Lech liderem. W Poznaniu znów ma być głośno

Szefowie Lecha mają nadzieję, że powrót dopingu na trybunach zwiększy frekwencję i poprawi stan klubowego budżetu.

Redaktor też człowiek. Zobacz co nas wkurza na Facebook.com/Sportpl ?

Zajmujący najgłośniejszy sektor milczeli, protestując przeciwko polityce rządu Donalda Tuska wobec kiboli. Nie podobało się to tym kibicom, którzy uważali, że w trakcie meczu nie ma spraw ważniejszych niż doping dla Lecha. Po niedawnym pojedynku z Jagiellonią reszta stadionu wygwizdała piłkarzy, którzy w pierwszej kolejności poszli podziękować ludziom z drugiej trybuny, choć ci nie prowadzili dopingu.

Trener José Bakero przed każdym meczem prosił kibiców, by pomogli jemu i drużynie, a właściciel Jacek Rutkowski umówił się na zamknięte spotkanie z kibicami. Dla niego kwestia ta jest gardłowa, bo frekwencja na meczach Lecha dramatycznie spadła. W zeszłym sezonie sięgnęła 19 tys. osób zamiast planowanych 25 tysięcy. Teraz jest jeszcze niższa. A klub ma problem z dopięciem budżetu, w którym - według nieoficjalnych informacji - brakuje około 7 mln złotych. Lech zatem oszczędza. Latem ograniczył transfery, postawił na wychowanków. Dyrektor sportowy Andrzej Dawidziuk twierdzi, że klub spróbuje zatrzymać piłkarzy, nawet Artjoma Rudniewa, ale może to być trudne. Odejść może tylko Semir Stilić, a bez Stilicia i Rudniewa trudno dziś sobie wyobrazić grę Lecha, który po wygranej 1:0 z Koroną Kielce awansował na pozycję lidera.

Śląsk przegrał z GKS-em Bełchatów  ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA