PlusLiga. Zleciały się obce gwiazdy. Polaków nie przyćmią?

Wystartowała liga siatkarzy. Rozbłyskują w niej kolejne zagraniczne gwiazdy, ale faworytem pozostaje broniąca tytułu, panująca w kraju od siedmiu sezonów Skra Bełchatów, która na rynku transferowym nie szaleje.

Twoi znajomi już nas lubią. Sprawdź którzy na Facebook.com/Sportpl ?

Finansowo PlusLiga nadal ustępuje ligom włoskiej i rosyjskiej, a także czołowym klubom tureckim, ale dysponuje atutami czyniącymi ją fenomenem osobnym w całym naszym sporcie - po Europie roznosi się sława Polski jako krainy nadzwyczaj przyjaznej siatkówce, więc obcokrajowcy lgną do naszych pełnych hal także dlatego, że mogą tutaj poczuć się idolami roztańczonych tłumów. Sprzyja nam w dodatku ogólnoeuropejska recesja, poważni konkurenci polskich drużyn zbiednieli m.in. przez zapaść Grecji. A niewykluczone, że przez kłopoty Włoch zbiednieją wkrótce jeszcze rywale z Serie A.

By docenić potężniejącą ligę polską, wystarczy uświadomić sobie, ile siły ognia przybyło podczas wakacji faworytom. Bohaterowi poprzedniego sezonu Mariuszowi Wlazłemu ze Skry oraz rzeszowskiemu kanonierowi Gyorgy'emu Grozerowi wyzwania rzucą atakujący reprezentacji Włoch Michał Łasko (Jastrzębie) i atakujący reprezentacji Francji Antonin Rouzier (Zaksa Kędzierzyn-Koźle). Nie są to jeszcze siatkarze formatu Miljkovicia czy Michajłowa, ale przewyższają ich już tylko najlepsi na swojej pozycji gracze na świecie.

Zatrudnia ich kwartet firm, które tworzą lokalną elitę - o wyraźnie okazalszych od reszty stawki budżetach, mniej lub bardziej otwarcie mierzących w mistrzostwo kraju. I popierających swoje aspiracje coraz śmielszymi posunięciami transferowymi. W Resovii piłkę Grozerowi będzie wystawiał jego dawny znajomy z Friedrichshafen, były triumfator Ligi Mistrzów Lukáš Tichácek; Zaksę uskrzydli wracający do Polski Guillaume Samica; do Jastrzębia zlecieli reprezentanci USA Russell Holmes i Brian Thornton, Holender Rob Bontje oraz podebrani warszawskiej Politechnice, wypromowani przez Andreę Anastasiego kadrowicze - Michał Kubiak ze Zbigniewem Bartmanem.

Ale siatkarze o rozpoznawalnych nazwiskach przyjmują już również zaproszenia z uboższych klubów. Jeśli gdański beniaminek zdołał przyciągnąć fińskiego atakującego Mikko Oivanena, Fart Kielce - francuskiego rozgrywającego Pierre'a Pujola, AZS Indykpol Olsztyn - bułgarskiego przyjmującego Metodiego Ananiewa, a Delecta Bydgoszcz - zwolnionego przez Skrę Stephane'a Antigę, to mamy prawo oczekiwać, że poziom całych rozgrywek się podniesie. Mecze nabiorą intensywności, zdobywanie punktów będzie kosztowało więcej wysiłku, nasi siatkarze przywykną do gry wymagającej pełniejszej koncentracji i pełniejszego zaangażowania. Tych ostatnich, dodajmy, wciąż chronią przepisy zezwalające na przebywanie na boisku maksymalnie trzech obcokrajowców jednocześnie. Przepisy prawdopodobnie sprzeczne z prawem unijnym, lecz błogosławione z punktu widzenia interesu polskich graczy.

Przy zamaszystych transferowych ruchach miażdżącej większości klubów, złota od 2005 roku, zazwyczaj pewnie zwyciężająca w finale Skra ledwie drgnęła. Jej szefowie ewidentnie widzą w niej perfekcyjnie pracujący bolid, którego przed kolejnym wyścigiem wystarczy wypolerować. O ile doświadczony Holender Wytze Kooistra (najlepiej punktujący środkowy w minionym sezonie Serie A) będzie chciał wtargnąć do podstawowej szóstki, o tyle młodzi Serbowie Konstantin Cupković (24 lata) i Aleksandar Atanasijević (20 lat) konkurencji z reprezentantami Polski - odpowiednio Bartoszem Kurkiem i Mariuszem Wlazłym - raczej na razie nie wytrzymają. Co nie oznacza, że nie doczekają wspaniałej przyszłości. Zwłaszcza Atanasijević, najskuteczniejszy siatkarz juniorskiego mundialu, uchodzi za bajecznie zdolnego.

Skry nadal nie sposób traktować inaczej jak absolutnego faworyta rozgrywek. Przeciwnicy znów przeprowadzali czystki w szatni i sprowadzali nowych ludzi na newralgiczne pozycje, bełchatowianom służy błoga stabilizacja. I długie, relaksujące wakacje wielu z nich. Wlazły, Winiarski i Pliński zrezygnowali w tym sezonie z gry w reprezentacji, dla Hiszpanii nie skakał wystawiający Miguel Falasca. Powinni być wypoczęci i głodni walki, a dwaj pierwsi - zepchnięci ostatnio w cień przez polskich brązowych medalistów mistrzostw Europy - także zdeterminowani, by przypomnieć, że to oni są najjaśniejszymi gwiazdami naszej siatkówki. Jaśniejszymi nawet od nadlatujących stadami renomowanych obcokrajowców.

Gwiazdy PlusLigi trenowały bez koszulek [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.