Reprezentacja. Kuba i Robert, czyli zabójczy duet napastników

Kuba Błaszczykowski i Robert Lewandowski trafili do bramki rywala w trzecim kolejnym meczu reprezentacji i Polska wygrała w Wiesbaden z Białorusią 2:0

Twoi znajomi już nas lubią. Sprawdź którzy na Facebook.com/Sportpl ?

Reprezentacja Polski stała się uzależniona od Lewego i Kuby

 

Kiedy Leo Beenhakker, poprzedni selekcjoner reprezentacji mówił pięć lat temu, że Kuba Błaszczykowski może być dla polskiej drużyny tym, kim dla Portugalczyków jest Cristiano Ronaldo, większość dziennikarzy uśmiechała się pod nosem. Tej jesieni 26-letni skrzydłowy Borussii Dortmund gra w kadrze tak dobrze jak nigdy wcześniej. Przypomina portugalskiego gwiazdora Realu Madryt, bo - tak jak on - zaczął strzelać gole. Ten zdobyty z Białorusią był trzecim w trzecim z kolei występie. Czwartym w pięciu ostatnich sparingach - w sierpniu strzelił Gruzji, we wrześniu Niemcom, a cztery dni temu Korei. Wcześniej, do strzelenia czterech bramek w reprezentacji potrzebował aż 40. występów. - A może grać jeszcze lepiej, tak jak i cała drużyna - komplementował swojego kapitana Franciszek Smuda.

Selekcjoner przekonał się, że codzienne problemy Błaszczykowskiego w klubie nie mają wpływu na jego grę w kadrze. W Borussii Kuba jest tylko zmiennikiem Mario Goetze, 19-letniej gwiazdy niemieckiego futbolu. W jedenastu meczach spędził na boisku 332 minuty. W każdym z jesiennych występów reprezentacji był wyróżniającym się - jeśli w ogóle nie najlepszym - zawodnikiem. Pokazał, że nawet te pół godziny w Borussii wystarczy, by być niezbędnym w zespole Smudy. Nie ma powodów do obaw także, jeśli chodzi o jego przygotowanie fizyczne - w Seulu, w 83. min zmusił rywala do błędu, odzyskał piłkę i sprintem pobiegł na bramkę, by za chwilę zdobyć gola na 2:2.

W Wiesbaden też harował na całym boisku, biegał od jednego pola karnego do drugiego, wygrywał indywidualne pojedynki. Niemal każdy jego kontakt z piłką był dla drużyny przydatny. W 32. minucie stracił piłkę na swojej połowie, podniósł się z trawy i sprintem przebiegł kilka metrów, żeby wślizgiem odzyskać futbolówkę. Chwilę wcześniej, po kapitalnym podaniu Eugena Polańskiego - zwanego przez kolegów z drużyny "Romkiem" - stojący tyłem do bramki Kuba zatańczył z obrońcami i z obrotu strzelił gola.

Polscy piłkarze zagrali bardzo dobrą pierwszą połowę - bramkarz Łukasz Fabiański interweniował złapał piłkę w ręce tylko raz, po niegroźnym dośrodkowaniu. W środku boiska odbierali piłkę i dostarczali ją do skrzydłowego. O ile niemal z każdej akcji Błaszczykowskiego drużyna miała pożytek, o tyle przez ponad godzinę Sławomir Peszko robił tylko dobre wrażenie. Przyjemnie oglądało się jego rajdy, ale nic z nich nie wynikało. Aż wreszcie w 70. min dośrodkował w pole karne tak, że Robert Lewandowski tylko przyłożył nogę i było 2:0. Tak zabójczego duetu snajperów reprezentacja Polski dawno nie miała. W pięciu ostatnich meczach duet Borussii strzelił siedem z ośmiu bramek. Obaj trafili w trzecim spotkaniu z rzędu. Ofensywny duet Borussii to filary kadry dające nadzieję, że podczas przyszłorocznego Euro bohaterem niekoniecznie musi być bramkarz. Trzeba również drżeć o ich zdrowie, bo bez nich ciężko wyobrazić jedenastkę na Euro 2012.

Lewandowski był tylko rezerwowym, bo Smuda dał szansę Pawłowi Brożkowi, który niedawno strzelił bramkę Meksykowi. Po nim jednak widać, że w tureckim Trabzonsporze jest tylko rezerwowym. W Wiesbaden zupełnie sobie nie radził z obrońcami, tracił piłkę, niecelnie podawał, nie miał ani jednej sytuacji do zdobycia gola, nie oddał strzału. Nie dał drużynie nawet ułamka tego, co Lewandowski i selekcjoner wciąż musi szukać dla niego wartościowego zmiennika. Napastnik Borussii przepychał się między obrońcami w walce o piłkę, potrafił się przy niej utrzymać. W 77. min po kapitalnym podaniu od Jakuba Wawrzyniaka miał świetną szansę na drugiego gola, ale trafił w rękę bramkarza.

Po trzech meczach w których Polacy stracili aż pięć goli, sparing w Wiesbaden wreszcie wygrali do zera. Białousini, 56. zespół rankingu FIFA, o dziewięć miejsc wyżej od Polaków, nie zmusili Fabiańskiego do większego wysiłku. Dlatego trudno też ocenić debiut Marcina Wasilewskiego na pozycji stopera w kadrze Smudy. 31-letni prawy obrońca nie zawiódł, ale też nie można o nim powiedzieć, że rozwiązał selekcjonerowi palący problem w środku defensywy. Blędów nie popełnił, choć momentami nie wiedział, jak się ustawić. Dużo zbiegał na prawą stronę, by asekurować ofensywnie grającego Piszczka. Ale Wasilewski jest tej drużynie niezbędny - jako wartościowy zmiennik Piszczka z prawej strony albo alternatywa do środka. W Wiesbaden przydał się przy stałych fragmentach - po rzutach rożnych oddał dwa celne strzaly.

Eksperymenty ze składem kadra Smudy zakończył dobrym meczem i ani przez moment niezagrożonym zwycięstwem z Białorusią, która nie oddała ani jednego celnego strzału. W listopadowych meczach z Włochami we Wrocławiu i Rosją - jeszcze nie wiadomo, gdzie - Polacy mają zagrać w najmocniejszym składzie. Z kontuzjowanymi teraz bramkarzem Szczęsnym, obrońcą Głowackim oraz pomocnikiem Obraniakiem.

Rozpocznie się finałowe odliczanie przed turniejem życia.

"Damien wechsel" - krzyknął Eugen Polanski do trenera Smudy w 75. min. Chwilę później Perquisa zmienił Dariusz Dudka.

Oceny Polaków za mecz z Białorusią ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.