Piłka ręczna. Liczy się nie tylko Szmal

- Od nowych graczy trzeba wymagać charakteru - mówi Sławomir Szmal. Kontuzja kolana wykluczyła go z mistrzostw Europy. Na turniej nie jadą też Mariusz Jurasik i Artur Siódmiak.

Łukasz Jachimiak: We wtorek, niecały miesiąc przed mistrzostwami Europy, które są też kwalifikacjami do igrzysk w Londynie, przejdzie pan operację kolana. Trener Bogdan Wenta mówi wprost: "Brak Szmala to duży problem". Dlaczego w niedzielę stwierdził, że o operacji nic nie wie?

Sławomir Szmal, bramkarz i kapitan kadry piłkarzy ręcznych: Nie wiem. Musi się liczyć z moim zdrowiem i po naszej rozmowie czułem, że się liczy.

Może martwi się o drużynę, bo wcześniej skreślił doświadczonych Artura Siódmiaka i Mariusza Jurasika, a teraz odpadł mu kapitan?

- Reprezentacja pozostaje nią bez względu na to, czy grają Siódmiak, Jurasik i Szmal. W najbliższych latach w kadrze czeka nas zmiana pokoleniowa, dlatego od nowych zawodników już trzeba wymagać charakteru. Na pewno w styczniu czeka ich duży stres, bo mistrzostwa będą bardzo trudne. Zaczniemy meczem z Serbami, którzy tak jak my nie mają jeszcze ani kwalifikacji olimpijskiej, ani nawet miejsca w turnieju eliminacyjnym. Ale musimy podejść do sprawy spokojnie i przygotować się na to psychicznie i emocjonalnie. Z Serbami, Niemcami czy Rosjanami, którzy też walczą o Londyn, w ostatnich latach często wygrywaliśmy. Teraz też możemy, tylko musimy przestać być drużyną chimeryczną. Właśnie taką byliśmy na ostatnich mistrzostwach świata i mistrzostwach Europy.

Czy po niepowodzeniach nie zmieniła się relacja na linii trener - zawodnicy? Portal Zkontry.pl twierdzi, że kadrowicze nie chcą już skakać w ogień za Wentą.

- Tego typu opinie mnie nie interesują. Dziś każdy może napisać, co chce, skrytykować każdego. Jesteśmy jedną drużyną. Oczywiście wiele zależy od wyników. Zwycięstwa budują, a porażki denerwują. Zwłaszcza że po nich ludzie doszukują się sensacji, wymyślają dziwne rzeczy. O mojej kontuzji też różnie się mówi, i to niedorzecznie. Grając w Niemczech, z czymś takim się nie spotkałem.

Ból kolana musiał być nie do wytrzymania, bo inaczej zdecydowałby się pan na operację dopiero po turnieju w Serbii?

- Ktoś, kto obserwował moje ostatnie mecze, widział, że nie grałem dobrze. Brałem środki przeciwbólowe, ale kolano przez cały czas było opuchnięte i mocno mnie ograniczało. Dłużej nie mogłem tak funkcjonować.

Może jest choć minimalna szansa na pański start na Euro?

- Dla sportowca największym wyzwaniem jest powrót po kontuzji. Rehabilitacja, najbardziej męczący okres, potrwa cztery tygodnie. Będę pracował na maksa i mam nadzieję, że na końcu nie okaże się, że szwankuje coś jeszcze. Jako chłopak, który przez całe życie walczy, postaram się wrócić jak najszybciej. Logiczne jest, że trener nie zabierze na turniej zawodnika, który nie będzie ograny. Przecież tam trzeba będzie pokazać najlepszą formę. Zostaje mi denerwować się przed telewizorem.

Czy trener Bogdan Wenta nie zabierze pana do Serbii, choćby w charakterze doradcy dla bramkarzy zmienników?

- Ja będę musiał przechodzić rehabilitację. W kadrze jest miejsce dla osób mających do wykonania konkretne zadania. Do Piotrka Wyszomirskiego, Marcina Wicharego i Adasia Malchera mam pełne zaufanie. Każdy z nich wygrywał już ważne mecze.

Głównym zastępcą ma być 23-letni Wyszomirski, dotąd wchodzący na boisko najczęściej z ławki. Obiecał, że pana nie zawiedzie...

- Sytuacja się odwraca, bo to Piotrek zawsze mnie motywował. Mamy dobry kontakt, czasem do siebie dzwonimy. Wiem, że on jest w stanie podołać wyzwaniu. Mam nadzieję, że to będą jego wymarzone mistrzostwa Europy.

Kto oprócz niego powinien dostać szanse gry? Wichary dobrze broni w Lidze Mistrzów, ale dla kadry na wielkiej imprezie grał ostatnio w Pekinie. Z kolei Malcher imponuje dwumetrowym wzrostem.

- Plusem Marcina jest to, że jak dostaje szansę, to ją wykorzystuje. Na olimpiadzie byliśmy razem i pamiętam, że grał bardzo dobrze. Bardzo żyje meczem, ma pozytywną energię, raz i drugi uderzy w poprzeczkę, nakręci się, poderwie do walki zespół. Jeśli chodzi o Adasia, to przydałoby mu się więcej meczów o dużą stawkę, więcej ogrania, bo rzeczywiście wielki z niego chłop i dużo bramki sobą zasłania. A to spory atut.

W lutym operowane miał pan lewe kolano w niemieckim Heidelbergu. Teraz postawił pan na Bieruń. Dlaczego?

- Doktora Krzysztofa Ficka, który przeprowadzi zabieg, znam od igrzysk w Pekinie. W decyzji utwierdził mnie lekarz kadry Maciek Nowak.

Szczęsny gwiazdą internetu. Nie tylko ze względu na grę (WIDEO)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.