Piłka nożna. Jaki podatek zapłaciłby Ibrahimović, gdyby...

Po decyzji Trybunału Konstytucyjnego ponad setka piłkarzy nie musi płacić 75-procentowego podatku od dochodów powyżej miliona euro. Francuski futbol przynajmniej na chwilę odetchnął z ulgą.

Gerard Depardieu, aktor, który z powodu planów wysokiego opodatkowania najbogatszych Francuzów wyemigrował do Belgii, a potem przyjął obywatelstwo rosyjskie, w ubiegłym tygodniu zawitał też do Zurychu na galę wręczenia Złotej Piłki dla najlepszego gracza świata. Powiedział tam, że wolałby, aby nagrodę otrzymał Cristiano Ronaldo. Głośno - już jako obywatel rosyjski - reklamuje też mistrzostwa świata, które w 2018 roku odbędą się w Rosji. Władimir Putin mianował go ambasadorem imprezy.

Filmowego Obelixa piłka zajmuje od lat. Przez lata zawzięcie kibicował drugoligowemu dziś Auxerre - był niemal na każdym meczu na stadionie l'Abbé-Deschamps w sezonie 1997/1998, kiedy kameralny klub zdobywał mistrzostwo Francji. W młodości Depardieu był bramkarzem Chateauroux. Czy gdyby zrobił karierę między słupkami, równie zaciekle broniłby się przed opodatkowaniem gigantycznych zarobków i przeniósł się do Spartaka Moskwa albo Anży Machaczkała?

113 milionów rocznie za Ibrahimovicia

Na razie wszystko pozostaje po staremu. Najlepiej zarabiający piłkarze we Francji oddadzą państwu 51 proc. dochodów. Pomysł wybranego w ubiegłym roku prezydenta François Hollande'a, by wraz z innymi najbogatszymi oddawali trzy czwarte dochodów, zakwestionował Trybunał Konstytucyjny. Uznał, że przepis nie jest zgodny z konstytucją, bo odnosi się do jednostek, a nie jak inne formy podatku dochodowego - do gospodarstw domowych.

Gdyby ustawa weszła w życie, roczna pensja brutto gwiazdy Ligue 1 Zlatana Ibrahimovicia z dotychczasowych 33 mln euro wzrosłaby do 73,1 mln. "France Football" wyliczył, że wraz z dodatkami socjalnymi utrzymanie szwedzkiej gwiazdy przez sezon kosztowałoby Paris Saint-Germain 113,6 mln (obecnie 51,3 mln). A zasilane przez Katarczyków PSG pęcznieje od piłkarzy, których zarobki podpadałyby pod nową ustawę. - Ale to jedyny klub we Francji, którego stać byłoby na płacenie takiego podatku - powiedział prezes Stowarzyszenia Zawodowych Piłkarzy Jean-Pierre Louvel.

Ocenia się, że w Ligue 1 gra od 120 do 150 piłkarzy zarabiających ponad milion euro rocznie, co stanowi 10 proc. wszystkich zawodowców. Już dziś każdy pobierający 2 mln rocznie kosztuje pracodawcę 4,1 mln euro. Oznacza to, że prawo Hollande'a dwuipółkrotnie zwiększyłoby obciążenia klubów. PSG, Marsylia, Lyon musiałyby dla zachowania dotychczasowych pensji swych gwiazd podnieść budżet o kilkadziesiąt milionów.

Francja tak mała jak Belgia albo Szkocja

- Od początku biliśmy na alarm, bo ten podatek był bardzo niebezpieczny dla ligi, dla klubów i wiązałby się z ucieczką najlepszych za granicę. Wobec tego zagrożenia można powiedzieć, że francuski futbol odniósł wielkie zespołowe zwycięstwo - powiedział po decyzji trybunału prezes Zawodowej Ligi Piłkarskiej (LFP) Frédéric Thirez.

- Całe szczęście, że ten podatek znalazł się na pozycji spalonej - ucieszył się Louvel ze związku piłkarzy.

- Z 75-procentowym podatkiem nasz futbol zszedłby do poziomu belgijskiego albo szkockiego. Jeden z moich klientów zapowiedział, że nie wróci do Francji, jeśli to prawo wejdzie w życie. Młody, perspektywiczny zawodnik też szybko od nas wyjedzie, jeszcze zanim jego talent rozkwitnie - zapowiadał menedżer Michael Manuello.

Spadłaby wartość Ligue 1 nie tylko sportowa, ale również marketingowa, a co za tym idzie - wpływy z kontraktów telewizyjnych. Dziś stacje Canal+ i BenSport płacą 660 mln euro rocznie; po przewidywalnym odpływie gwiazd dochody z tego źródła spadłyby do 400-450 mln.

Firma audytorska Ernst & Young wyliczyła, że w poprzednim sezonie kluby przekazały fiskusowi 1,5 mld euro, a ekonomiści ostrzegali, że po realizacji pomysłów nowego prezydenta te dochody mogłyby spaść, a niektóre kluby by zbankrutowały.

Zizou jest za

Mieszkający od dziesięciu lat w Hiszpanii Zinedine Zidane popierał Hollande'a. - Nigdy nie miałem problemu z płaceniem podatków, przekazaniem 50 centimów za 1 zarobionego euro. Nie mieszkam teraz we Francji, ale też nie w raju podatkowym. Płacę jak wszyscy. I wobec tego, co się dzieje na świecie, rozumiem tych, którzy domagają się pieniędzy od tych, którzy je mają - stwierdził najwybitniejszy francuski piłkarz ostatnich lat.

- Mieszkałem w Atenach, widziałem kryzys. Jestem gotów zapłacić taki podatek, jeśli bez niego państwo nie może funkcjonować - stwierdził Sidney Govou, dziś piłkarz Évian Thonon Gaillard, a jeszcze niedawno Panathinaikosu.

Najgłośniej krytykowali Hollande'a piłkarze i trener PSG. - Dyskutowaliśmy w szatni. Wszyscy mówiliśmy, że ta propozycja wiele by zmieniła. Poczulibyśmy, że nie pracujemy po to, żeby osiągnąć coś wielkiego. Mamy wrażenie, że ktoś chce pognębić ludzi, którzy odnoszą sukces - mówił na łamach "Le Parisien" obrońca PSG Christophe Jallet.

- Pan Hollande kompletnie nie zna realiów futbolu - powiedział szkoleniowiec paryżan Carlo Ancelotti. Dostał za to cięgi od francuskiej prasy.

Popierający prezydenta lewicowy "Le Monde" artykuł na temat dyskusji o podatku zatytułował: "Czy piłkarze grają w jednej drużynie". Okazuje się, że są podzieleni, jak w lidze.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na smartfony

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.