NBA. Porażka Suns, czyli Gortata kciuk w dół

Wsad Marcina Gortata znalazł się na trzecim miejscu wśród najbardziej efektownych akcji dnia w NBA, ale Polak nie może być zadowolony z pierwszego meczu w tym sezonie.

Co redaktorzy robią w pracy, gdy nie piszą? Sprawdź na Facebook/Sportpl ?

Phoenix Suns z Polakiem w składzie przegrali u siebie 84:85 z uważanymi za jedną z najgorszych drużyn NBA New Orleans Hornets. Gortat wyszedł w pierwszej piątce i w 21 minut zdobył 13 punktów, miał pięć zbiórek. Dużo, zważywszy na to, że grał ze złamanym kciukiem. Mało, jeśli spojrzy się na statystyki jego zmiennika Robina Lopeza - 21 punktów i siedem zbiórek.

- Jestem zadowolony z Lopeza tak samo, jak jestem zadowolony z Gortata - podsumował występ swoich środkowych trener Suns Alvin Gentry. - Jeśli w każdym meczu będą zdobywać wspólnie 34 punkty i mieć 12 zbiórek, to będzie nieźle.

Grę Gortata oceniać trudno. Usztywniający ochraniacz na palcu prawej ręki musi mieć znaczenie, bo to właśnie tą dłonią Polak rzuca do kosza i kozłuje, nią przyjmuje impet podania lub wykonuje decydujący ruch podczas walki o zbiórki. Prawdopodobnie podświadomy lęk o palec spowodował to, że Gortat zagrał z Hornets tak pasywnie.

Pasywnie, bo nawet nie próbował zagrać takich akcji, jakich uczył się w lecie u jednego z najlepszych środkowych NBA Hakeema Olajuwona - każde z pięciu trafień z gry to efekt dwójkowych akcji z rozgrywającym Steve'em Nashem, w których Polak jest specjalistą. Ostatni kosz Gortata - wsad nad faulującym środkowego Suns Erikiem Gordonem, został wyróżniony trzecim miejscem wśród dziesięciu najlepszych akcji poniedziałku w NBA.

Dla Gortata to jednak marne pocieszenie, bo z wygranej cieszyli się Hornets, którym zapewnił ją właśnie Gordon. Trafił z sześciu metrów na cztery sekundy przed końcem. Suns mieli szansę na wygraną, ale debiutant Markieff Morris spanikował i niecelnie podał w aut.

Drużyna Gortata w 2011 r. rozegra jeszcze aż trzy mecze - w środę w nocy Suns zmierzą się u siebie z Philadelphia 76ers, dwa dni później pojadą do Nowego Orleanu na mecz z Hornets (transmisja o 2 w nocy z piątku na sobotę czasu polskiego w Canal+ Sport), a rok zakończą starciem z czołowym zespołem Konferencji Zachodniej - Oklahoma City Thunder.

Thunder w poniedziałek wygrali 104:100 na wyjeździe z najgorszymi w poprzednim sezonie Minnesota Timberwolves. Faworyt przez większość meczu przeważał, a wygrał tylko czteroma punktami, bo w czwartej kwarcie kilka dobrych akcji wykonał Ricky Rubio. 21-letni Hiszpan, którego debiutu NBA wyczekiwała od ponad roku, zdobył tylko sześć punktów, ale miał sześć ładnych asyst, z czego ta ostatnia - sprytne podanie w kontrze do innego debiutanta Derricka Williamsa - uznane zostało akcją dnia. Rubio w 26 minut nie miał ani jednej straty, nieźle kierował zespołem i pokazał tyle zaskakujących, efektownych zagrań, że amerykańscy komentatorzy apelowali do widzów, by nie odwracać oczu od telewizora, kiedy Hiszpan wchodzi na parkiet.

Słabiutko sezon rozpoczęli mistrzowie ligi Dallas Mavericks, którzy po porażce z wicemistrzem Miami Heat ulegli u siebie przeciętnym Denver Nuggets, a także Los Angeles Lakers - Kobe Bryant i spółka w poniedziałek przegrali na wyjeździe z ligowym słabeuszem Sacramento Kings.

Wróciła NBA! Zobacz za czym tęskniliśmy przez pół roku [NAJLEPSZE ZDJĘCIA] ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.