ma piłkę, dominuje i stwarza okazje. Po stracie wszyscy pracują jak mrówki, doskonale się organizują w obronie, grają agresywnie w pojedynkach jeden na jednego, błyskawicznie chcą odzyskać piłkę. Taka była Barcelona Guardioli, coś podobnego dzieje się w Dortmundzie. To nic, że mają niewielkie doświadczenie w Champions League. Grali już wiele spotkań z wielkimi europejskimi klubami i trener Jürgen Klopp ani razu nie zrezygnował ze swojej filozofii. W żadnym momencie Borussia nie nadstawiła karku przed bardziej doświadczonym rywalem, zawsze chciała grać swoją piłkę. W żadnym ze spotkań w Europie nie pokazała słabości. Dortmund to wyjątkowy zespół w Europie.
- Na nim opiera się gra Dortmundu. Trener Klopp ma wielki udział w tym, że przypisał mu pierwszoplanową rolę, a Robert doskonale rozumie się z partnerami. W nowym, lepszym klubie od razu tak mocnej pozycji mieć nie będzie, będzie musiał ją sobie wypracować i wywalczyć. Ale gra kapitalnie. Wraca po piłkę, umie ją rozegrać, utrzymać, ma asysty i jeszcze potrafi wykończyć akcję. Jego argumenty piłkarskie nie ograniczają się wyłącznie do ostatniego dotknięcia. Ma mnóstwo atutów, jest silny i każdy futbol - brytyjski czy hiszpański - by mu odpowiadał. Zawsze jest pytanie, czy zawodnik, którego wyjmie się ze schematu, w którym świetnie funkcjonuje, poradzi sobie gdzie indziej. Sahin, odchodząc z Borussii do Realu, nie wybrał najlepiej. W Madrycie defensywni pomocnicy muszą biegać za innych, a on bardziej jest rozgrywającym. Robert ma jednak argumenty, by odnaleźć się w każdym zespole świata. Pasuje mu gra z kontry i atak pozycyjny.
- Chyba nigdy wcześniej nie był tak ważną postacią Borussii. Ma niesamowity wpływ na wynik niemal każdego meczu.
- W tyłach jest oparty na zawodnikach, którzy się dobrze znają i komunikują. Z przodu ma talenty, które muszą dostarczać gole. Dortmund jest faworytem, gra w lepszej lidze, pod większą presją, z lepszymi rywalami.
- Byłaby to ogromna sensacja, gdyby klub, który ostatnio nie osiągał żadnych międzynarodowych sukcesów, ograł wszystkie wielkie drużyny. Oglądając go jednak w tym sezonie w LM, nie można tego wykluczyć.
- Faworytami są Niemcy. W lidze to znowu jest Bayern pewny siebie, grający wspaniale, z rozmachem, stwarzający wiele okazji. Obrona Arsenalu nie jest za mocna i zobaczymy, jak to zniesie.
- Będzie nią każdy inny wynik niż zwycięstwo Barcelony.