Tenis. Agnieszka Radwańska znów przegrała z liderką. Za mało armat na Azarenkę

- Musisz bardziej wejść w kort, stoisz za daleko - podpowiadał w przerwie półfinału w Stuttgarcie trener Tomasz Wiktorowski. Najlepsza polska tenisistka wciąż nie umie zagrać przeciw Białorusince wystarczająco agresywnie.

Ole, ole, ole, ole! Trybuna Kibica zawsze pełna

Radwańska przegrała w sobotę 1:6, 3:6. Ugrała dwa gemy więcej niż w marcowym pojedynku w Indian Wells (0:6, 2:6), ale trudno mówić o jakiejkolwiek poprawie. To piąta w sezonie porażka z liderką rankingu, która wcześniej ogrywała Polkę także w Sydney, Australian Open i Dausze. Od stycznia Agnieszka nie zdobyła z nią choćby seta.

Białorusinka wciąż ma przygniatającą przewagę. Nie chodzi wyłącznie o większą siłę uderzeń, ale też o taktykę dobrze dobraną przez trenera Samuela Symuka. Azarenka idealnie skraca pole gry, głęboko wchodzi w kort, starając się uderzać piłki bardzo wcześnie. Gdy tylko może, atakuje słabszy, drugi serwis rywalki. Agnieszka ma bardzo mało czasu na reakcję, decyzje musi podejmować w pełnym biegu, a to wymusza błędy. Wyrównana walka była jedynie w tych gemach, w których Radwańska świetnie trafiała pierwszym serwisem lub gdy wychodziło jej kilka agresywnych, ryzykownych zagrań z rzędu.

"Azarenka znów rozgromiła Radwańską" - zatytułował relację prestiżowy Tennis.com. "Pierwszy powód, dla którego Białorusinka wygrywa tak wyraźnie, to większa siła ognia. Ale drugi to poruszanie się po korcie. Radwańska dobiegała do piłek za późno" - analizował Tennis.com.

Być może znaczenie miało to, że Polkę bolały plecy. W trakcie drugiego seta wezwała na kort fizjoterapeutkę i poprosiła o masaż. - Na czerwonej mączce zawsze odzywają się plecy. M.in. dlatego to nie jest moja ukochana nawierzchnia - kwaśno stwierdziła po spotkaniu.

O tym, że Agnieszka ma problem z Azarenką, doskonale wie trener Tomasz Wiktorowski. Wielokrotnie powtarzał, że pokonać Białorusinkę można tylko, gdy cały czas naciska się rywalkę, odgryza agresywnymi uderzeniami, atakami odpowiada na jej ataki. Radwańskiej taki mecz wyszedł dotąd tylko raz - jesienią zeszłego roku w Tokio, gdy w półfinale Azarenkę pokonała.

- Wiemy, że się da, bo mamy dowód - mówił Wiktorowski przed początkiem sezonu na czerwonej mączce. - Bardzo dużo czynników musi jednak zagrać jednocześnie - dodawał, mając na myśli świetną pracę nóg, agresję, nieustępliwość i ofensywne nastawienie.

W sobotę, w przerwie między setami, Wiktorowski skorzystał z prawa do coachingu i podpowiadał Agnieszce na korcie, co robi nie tak: - Musisz wejść głębiej w kort, wtedy nie będziesz musiała uderzać tak mocno. Biegasz teraz 2 metry za linią końcową i ona ma za dużo czasu.

Słowa Wiktorowskiego odniosły skutek tylko na chwilę, bo Radwańska przełamała podanie Azarenki, ale później wszystko wróciło do normy - Białorusinka znów przeważała.

O tym, że agresywny tenis to warunek niezbędny, aby dobrać się do Białorusinki, mogliśmy przekonać się w piątek, gdy grała z nią Mona Barthel. Niemka, która do turnieju weszła z dzika kartą, posłała kilkadziesiąt winnerów, naciskała, uderzała ze wściekłą mocą. Nawet to jednak nie wystarczyło, bo Azarenka była silniejsza psychicznie, lepiej wytrzymała koniec meczu, wygrywając 4:6, 7:6, 5:7.

Niemce atakowanie Azarenki przychodzi łatwiej, bo ma znacznie lepsze warunki fizyczne niż Radwańska - 185 cm wzrostu, atomowy serwis i forhend.

- Pewnych rzeczy nie przeskoczymy, Agnieszka (172 cm wzrostu) nie włoży szpilek, nie urośnie, ale w ramach ograniczeń, które ma, może się ciągle rozwijać, grać lepiej - powtarza Wiktorowski.

Radwańska w miejscu nie stoi. Dowodzi tego niedawne zwycięstwo z Marią Szarapową, kolejne dwa wygrane w tym roku turnieje oraz awans na czwarte miejsce na świecie. Po porażkach z Azarenką trudno rozpaczać, w końcu to liderka rankingu, z którą od pół roku mało kto potrafił zwyciężyć. Trochę martwi jednak to, że Radwańska sprawia wrażenie zrezygnowanej.

- Kolejny półfinał cieszy, ale gra ciągle z tą samą rywalką nie sprawia radości, ile można?! - stwierdziła. Humor spróbuje podreperować w Krakowie. Pod koniec tygodnia poleci do Madrytu, gdzie w weekend zaczyna się duży turniej z pulą nagród 4,5 mln dol. Tytułu i 1000 pkt do rankingu broni w Hiszpanii trzecia na liście WTA Petra Kvitova. Jeśli jej powinie się noga, Radwańska może zostać trzecią rakietą świata.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA