US Open. Roger Federer wiecznie młody

Wielokrotnie wieszczono koniec ery 31-letniego Szwajcara Rogera Federera, ale on znów wydaje się faworytem. US Open opuści kontuzjowany Rafael Nadal, a Novak Djoković i Andy Murray też mają się czym martwić

Ostatni w roku Wielki Szlem ruszył w poniedziałek. Znów z wiatrem i deszczem, choć nie tak ulewnym jak przed rokiem, gdy otwarcie nowojorskiej imprezy paraliżował huragan Irene. Wrześniowe, tradycyjnie nadciągające znad Karaibów deszcze obficie zalewają korty już od kilku sezonów, przez co turniej kończy się z opóźnieniem.

Organizatorzy modlą się o dobrą pogodę, bo koszt wybudowania dachu nad kortem centralnym to ponad 100 mln dol. Kalkulują też, co bardziej się opłaca: dach, a więc zadowolenie sponsorów i telewizji, że turniej przebiega bez zakłóceń, czy np. szkolenie młodzieży w zamian za trochę niewygody, parasole i mniejsze wpływy. Nie jest nawet jasne, czy zbudowanie tak ogromnej konstrukcji jak dach nad kortem Arthura Ashe'a na 23,7 tys. widzów jest w ogóle możliwe. Podobno grunt pod kompleksem Flushing Meadows jest zbyt grząski.

Tenisowi eksperci też nie są zgodni, bo choć w Nowym Jorku zabraknie zeszłorocznego finalisty Rafaela Nadala, który leczy kontuzjowane kolana, to wskazanie faworyta wcale nie jest łatwiejsze.

Bukmacherzy stawiają na broniącego tytułu Djokovicia, ale bez przekonania - kurs na jego zwycięstwo (2,25) jest minimalnie niższy, niż na triumf Federera (3,5).

Serb wygrał przed US Open duży turniej w Toronto, ale w tej imprezie nie wystąpił Federer, a inni wysoko rozstawieni odpadali wcześnie. Najgroźniejszymi rywalami Djokovicia w Kanadzie byli Janko Tipsarević i Richard Gasquet, a trudno na podstawie pojedynków z nimi mierzyć szanse na triumf w Szlemie. Bardziej miarodajne wydają się inne spotkania - niedawna porażka Serba z Federerem w finale w Cincinnati, a także jeszcze wcześniejsze - przegrane z Murrayem i Juanem Martinem del Potro na igrzyskach w Londynie, z Federerem w Wimbledonie, Nadalem w Rolandzie Garrosie. Wszystkie pokazały to, co o Serbie mówi się w tym sezonie od dawna. Że nie jest w tak wysokiej formie jak w najlepszym dla siebie 2011 r., bo jest nieco wolniejszy, nie serwuje tak dobrze, nie kontratakuje tak świetnie, nie ma tak obezwładniającej pewności siebie.

Dlaczego wciąż jest faworytem bukmacherów? Sprzyja mu losowanie. Korzysta najbardziej na nieobecności Nadala (ATP 3), bo Federer (1) i Murray (4) znaleźli się w jednej połówce, a Serb (2) może w półfinale wpaść na Hiszpana Davida Ferrera (5). Po drugie, korty twarde to teoretycznie najlepsza nawierzchnia Djokovicia - gra na niej solidniej niż na czerwonej mączce czy trawie. W styczniu w Australii wygrał ostatni Szlem rozgrywany na twardym podłożu.

Eksperci - m.in. John McEnroe komentujący mecze dla ESPN - mówią jednak, że faworytem powinien być Federer, który w Nowym Jorku triumfował pięciokrotnie. Szwajcar przeżywa drugą młodość. Po kilku latach słabszych, gdy Nadal i Djoković potrafili odebrać mu tytuły nawet w Wimbledonie i zepchnąć z fotela lidera rankingu ATP, nagle odrodził się i w wielkim stylu wygrał w lipcu swój 17. tytuł wielkoszlemowy, bijąc po drodze m.in. Djokovicia i Murraya. Wrócił też na prowadzenie na liście ATP. - Federer gra ewidentnie lepiej niż rok temu, a Djoković słabej. Roger najbardziej na świecie boi się Nadala, a jego nie ma, dlatego szanse Szwajcara postawiłbym najwyżej - stwierdził McEnroe.

Triumfator siedmiu Szlemów z lat 80. uważa, że niezwykłe przygotowanie fizyczne Federera jest głównym powodem jego sukcesu po trzydziestce. Szwajcar gra w 52. turnieju wielkoszlemowym z rzędu - do rekordu Wayne'a Ferreiry brakuje mu już tylko czterech. Na palcach jednej ręki można policzyć jego kontuzje. - Zbadaniem wydolności jego organizmu, zdolności do regeneracji i umiejętnego wykorzystania energii powinni się zająć naukowcy - stwierdził McEnroe.

Umiarkowana jest też wiara w zwycięstwo Murraya. Szkot obiecywał, że złoto igrzysk w Londynie go uskrzydli, odmieni mentalnie, ale na razie niczego takiego nie widać. Zamiast tego zniknęła gdzieś jego forma i zdrowie - w Montrealu wycofał się z kontuzją kolana, w Cincinnati przegrał z przeciętnym Francuzem Jérémym Chardym.

Uważać trzeba za to na czarnego konia, czyli del Potro, zwycięzcę US Open z 2009 r., który czai się w ćwiartce Djokovicia. Argentyńczyk wraca powoli do wysokiej formy, co pokazał już na igrzyskach.

Wśród kobiet prawie wszyscy stawiają na Serenę Williams, mistrzynię Wimbledonu i olimpijską. Ale jeśli nowojorskiej tradycji ma się stać zadość, to Amerykanka u siebie powinna spektakularnie przegrać, najlepiej po awanturze z sędziami - tak przynajmniej działo się w ostatnich latach. Nieco niżej stoją szanse rozstawionej z jedynką Viktorii Azarenki, która jednak od marca nie umie nic wygrać. Do formy wracają za to Petra Kvitova, świeżo koronowana mistrzyni z Montrealu i New Haven, oraz Na Li, triumfatorka z Cincinnati. Chinka odżyła po nawiązaniu współpracy z nowym trenerem Carlosem Rodriguezem, byłym szkoleniowcem Justine Henin. Bardzo pochlebnie amerykańscy eksperci wypowiadają się też o Niemce Angelique Kerber, rozstawionej z szóstką zeszłorocznej półfinalistce.

Z tenisem żegna się w Nowym Jorku Kim Clijsters, która już kiedyś potrafiła wygrać niemal wprost po wstaniu ze szpitalnego łóżka. O powtórkę będzie jednak tym razem ciężko.

Relacje z US Open w Eurosporcie

Więcej o:
Copyright © Agora SA