Mimo że polska reprezentacja odpadła w fazie grupowej... Jednak wygraliśmy to Euro

Turniej zaczął się w atmosferze strachu o kibicowskie burdy i oskarżeń o trwonienie publicznych pieniędzy, zakończył się zachwytami nad organizacją, gościnnością i otwartością

Tuż przed zakończeniem Euro w Warszawie Pracownia Badań Społecznych przeprowadziła ankietę wśród kibiców z zagranicy, którzy odwiedzili stolicę Polski. 90 proc. z nich pozytywnie oceniło atmosferę towarzyszącą turniejowi, 85 proc. nie spotkało się z żadnymi sytuacjami, które by ich zaniepokoiły albo zburzyły poczucie bezpieczeństwa. W innym sondażu przeprowadzonym przez PBS w czterech miastach goszczących polską część turnieju 92 proc. zagranicznych gości odpowiedziało, że poleci swoim znajomym Polskę jako kraj atrakcyjny turystycznie i wart odwiedzenia, 80 proc. zadeklarowało, że ma zamiar jeszcze tu wrócić, by spędzić wakacje. Żadna kampania reklamowa nie przyniosłaby takiego pozytywnego skutku. - Po raz pierwszy w historii możemy pokazać nasz kraj tak szerokiemu gronu gości. I pokazać go z nieco innej niż martyrologiczna strony. Możemy pokazać Polskę jako kraj nowoczesny i normalny, który nie różni się w swoich zasadniczych aspektach od innych krajów europejskich - mówił w PAP socjolog dr Michał Wenzel jeszcze w czasie trwania turnieju.

Campbell, mylisz się

Sukces polsko-ukraińskiego Euro jest tym większy, że zupełnie niespodziewany. Turniej poprzedziły przecież dziesiątki publikacji, które wieszczyły, że oba kraje nie będą w stanie przygotować się do tak gigantycznego przedsięwzięcia. Włosi, którzy też starali się o Euro 2012, powołując się na swoje tajne źródła w UEFA, wieszczyli, że to im i Francji powierzy UEFA organizację turnieju, aby w ogóle mógł się on odbyć. Dziennik "Il Giornale" pisał do szefa Europejskiej Unii Piłkarskiej: "Drogi Michelu, sytuacja na włoskich stadionach w tej chwili jest z całą pewnością lepsza od tej, którą znajdziemy w 2012 roku w krajach wybranych przypadkowo".

Oliwy do ognia dolewał tutaj nawet prezes PZPN Grzegorz Lato, który wypalił, że Euro 2012 Polska może zorganizować razem z Niemcami, jeśli Ukraina sobie nie poradzi. Nawet miesiąc przed turniejem wobec groźby politycznego bojkotu Ukrainy pojawiły się spekulacje, że UEFA może przesunąć turniej o rok albo przenieść ukraińskie mecze do Niemiec lub Austrii.

Strach przed polsko-ukraińskim Euro podsyciła telewizja BBC, emitując dwa tygodnie przed turniejem dokument "Stadiony nienawiści", w którym przedstawiła Polskę i Ukrainę jako kraj rasistów, ksenofobów i bezkarnych chuliganów. - Możecie wrócić w trumnie - ostrzegał Sol Campbell, były piłkarz reprezentacji Anglii, kibiców, którzy wybierali się na Euro.

Film odbił się szerokim echem w całej Europie. Media cytowały słowa Campbella. Kibice dzwonili do UEFA, by dowiedzieć się, czy na Ukrainie i w Polsce jest bezpiecznie. Rodziny ciemnoskórych angielskich piłkarzy Theo Walcotta i Alexa Oxlade-Chamberlaina pod wpływem filmu zrezygnowały z podróży na Euro, co też ogłosiły w prasie. Wielu kibiców postąpiło podobnie. Na Ukrainę, gdzie Anglia rozgrywała swoje mecze, pojechało tylko kilka tysięcy angielskich kibiców.

- Przez opowieści jak z horroru o zagrożeniach na Ukrainie straciliśmy mnóstwo fanów. Przykro mi z powodu ludzi, którzy zrezygnowali z przyjazdu. Ci, którzy się zdecydowali na przyjazd, są pewnie zachwyceni - mówił przed meczem z Ukrainą w Doniecku trener reprezentacji Anglii Roy Hodgson.

Aby pokazać, ile ostrzeżenia BBC mają wspólnego z prawdą, angielscy kibice urządzili nawet happening na ulicach Doniecka, niosąc tekturową trumnę z napisem "Campbell, mylisz się". Zdjęcie opublikowały wszystkie angielskie gazety i portale internetowe piszące o Euro. "Anglicy przekonali się, że Ukraińcy to normalni ludzie, wręcz mili i przyjaźni, a opowieści Campbella to brednie" - napisał "The Telegraph".

Angielska federacja piłkarska zamierza po Euro złożyć oficjalną skargę w BBC na wyemitowanie filmu "Stadiony nienawiści".

Zobacz wideo

Gdzie ta adrenalina i agresja?

W czasie Euro wybuchła tylko jedna potężna awantura, gdy marsz rosyjskich kibiców na Stadion Narodowy przed meczem Polska - Rosja atakowały grupki polski kiboli. Policja bada, na ile był to spontaniczny wybuchł agresji, a na ile przygotowana akcja, która miała na celu zepsuć wizerunek Euro 2012. Poza tym wyjątkiem liczba naruszeń prawa nie była większa niż przy innych tego typu imprezach masowych. Nie sprawdziły się czarne scenariusze rysowane m.in. przez Magdalenę Środę w "Gazecie Wyborczej": "Miasta będą również płacić za naprawiane szkód wyrządzonych przez stadionową publiczność, która przeważnie składa się z młodzieńców wypełnionych piwem, adrenaliną i agresją".

Choć rzeczywiście duża część gości na Euro była wypełniona piwem, nie wzmogło to w nich agresji. Poza tym nie byli to tylko młodzieńcy. Były też i dziewczęta, i kobiety, i starsi mężczyźni. Radosna atmosfera Euro porywała wszystkich. Na ulicach Poznania, Gdańska, Wrocławia można było oglądać polskich kibiców bawiących się z Włochami, Hiszpanami, Czechami, Grekami, Irlandczykami i wieloma innymi nacjami. Szczególnie Irlandczycy podbili serca wielu Polaków. Przyjechało tutaj ponad 70 tys., choć ich drużyna miała niewielkie szanse na awans do ćwierćfinału z grupy z Chorwacją, Włochami i Hiszpanią. Gdy po 0:4 z mistrzami świata zaśpiewali "The Fields Of Athenry", komentatorzy radiowi i telewizyjni w wielu krajach milkli, by dać widzom i słuchaczom odczuć niepowtarzalną atmosferę na stadionie. Irlandczycy tak podbili serca poznaniaków, że do ostatniego dnia mistrzostw przychodzili oni do strefy kibica ubrani w barwy narodowe przybyszów z Zielonej Wyspy.

W tym wypadku też nie sprawdziły się przepowiednie ekspertów od wszystkiego, że futbol jako pasja piłkarska rozwija mentalność plemienną, podziały na obcych i swoich, że to samczy kult igrzysk, substytut wojny itd. Atmosfera Euro przypominała bardziej Przystanek Woodstock niż posiekany okopami front I wojny światowej (choć podobno i tam Niemcy z Brytyjczykami raz zagrali w piłkę).

Kogo pokochali Polacy?

Podczas Euro Polacy okazali się narodem otwartym i gościnnym. Ciepło przyjmowana była każda z ekip trenujących w Polsce. Czesi nie mogli wyjść z podziwu, gdy wyszli na trening we Wrocławiu przed meczem z Polską, który miał zadecydować o awansie do ćwierćfinału, i zostali przyjęci rzęsistymi brawami. - To są Polacy, z którymi będziemy walczyć niemal na śmierć i życie? To naprawdę niesamowite - mówił rzecznik prasowy czeskiej kadry Jaroslaw Kolar. Gdy nasi południowi sąsiedzi odpadli z z turnieju, więcej kibiców żegnało ich we Wrocławiu, niż witało w Pradze. - Kiedy opuszczaliśmy hotel, spotkaliśmy się z liczną grupą polskich fanów. Rozstawali się z nami w taki sposób, jakby to ich drużyna właśnie wyjeżdżała. To bardzo miłe, aż nie chciało się wracać do domów - przyznał już w stolicy Czech miejscowym dziennikarzom Vladimir Szmicer, menedżer kadry Czech.

Podobne odczucia miały inne ekipy trenujące w Polsce. Duński dziennik "?kstrabladet" po otwartym treningu w Kołobrzegu napisał: "Polacy kochają Duńczyków" i dalej: "Wyraźnie dało się odczuć ogromną sympatię ze strony polskich gospodarzy, kiedy w niedzielę po południu zmęczeni podopieczni Mortena Olsena wybiegli na trening. Widać, że piłkarska euforia związana z naszą drużyną panuje nie tylko w Danii, lecz także tutaj, gdzie Polacy stworzyli nam naprawdę domową atmosferę".

Prezes DFB (niemiecka federacja piłkarska) Wolfgang Niersbach mówił natomiast: - Ten turniej pokazał, że Polacy są otwartymi, serdecznymi i przyjaznymi ludźmi. Podjęliśmy bardzo dobrą decyzję, wybierając Gdańsk jako miejsce pobytu naszej drużyny narodowej podczas Euro 2012.

Gdy Włosi wracali z półfinału w Kijowie, gdzie pokonali Niemców, mieszkańcy Wieliczki urządzili im w środku nocy szpaler z pochodniami. Opalenica zżyła się z Portugalczykami i nawet mieszkający w Krakowie Anglicy byli zadowoleni. Niechętny dotąd Polakom "Daily Mail" napisał: "Zachwycający Kraków okazuje się idealnym miejscem dla Roya Hodgsona i jego gwiazd" i jeszcze: "Wybór hotelu, miasta, zakwaterowanie tuż przy Rynku Głównym, baza treningowa... Nie można było wybrać lepiej".

A to właśnie "Daily Mail" i inne tabloidy straszyły Anglików Krakowem. Pisali, że boisko Hutnika, gdzie mieli trenować, jest podmokłe i grząskie; że szatnie są ciasne; że baza Anglików przypomina wysypisko, a polscy budowlańcy nie bardzo spieszą się z remontem. Kadrowiczom miał przeszkadzać nawet hejnał z Wieży Mariackiej. Wszystkie te obawy prysły, gdy tylko Anglicy zameldowali się w Grodzie Kraka. Obiekt Hutnika wypiękniał, a niepowtarzalna atmosfera miasta urzekła także angielskich dziennikarzy.

Nie sprawdziły się też obawy feministek, że Euro przyczyni się do wzrostu liczby awantur domowych. Policyjne statystyki opublikowane przez PAP w ostatni piątek nie odnotowały niczego podobnego.

Platini dumny

Nie ze wszystkim Polacy zdążyli do Euro. Nie powstały bowiem kluczowe autostrady, którymi kibice mieli przemieszczać się między miastami gospodarzami - A1 i A4. Nie był to jednak wielki problem. Kibice na stadiony i tak dotarli. A to one były najważniejsze.

Gdy dostawaliśmy Euro razem z Ukrainą Włosi, którzy też starali się o turniej i nie mogli pogodzić się z porażką (uważali się za pewnego zwycięzcę) pisali z przekąsem, że mistrzostwa przypadły krajom, które nie mają ani jednego przyzwoitego stadionu i ani jednej asfaltowej drogi. Tuż przed turniejem ton był już zupełnie inny: "Droga Italio, oto jak wyglądają stadiony" - pisała o Polsce tuż przed Euro korespondentka dziennika "La Repubblica". Najwięcej pochwał zebrała PGE Arena w Gdańsku jako "najbardziej spektakularny pod względem architektonicznym i estetycznym" spośród wszystkich przygotowanych na Euro.

W historii mistrzostw Europy nie było turnieju, który niemal do samej inauguracji miałby tak złą prasę. Tym większa jest więc satysfakcja, że niemal wszystkie obawy związane z Euro 2012 nie znalazły odbicia w rzeczywistości.

- Jestem dumny z Ukrainy i Polski. I Polacy, i Ukraińcy wykazali ogromny entuzjazm i wyznaczyli wysokie standardy organizacji mistrzostw, które będą trudne do osiągnięcia dla innych organizatorów Euro - mówił w sobotę Michel Platini, podsumowując turniej. Dla niego to też zwycięstwo.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.