Bundesliga. Kraina futbolowego szczęścia

Robert Lewandowski powinien zostać w Borussii. Do Bundesligi wrócili Rafael van der Vaart, Nuri Sahin i Diego, bo w innych ligach nie stawiano na nich tak jak w Niemczech. Zrozumieli, że to dobre miejsce, by grać, zarabiać i być docenionym - uważa Andrzej Juskowiak. Pierwszy mecz Borussii w sobotę o 18:30. Transmisja telewizyjna w Eurosporcie. Relacja na żywo w Sport.pl.

Przemysław Iwańczyk: Wraca nasza liga...

Andrzej Juskowiak: Chyba Bundesliga wraca. No ale patrząc, że coraz więcej w niej Polaków, niewykluczone, że rozgrywki sąsiadów będą dla polskich kibiców bardziej atrakcyjne niż ekstraklasa.

Atrakcyjność jest kluczem. U nas piłkarze bronią, kalkulują, dopiero później myślą, jak strzelić gola. W Niemczech nawet najsłabsi chcą tworzyć wielkie spektakle, atakują szaleńczo od pierwszych minut. Na szczęście mamy tam i polskich aktorów.

O tym, jak fantastyczna to liga, świadczą dane. Jesienią padło najwięcej goli od 1992 r., gdy prowadzi się skrupulatne statystyki, choć oddano najmniej strzałów. To świadczy o technice graczy. Najlepszą rekomendacją niech będzie fakt, że żaden niemiecki zespół nie odpadł jeszcze z europejskich pucharów. Niewiarygodne, prawda?

Może powinniśmy więc mówić, że to jedna z najsilniejszych lig świata?

- Nie jest to niezgodne z prawdą. Decyzja Pepa Guardioli, żeby pracować w Bayernie, daje powody, by tak twierdzić. Nie chcę wskazywać, która liga jest najsilniejsza, ale niemiecka obok angielskiej i hiszpańskiej jest na samym topie. Kiedyś uniemożliwiała to dysproporcja finansowa, w tej chwili różnice się zatarły. Diego w Wolfsburgu zarabia 8 mln euro. Jeszcze więcej dostaje trener Bayernu Jupp Heynckes, a cały jego klub wydaje rocznie na płace 116 mln euro. Nie pożyczają tych pieniędzy, nie duszą sponsorów, podobnie jak inne kluby, sami na to zapracowują. To świadczy o zdrowo prowadzonych budżetach.

Bundesliga jest przykładem dla całej Europy, jak zbudować stabilność, nie zadłużając się. Jeśli dodamy do tego jakość, fantastyczną szkołę trenerską, wprowadzanie młodzieży, przyszłość rysuje się kolorowo. Jeszcze jedno: za trzy lata jest w Niemczech nowe rozdanie praw telewizyjnych. Niezależnie od losów rozmów kwota transakcji została ustalona na 30 proc. więcej niż obecnie.

Co przekonało Guardiolę, żeby wybrać Bayern?

- Obserwował, jak przez ostatnie pół roku spisuje się drużyna. Doszedł do wniosku, że potrzeba mu niewiele czasu, by Bawarczycy grali jak Barcelona. Łatwość wygrywania meczów, znakomite posunięcia transferowe, jakość drużyny, w której każdy może grać w podstawowym składzie, przekonały go ostatecznie. Ważne były też zarobki, bo w Monachium płaci się nieźle.

Bayern był mocno wkurzony po ostatnim przegranym finale Ligi Mistrzów. Niejeden klub byłby zadowolony z samego awansu do kluczowego meczu, ale monachijczycy mają mentalność zwycięzców - rok bez jakiegokolwiek tytułu to rok stracony.

Guardioli to wszystko pasuje, jedyną niedogodnością dla niego może być to, że Heynckes jest na dobrej drodze, by wziąć w tym sezonie wszystko.

Może Robert Lewandowski, zamiast oglądać się na Anglię, powinien obrać kurs na Monachium?

- Myślę, że to temat zamknięty. Mają trzech napastników, a w składzie jest miejsce tylko dla jednego. Nie wiem, czy w takich okolicznościach to dobry ruch. Bayern, nawet jeśli w ostatnich latach wyciągał zawodników od rodzimej konkurencji, robił to przede wszystkim, by ją osłabić. Transferami manifestuje też potęgę - pół roku temu wydał 40 mln euro na Javiego Martineza, który nie jest ani lepszy od Luiza Gustavo, ani od Bastiana Schweinsteigera. Kto bogatemu zabroni.

Lewandowski powinien uciekać do Anglii?

- Nie, bo Bundesliga to produkt, w niej powinien zostać, w Borussii. Do Niemiec wrócili Rafael van der Vaart, Nuri Sahin i Diego, bo w innych liga nie stawiano na nich tak jak w Niemczech. Zrozumieli, że to dobre miejsce, by grać i zarabiać, być docenionym.

Pamiętasz perypetie Ebiego Smolarka po odejściu z Borussii? Niby narzekał, że go w Dortmundzie nie doceniają, ale tam grał najlepiej i regularnie strzelał gole.

Borussia Dortmund jest zespołem, który w pełni wykorzystuje Lewandowskiego - są ofensywnie ukierunkowani, grają na jednego napastnika, za którym stoi trzech ludzi, którzy są w stanie sami wygrać mecz Ligi Mistrzów.

Jeśli Robert bardzo chce wyjechać, niech spróbuje Anglii, np. Manchesteru City, ale ja bym mu odradzał wyjazd, nawet jeśli niektóre media sugerują, że zabraknie dla niego miejsca w jedenastce Borussii. Nawet się temu nie dziwię, bo przez ostatnie miesiące dyrektor sportowy Michael Zorc co chwila musiał tłumaczyć kibicom, że mają piłkarza, którego za chwilę mogą stracić. Sam Robert, milcząc, niejako potwierdzał rychły transfer. Dlatego Borussia myślała o alternatywie. Julian Schieber nie był dla Roberta żadną konkurencją. Po powrocie Sahina Borussia może zagrać systemem 4-3-3 z wysoko ustawionym Marco Reusem. Sądzę i mam nadzieję, że Robert się jednak obroni.

Mamy kandydata na kolejną gwiazdę - Arkadiusza Milika.

- Ma dużo czasu, żeby się uczyć. Nikt nie oczekuje, że od razu wejdzie do jedenastki Bayernu i zacznie zdobywać bramki. Dla niego to znakomity poligon ze świetnym nauczycielem - Stefanem Kießlingiem. Gościem, który jak mało kto umie przez długi czas utrzymać strzelecką formę. Milik dostanie szansę. Szukali takiego w Europie długo - wysokiego, silnego, który umie wiele zrobić z piłką i jest skuteczny. W Bundeslidze nie robi się transferów "na czuja". Obserwowali go długo, wiedzą, jak go wpuszczać na boisko z głową - po kilka, kilkanaście minut. Arkowi może ułatwić sprawę to, że Chilijczyk Fernandez nie może się wpasować do drużyny. Trudno mu się przebić przed Kießlinga. Przed Arkiem także perspektywa zasmakowania Ligi Europy.

O telenoweli pod tytułem "Paweł Wszołek w Hannoverze" mówić chyba nie będziemy?

Popełnił błąd, odrzucając kolejny raz ofertę?

- Nie znam detali, ale z dala niepoważnie to wygląda. Skoro zaczęło się od rozmowy, podpisało dokumenty, trzeba być konsekwentnym. Nie sądzę, by agent nie powiedział Wszołkowi, co mu załatwił. Sam dyrektor sportowy Hannoveru pofatygował się do Polski, wykazał dużą determinację. Uznał, że Wszołek pasuje do filozofii klubu. Paweł zmarnował szansę, niektórzy mają taką raz w życiu, niektórzy nie dostają wcale. Zimowy transfer dodatkowo otwiera drzwi, bo zwykle jest wynikiem wyjątkowej potrzeby. I Hannover był zdecydowany, by postawić na Polaka.

Nie wiem, co teraz, bo w kadrze po powrocie Kuby Błaszczykowskiego Wszołek szansy raczej nie dostanie. A i w klubie chyba nie wszystko jest poukładane, by walczyć o mistrzostwo.

Ale Polaków i tak najwięcej jest w Bundeslidze od lat. Nie jest z nami tak źle?

- Paradoks. Żaden nasz zespół nie awansował do Ligi Europy, a nas chcą. Chłopaki z Dortmundu zrobili najlepszą reklamę, to był przełom. Niemcy czują, że zainteresowanie Bundesligą w Polsce może wzrosnąć, i także dlatego w nas inwestują. Tak było z Japończykami, których w Niemczech jest coraz więcej. Panuje opinia, że warto do Polski jechać i szukać, najlepiej jak najmłodszych, by jak najszybciej wpadli w niemiecki system szkolenia.

Edward Kowalczuk, trener od przygotowania motorycznego w Hannoverze, tłumaczy, że polski zawodnik potrzebuje czasu, by przyzwyczaić się do intensywności treningu. Artjom Rudniew po przejściu z Lecha do HSV Hamburg też miał problem, jak poddać się reżimowi treningowemu, jak reagować, jak grać. To trzeba wypracować, tam każde zajęcia przypominają mecz.

I po trenera naszego sięgnęli. Może Franciszek Smuda po golgocie w Regensburgu stać się trenerem rozchwytywanym?

- Zależy, w jakim stylu utrzyma zespół. Wyzwanie olbrzymie, bo przecież inni nie zaczną nagle wszystkiego przegrywać. Łatwiej było Smudzie na Euro wygrać mecz w grupie, niż uchronić przed spadkiem Ratyzbonę. Grałem kilka lat w 2. Bundeslidze i wiem, jak bardzo jest wymagająca. Ale musi się udać, bo jeśli były selekcjoner i tam nie da rady, rzuci się to cieniem na kolejnych polskich trenerów, których marzeniem jest praca w Bundeslidze.

Może polska ekstraklasa powinna czerpać wzorce z Bundesligi, skoro ta jest taka idealna?

- Nigdzie praca piłkarza nie jest tak dobrze rozplanowana jak w Niemczech. Zimowe urlopy trwają dwa tygodnie, liga nie gra tylko miesiąc. Zawodnicy za wiele nie tracą, nie muszą harować od nowa, wystarczy odświeżyć to, nad czym pracowali latem.

A czym my się różnimy od Niemców pogodowo? Niczym. Najpierw powinniśmy podnieść poziom, dopiero później reformować rozgrywki. Powinniśmy sięgać po sprawdzone wzorce, a nie sami tworzyć. Jeden do jednego wszystkiego przełożyć się nie da, ale organizacji, mentalności moglibyśmy się od Niemców uczyć.

Mistrzem oczywiście będzie Bayern?

- Raczej nie będą tracić punktów jak Legia w poprzednim sezonie. Ostatnio w Katarze Bayern ograł w sparingu Schalke 5:0. Są w gazie. Heynckes to doświadczony lis. Ciekaw jestem, jak zareagują zawodnicy na wiadomość o Guardioli. Myślę, że mogą mieć jeszcze większą motywację.

Bundesliga w telewizji:

Piątek: Schalke - Hannover 20.15 (Eurosport 2). Sobota: Bayern Monachium - Greuter Furth 15.30 (Eurosport 2); Werder Brema - Borussia Dortmund 18.30 (Eurosport 2). Niedziela: Nürnberg - Hamburger 15.30 (Eurosport 2); Fortuna Düsseldorf - Augsburg 18.30 (Eurosport 2).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.