400 procent normy. Bajkowa kariera Polaka w NFL

Sebastian Janikowski tydzień w tydzień przez 19 lat grał przed dziesiątkami tysięcy widzów na trybunach i milionami przed telewizorami. Na liście wszech czasów najpotężniejszej sportowej ligi świata zajmuje 10. miejsce, jeśli chodzi o liczbę zdobytych punktów. A jednak mało kto wymieniałby go w gronie najlepszych polskich sportowców.

Kiedrosport autorstwa dziennikarza Sport.pl Michała Kiedrowskiego to cykl tekstów o sportach i jego okolicach, o których rzadko można przeczytać w polskim internecie. Co wtorek o 19:00 na Sport.pl i Gazeta.pl

Dlaczego tak jest? Janikowski trochę jest sam sobie winny. Nigdy nie dbał o popularność. Bardzo rzadko udzielał wywiadów, ba nawet prawie w ogóle nie przyjeżdżał do Polski. W dodatku sport, który uprawia, był u nas mało znany i mało kto miał pojęcie, czym jest National Football League.  

Żeby więc docenić osiągnięcia Janikowskiego trzeba je umieścić w pewnym kontekście.

NFL - najpotężniejsza liga świata 

Powiedzieć, że futbol amerykański to najpopularniejszy sport w USA, to właściwie nic nie powiedzieć. O piłce nożnej też można powiedzieć, że jest popularna w Polsce, ale na mecze ekstraklasy przychodzi średnio tylko 8,5 tys. widzów. W niektórych stanach USA tylu uczęszcza na mecze szkół średnich w futbolu amerykańskim. Oczywiście, średnio, bo gdy dochodzi do finałów, to w takim Teksasie na trybunach zawsze gromadzi się ponad 40 tysięcy widzów. 

Ze szkół średnich młodzi gracze przechodzą na uniwersytety. A w lidze akademickiej - która w terminologii piłkarskiej byłaby rozgrywkami U-23 – to liczby widzów są już szalone. Są drużyny, których każdy mecz gromadzi ponad 100 tys. widzów, a początek - do dziś nieprzerwanej - serii wyprzedanych do ostatniego biletu spotkań sięga lat sześćdziesiątych.  

Ogólna liczba kibiców na trybunach w najwyższej lidze - tzw. Dywizji I-FBS - to 36,6 mln osób, czyli tyle, ile w piłkarskiej ekstraklasach niemieckiej, angielskiej, hiszpańskiej i włoskiej razem wziętych.

A ukoronowaniem całej futbolowej struktury w USA jest właśnie NFL. Najbogatsza liga świata. Choć jej sezon trwa tylko pięć miesięcy, osiąga przychody na poziomie 13 miliardów dolarów rocznie. I znów porównanie piłkarskie - to tyle ile Premier League, Bundesliga i Liga Mistrzów łącznie. Jeśli chodzi o średnią liczbę telewidzów, to też najlepiej oglądana liga świata. Każdy, kto choć trochę interesuje się amerykańską kulturą, ma świadomość, że finał NFL - Super Bowl to największe wydarzenie telewizyjne w Ameryce Północnej, ale już mało kto ma wiedzę, że wśród 100 najlepiej oglądanych w USA programów telewizyjnych w 2018 r. 33 to futbolowe mecze. 

Mecz dla 137 milionów widzów

W Super Bowl wystąpił tylko raz. W 2003 r. mecz w San Diego przyciągnął przed ekrany 137 mln Amerykanów, licząc tylko tych, którzy oglądali w swoich domach. Bo tylko ich biorą pod uwagę firmy mierzące oglądalność. A że Super Bowl to świetna okazja do wyjścia do pubu, czy zorganizowania imprezy dla szerokiego grona znajomych, to widownia tego meczu zawsze jest w rzeczywistości większa niż podają oficjalne komunikaty. 

W jedynym swoim Super Bowl Janikowski zdobył pierwsze punkty dla Oakland Raiders w meczu z Tampa Bay Buccaneers, ale 3:0 to było jedyne wtedy prowadzenie zespołu Polaka. Ostatecznie Raiders przegrali 21:48.

I zdobycie Super Bowl pozostało niezrealizowanym wielkim marzeniem Janikowskiego, który niedawno ogłosił zakończenie kariery. W tym roku kończy już 41 lat. W NFL był jednym z najstarszych zawodników. - Mój organizm nie daje już rady - powiedział o problemach, które wpłynęły na jego decyzję.

Na swoje osiągnięcia w NFL nie może narzekać. Nie mógł sobie wymarzyć piękniejszej kariery.

W 2000 r. został pierwszym od 21 lat kopaczem  (uwzględniając też tzw. punterów) wybranym w pierwszej rundzie draftu – corocznego naboru zawodników do drużyn NFL. I jak na razie jest ostatnim. 

Karierę zakończył jako najbogatszy kicker w historii NFL. Zarobił w sumie ponad 53 mln dolarów. 

Jeśli chodzi o długość kariery to może pochwalić się wykonaniem 400 procent normy, bo średni staż kickera w NFL to cztery i pół sezonu. Tu warto wspomnieć, że choć dobry kopacz w zespole NFL jest konieczny to osiągnięcia sukcesu, to równocześnie jest to zawodnik, który nie może liczyć na żadne sentymenty ze strony szefów. W drużynach nie ma rezerwowych kopaczy. Każda obniżka formy kończy się rozwiązaniem kontraktu. Przekonał się o tym sam Janikowski, który cały sezon 2017 stracił z powodu kontuzji. I choć w Oakland Raiders był ikoną klubu – zawodnikiem o najdłuższym stażu w drużynie  w historii, a przy tym niezwykle lubianym przez kibiców i kolegów – nie dostał propozycji przedłużenia kontraktu. Zespół miał już jego następcę. Polak ostatni sezon spędził więc w Seattle Seahawks, gdzie pokazał, że wciąż można na niego liczyć i trzykrotnie przesądził o wyniku spotkanie na korzyść swojej drużyny. Raz dzięki temu został wybrany do drużyny kolejki. Karierę zakończył kontuzją w przegranym meczu play off z Dallas Cowboys. 

W 2011 r. Polak stał się bohaterem serwisów informacyjnych, nie tylko sportowych, gdy w meczu z Denver Broncos popisał się celnym strzałem do bramki z 63 jardów, co wtedy było wyrównaniem rekordu wszech czasów w NFL. Potem wynik został pobity o jard w 2013 r. przez Matta Pratera z Denver Broncos. 

Janikowski cała karierę słynną z atomowego uderzenia. Nie na darmo nazywany był "Polską Armatą". I jeśli ktoś zarzucałby mu, że jego procent celnych uderzeń (tzw. field goali) nie jest zbyt imponujący w porównaniu do innych kickerów, to musi pamiętać, że Polak szczególnie często wykonywał swoje próby z dużych dystansów. Zresztą do Janikowskiego należy rekord wszech czasów, jeśli chodzi o celne strzały z ponad 50 jardów - wykonał ich 58.  

Happy end

Ale kariera Janikowskiego jest bajkowa nie tylko z powodu osiągnięć sportowych. Zdolny scenarzysta i utalentowany reżyser mogliby o nim zrobić wzruszający, romantyczny film. Bo oto chłopak - uzdolniony sportowo – wychowuje się w nagle zbiedniałym po przemianach gospodarczych we wczesnych latach 90. Wałbrzychu. Jego rodzice rozwodzą się, a on jedzie do ojca, do USA, choć ani słowa nie mówi po angielsku. - Chciałem wracać do Polski po tygodniu. Nie znałem języka, dzieciaki mnie nie akceptowały, a przecież nie można bić się po pięć razy dziennie, prawda? - wspominał potem. 

Na szczęście był sport, dzięki któremu odnalazł się w nowym kraju i zyskał akcepyację kolegów. Najpierw godził piłkę nożną z futbolem amerykańskim. Potem postawił na ten drugi. Jego talent odkrył trener w szkole średniej.

Ale nie zabrakło też zawirowań. Imprezy do białego rana, bójki w nocnych klubach, prowadzenie auta pod wpływem alkoholu, kłopoty z policją. Najpoważniejszy zarzut: próba przekupienia policjanta. Na szczęście dla Janikowskiego sąd uwierzył, że słowa: }ile będzie kosztować wypuszczenie kolegów", to nie była propozycja korupcyjna, ale przedwczesne zapytanie o kaucję. - Pewnego dnia dotarło do mnie, że przez takie przygody mogę spieprzyć sobie życie. Jak chcesz być dobry w NFL, nie możesz szaleć - powiedział później Janikowski.

Ustatkował się, ożenił, ma trzy córki. Sport sprowadził go na dobrą drogę. Jest więc happy end jak w komedii romantycznej. Tylko Super Bowl zabrakło. 
 
  

Copyright © Agora SA