Liga francuska. Śmieciarz kontra Katarczycy

Jedyną drużyną, która w tym sezonie trzyma na muszce Paris Saint-Germain, jest Montpellier. W sobotę pokonało w derbach południowej Francji Marsylię 1:0.

Co redaktorzy robią w pracy, gdy nie piszą? Sprawdź na Facebook/Sportpl ?

Montpellier ma pięć punktów przewagi nad Lille, siedem nad Lyonem, aż 12 nad Marsylią. Staje się poważnym kandydatem do walki o czołowe miejsca w Ligue 1. Gra równo, choć kiepsko radzi sobie z wielkimi klubami; jedyne porażki, jakie poniosło w tym sezonie, to te z Lyonem i Paris Saint-Germain. Ale wygrana z OM, które od tego meczu miało rozpocząć marsz w górę, całkowicie temu zaprzeczyła i wprowadziła euforyczny nastrój w drużynie z Langwedocji. "Pierwszy raz w tym tygodniu w ustach piłkarzy Montpellier Europa stała się celem" - pisze "L'Equipe".

Jeśli tak się stanie, nie będzie to wcale tak wielkim zaskoczeniem. "Mam wrażenie, że Montepellier jest klubem najlepiej wyposażonym, żeby powalczyć o czołowe miejsca w Ligue 1" - pisał przed sezonem we "France Football" jeden z najbardziej cenionych we Francji fachowców, były piłkarz Saint-Etienne Jean-Michel Larque. To drużyna, która dwa lata temu po powrocie z drugiej ligi awansowała do europejskich pucharów. W poprzednim sezonie grała w finale Pucharu Ligi, przegrywając w finale z Marsylią 0:1.

Najsłabszym punktem klubu jest niski w porównaniu nawet ze średniakami francuskiej ligi budżet - 33 mln euro na sezon, co plasuje go pod tym względem dopiero na 11. miejscu. Przy tej słabości Montpellier wielkim i silnym czyni jego Louis Nicollin. 67-letni prezes dał się już poznać jako sprawny menedżer w roli szefa przedsiębiorstwa zajmującego się wywożeniem i utylizacją śmieci. Firmę Groupe Nicollin stworzył od podstaw w latach 60. i dziś jej obroty sięgają 300 mln euro na rok, zatrudnia 6 tys. osób, ma swoje oddziały za granicą, głównie w północnej Afryce.

We Francji nazywają go złośliwie "śmieciarzem", ale w Montpellier wcale nie wiąże się to z okazywaniem mu pogardy. Jest guru, z którym liczą się kibice i każdy lokalny polityk. Dzięki pieniądzom z jego przedsiębiorstwa oczyszczania miasta powstało Montpellier Herault. Nicollin pozostaje do dziś jedynym prezesem we Francji, który działa w klubie od jego powstania (w 1974 roku). Pod jego rządami klub z Langwedocji awansował do I ligi, zdobył Puchar Francji, dotarł do półfinału Pucharu Zdobywców Pucharów (trenerem był wtedy Henryk Kasperczak, a gole dla zespołu strzelał Jacek Ziober). Nicollin nie załamał się też później kolejnymi spadkami do II ligi. Kilka lat temu znacząco zmienił politykę klubu.

W zarządzie i sztabie szkoleniowym zatrudnił ludzi kiedyś związanych z klubem lub regionem. Doradcą Nicollina jest Michel Mezy, były trener Montpellier, zdobywca Pucharu Francji w 1990 roku. Trenerem uczynił René Girarda, przedtem szkoleniowca francuskiej młodzieżówki. Nieprzypadkowo. Girard miał za zadanie wykorzystać potencjał młodych, wchodzących do drużyny zawodników. Połowę kadry klubu stanowią dziś jego wychowankowie. Pochodzący z Langwedocji szkoleniowiec z młodych wilczków Montpellier uczynił drapieżne lwy walczące bez kompleksów z najlepszymi.

Najcenniejszymi perłami w drużynie są obrońca Mapou Yanga-Mbiwa i pomocnicy Karim Ait-Fana oraz Younes Belhanda. O Belhandzie obserwowanym przez Barcelonę i kluby niemieckie Nicollin powiedział: "W każdej nodze ma dwóch Nasrich i trzech Ben Arfów". Nie ma zamiaru go sprzedawać, zwłaszcza jeśli klub zakwalifikuje się do Ligi Mistrzów. Furorę w tym sezonie robi napastnik Olivier Giroud, powołany właśnie po raz pierwszy do reprezentacji Francji. On co prawda nie jest wychowankiem, ale sprawnie działający klubowi skauci wypatrzyli go w drugiej lidze francuskiej, podobnie jak wcześniej w trzeciej sprzedanego w ubiegłym roku do Valencii Alberto Costę.

Aż dziw bierze, że ktoś, kto trzykrotnie podchodził do matury z francuskiego i jej nie zdał - zamiast się uczyć, Louis Nicollin chodził na mecze - jest dziś jednym z najlepiej zarządzających prezesów Ligue 1 i może jako jedyny przeciwstawić się katarskiej potędze PSG.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.