Euro 2012 i reprezentacja Polski. Sukces nie śmierdzi

Kazimierz Górski powiedział, że gdyby pieniądze decydowały o wyniku, piłkarskim mistrzem świata byłaby Arabia Saudyjska. Możemy doczekać takich czasów - mówi prof. Zbigniew Dziubiński, socjolog sportu

Tysiące fanów nie może się mylić. Wejdź na Facebook.com/Sportpl ?

Michał Szadkowski: Na Euro 2012 w piłkarskiej reprezentacji może zagrać sześciu zawodników wychowanych poza Polską. Drugiej takiej drużyny na mistrzostwach Europy nie będzie.

Prof. Zbigniew Dziubiński*: Skala zjawiska jest niebywała. Sam odczuwam dyskomfort i niesmak, patrząc na to, co dzieje się z reprezentacją. Z drugiej strony, obserwując procesy w społeczeństwach nowoczesnych, wiem, że taka jest przyszłość.

Kucharski: to już nie jest drużyna narodowa, to drużyna PZPN

 

Stajemy się globalną wioską, kapitał i ludzie przepływają. Te procesy będą się nasilały, będziemy musieli się z nimi oswoić. W tej chwili o przynależności do reprezentacji decyduje obywatelstwo. Jesteśmy przyzwyczajeni, że reprezentacja naszego kraju składa się z ludzi, którzy u nas się urodzili, wzrośli, bliskie są im nasze wartości i tradycje, z nimi się identyfikowaliśmy. Ale jeśli Unia Europejska wciąż będzie się rozwijała, prawdopodobnie za kilkanaście lat będziemy mówić, że jesteśmy właśnie jej obywatelami.

Zgadzam się jednak, że w reprezentacji Polski zmiany zachodzą zbyt szybko. Wyszliśmy przed szereg, wprowadzamy rozwiązania, które w takiej skali w innych krajach nie istnieją. Gdyby chodziło o jednego czy dwóch zawodników, pewnie nawet byśmy nie rozmawiali. Uciekanie się do takiego budowania zespołu wyjaśniam presją. Organizujemy Euro 2012, oczekiwania społeczne są ogromne. A że nie mamy dobrych piłkarzy, poszukujemy innych rozwiązań. Selekcjoner gra va banque. Jeśli ta drużyna osiągnie sukces, nikt nie będzie PZPN i Franciszkowi Smudzie wypominał tych decyzji. Jeśli turniej zakończy się klęską, na odpowiedzialnych za importowanie piłkarzy wylane zostaną kubły pomyj.

Nikomu nie będzie przeszkadzać, że reprezentacja osiąga sukces dzięki piłkarzom, którzy mają niewiele wspólnego z Polską?

- Dziś cel uświęca środki. Jeśli zostanie osiągnięty, to nawet jeśli mamy jakieś niejasności etyczne, zapominamy o nich. Oczywiście, że niektórzy będą narzekać, ale - jeśli nam się powiedzie na Euro 2012 - możemy się stać przykładem dla innych. O wyborze reprezentacji mogą zacząć decydować pieniądze, a wtedy przegramy rywalizację, bo nie będzie nas stać na takich piłkarzy jakich pozyska Katar. Kazimierz Górski powiedział, że gdyby pieniądze decydowały o wyniku, mistrzem świata byłaby Arabia Saudyjska. Możemy doczekać takich czasów.

Mówi pan, że taka jest przyszłość, ale na razie - poza jednostkowymi przypadkami - tylko Polacy zrobili z zapraszania piłkarzy z zagranicy fundament budowy reprezentacji.

- Dawniej ludzi z długimi włosami wyrzucano ze szkół. Dziś może pan mieć fryzurę, jaką chce. Ludzie noszą kolczyki w uszach, brwiach i nosie. Tak się zmieniają kultura i społeczeństwo, więc także sport. Wisła Kraków wystawia zespół z dwoma Polakami, a przecież na początku grali w niej tylko mieszkańcy Krakowa. Potem zaproszono Polaków, od kilku lat sprowadza się obcokrajowców. Tradycyjne tożsamości zanikają, tworzymy nowe, globalne.

Jeśli reprezentacje przestaną różnić się od klubów, mistrzostwa świata i Europy stracą sens.

- Jesteśmy przyzwyczajeni, że tak jest, ale wszystko się zmienia. Przywiązanie do barw klubowych nie jest już tak powszechne jak 20 lat temu. Dziś piłkarz jest pracownikiem, który po prostu zmienia miejsce pracy. W społeczeństwach nowoczesnych coraz mniejszą rolę odgrywają wartości i tradycja. Zastępują je przepisy formalne i pieniądze. Te kryteria w przyszłości będą decydować o zachowaniu ludzi.

To Borek wymyślił Meliksona w kadrze. Dziś jest przeciwny

Powtarzam: mundial, którym interesują się miliony kibiców, na którym FIFA zarabia miliardy dolarów, nie będzie miał sensu.

- Kryterium obywatelstwa to przyjęte w sporcie kryterium polityczne. Za chwilę może się okazać, że przyjmujemy zupełnie inne zasady. Wszystkie procesy, o których mówię, już się dzieją. Kiedyś dla Polaków najważniejsze były rozgrywki krajowe. Dziś wielu nie interesuje się ekstraklasą, woli ligi angielską, hiszpańską czy włoską. Jeżdżą na mecze Realu i Barcelony, a nigdy nie byli na stadionie w Polsce.

Nie docenia pan futbolowego konserwatyzmu. Anglicy cierpieli, gdy zatrudniali pierwszego zagranicznego trenera reprezentacji. I gdy włoski selekcjoner Fabio Capello chciał angielskiego paszportu dla hiszpańskiego bramkarza Arsenalu, usłyszał, że wyspiarskie federacje mają niepisaną umowę i nie zapraszają do reprezentacji piłkarzy z zagranicy.

- Być może w innych krajach jest większy szacunek dla tradycji i obyczajów niż u nas. Albo przynajmniej nie ma zgody na dążenie do sukcesu sportowego na siłę. Wszystkie zmiany, o których mówimy, będą wprowadzane do czasu, aż będzie na nie przyzwolenie społeczne.

Pytanie, ile społeczeństwo jest w stanie znieść. Przecież tak naprawdę jesteśmy świadkami szantażu, choć niewypowiedzianego wprost. PZPN mówi: "Wiemy, że jest to niezgodne z tradycją i obyczajem, ale pozwólcie nam działać, a my doprowadzimy reprezentację do sukcesu". Gdyby społeczeństwo zaprotestowało, działacze pewnie wycofaliby się z tego pomysłu. Ale przed przyznaniem obywatelstwa Nigeryjczykowi Emmanuelowi Olisadebe była większa dyskusja niż dzisiaj, choć on był jeden, a teraz piłkarzy, choć z polskimi korzeniami, ale wychowanych za granicą, mamy więcej. Dziś protestów nie słychać. To nie tylko sprawa sportu, ale także wrażliwości społecznej na łamanie pewnych wzorów i norm. Problem polega też na tym, że jest przyzwolenie władz na takie działanie. Gdyby zareagowali rząd, prezydent, minister sportu, sytuacja mogłaby wyglądać inaczej. Gdyby odbyła się wielka publiczna debata, wszystko mogłoby się zmienić.

Generalnie jednak chcielibyśmy, by w sporcie nie obowiązywały reguły, które dotyczą innych dziedzin życia. A tak się nie da. Wszystkie procesy, które występują w społeczeństwie, występują też sporcie. Czasami da się je wstrzymać, ale nie zatrzymać.

*Zbigniew Dziubiński - socjolog, prorektor ds. studenckich i kierownik Zakładu Socjologii na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie

Dopiero grał dla Izraela - Melikson rozbije jedność drużyny? Kogo wypchnie ze składu?

Co sądzisz o graczach reprezentacji Polski urodzonych poza granicami naszego kraju?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.