Gerard Depardieu, aktor, który z powodu planów wysokiego opodatkowania najbogatszych Francuzów wyemigrował do Belgii, a potem przyjął obywatelstwo rosyjskie, w ubiegłym tygodniu zawitał też do Zurychu na galę wręczenia Złotej Piłki dla najlepszego gracza świata. Powiedział tam, że wolałby, aby nagrodę otrzymał Cristiano Ronaldo. Głośno - już jako obywatel rosyjski - reklamuje też mistrzostwa świata, które w 2018 roku odbędą się w Rosji. Władimir Putin mianował go ambasadorem imprezy.
Filmowego Obelixa piłka zajmuje od lat. Przez lata zawzięcie kibicował drugoligowemu dziś Auxerre - był niemal na każdym meczu na stadionie l'Abbé-Deschamps w sezonie 1997/1998, kiedy kameralny klub zdobywał mistrzostwo Francji. W młodości Depardieu był bramkarzem Chateauroux. Czy gdyby zrobił karierę między słupkami, równie zaciekle broniłby się przed opodatkowaniem gigantycznych zarobków i przeniósł się do Spartaka Moskwa albo Anży Machaczkała?
Na razie wszystko pozostaje po staremu. Najlepiej zarabiający piłkarze we Francji oddadzą państwu 51 proc. dochodów. Pomysł wybranego w ubiegłym roku prezydenta François Hollande'a, by wraz z innymi najbogatszymi oddawali trzy czwarte dochodów, zakwestionował Trybunał Konstytucyjny. Uznał, że przepis nie jest zgodny z konstytucją, bo odnosi się do jednostek, a nie jak inne formy podatku dochodowego - do gospodarstw domowych.
Gdyby ustawa weszła w życie, roczna pensja brutto gwiazdy Ligue 1 Zlatana Ibrahimovicia z dotychczasowych 33 mln euro wzrosłaby do 73,1 mln. "France Football" wyliczył, że wraz z dodatkami socjalnymi utrzymanie szwedzkiej gwiazdy przez sezon kosztowałoby Paris Saint-Germain 113,6 mln (obecnie 51,3 mln). A zasilane przez Katarczyków PSG pęcznieje od piłkarzy, których zarobki podpadałyby pod nową ustawę. - Ale to jedyny klub we Francji, którego stać byłoby na płacenie takiego podatku - powiedział prezes Stowarzyszenia Zawodowych Piłkarzy Jean-Pierre Louvel.
Ocenia się, że w Ligue 1 gra od 120 do 150 piłkarzy zarabiających ponad milion euro rocznie, co stanowi 10 proc. wszystkich zawodowców. Już dziś każdy pobierający 2 mln rocznie kosztuje pracodawcę 4,1 mln euro. Oznacza to, że prawo Hollande'a dwuipółkrotnie zwiększyłoby obciążenia klubów. PSG, Marsylia, Lyon musiałyby dla zachowania dotychczasowych pensji swych gwiazd podnieść budżet o kilkadziesiąt milionów.
- Od początku biliśmy na alarm, bo ten podatek był bardzo niebezpieczny dla ligi, dla klubów i wiązałby się z ucieczką najlepszych za granicę. Wobec tego zagrożenia można powiedzieć, że francuski futbol odniósł wielkie zespołowe zwycięstwo - powiedział po decyzji trybunału prezes Zawodowej Ligi Piłkarskiej (LFP) Frédéric Thirez.
- Całe szczęście, że ten podatek znalazł się na pozycji spalonej - ucieszył się Louvel ze związku piłkarzy.
- Z 75-procentowym podatkiem nasz futbol zszedłby do poziomu belgijskiego albo szkockiego. Jeden z moich klientów zapowiedział, że nie wróci do Francji, jeśli to prawo wejdzie w życie. Młody, perspektywiczny zawodnik też szybko od nas wyjedzie, jeszcze zanim jego talent rozkwitnie - zapowiadał menedżer Michael Manuello.
Spadłaby wartość Ligue 1 nie tylko sportowa, ale również marketingowa, a co za tym idzie - wpływy z kontraktów telewizyjnych. Dziś stacje Canal+ i BenSport płacą 660 mln euro rocznie; po przewidywalnym odpływie gwiazd dochody z tego źródła spadłyby do 400-450 mln.
Firma audytorska Ernst & Young wyliczyła, że w poprzednim sezonie kluby przekazały fiskusowi 1,5 mld euro, a ekonomiści ostrzegali, że po realizacji pomysłów nowego prezydenta te dochody mogłyby spaść, a niektóre kluby by zbankrutowały.
Mieszkający od dziesięciu lat w Hiszpanii Zinedine Zidane popierał Hollande'a. - Nigdy nie miałem problemu z płaceniem podatków, przekazaniem 50 centimów za 1 zarobionego euro. Nie mieszkam teraz we Francji, ale też nie w raju podatkowym. Płacę jak wszyscy. I wobec tego, co się dzieje na świecie, rozumiem tych, którzy domagają się pieniędzy od tych, którzy je mają - stwierdził najwybitniejszy francuski piłkarz ostatnich lat.
- Mieszkałem w Atenach, widziałem kryzys. Jestem gotów zapłacić taki podatek, jeśli bez niego państwo nie może funkcjonować - stwierdził Sidney Govou, dziś piłkarz Évian Thonon Gaillard, a jeszcze niedawno Panathinaikosu.
Najgłośniej krytykowali Hollande'a piłkarze i trener PSG. - Dyskutowaliśmy w szatni. Wszyscy mówiliśmy, że ta propozycja wiele by zmieniła. Poczulibyśmy, że nie pracujemy po to, żeby osiągnąć coś wielkiego. Mamy wrażenie, że ktoś chce pognębić ludzi, którzy odnoszą sukces - mówił na łamach "Le Parisien" obrońca PSG Christophe Jallet.
- Pan Hollande kompletnie nie zna realiów futbolu - powiedział szkoleniowiec paryżan Carlo Ancelotti. Dostał za to cięgi od francuskiej prasy.
Popierający prezydenta lewicowy "Le Monde" artykuł na temat dyskusji o podatku zatytułował: "Czy piłkarze grają w jednej drużynie". Okazuje się, że są podzieleni, jak w lidze.
Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na smartfony