Polska - Łotwa 2:0. Włodzimierz Lubański: Nie wolno ciągle się oglądać na Roberta Lewandowskiego

- Po takiej grze cieszyć się nie można - mówi Włodzimierz Lubański po meczu Polski z Łotwą w drugiej kolejce eliminacji Euro 2020. W niedzielę kadra Jerzego Brzęczka wygrała 2:0 i prowadzi w tabeli grupy G. - W niedzielę poza naszym był też między innymi mecz Holendrów z Niemcami. Obejrzałem go i zwróciłem uwagę na tempo gry w tamtym spotkaniu oraz w naszym. Niestety, trzeba mówić, że tam było niebo, a tu była ziemia - komentuje nasz legendarny piłkarz.
Zobacz wideo

Łukasz Jachimiak: Po dwóch z 10 meczów eliminacji Euro 2020 mamy dwa zwycięstwa i prowadzimy w tabeli swojej grupy. Ale czy to na pewno ważniejsze od stylu, jaki prezentuje reprezentacja Polski?

Włodzimierz Lubański: To są eliminacje do mistrzowskiej imprezy, czyli najważniejszą sprawą jest wyjście z grupy. Ale nie ukrywajmy, że martwi styl i sposób gry reprezentacji z bardzo słabym rywalem, jakim jest Łotwa.

Do 75. minuty było 0:0 - obawiał się pan, że dopiszemy ten mecz do listy koszmarów naszej reprezentacji?

- Tak, obawiałem się, bo od początku praktycznie aż do końca nie potrafiliśmy zagrać spokojnie, pokazać swojej wyższości. Ona powinna być oczywista, bo Łotwa to jest naprawdę przeciętny, europejski zespół. My musimy nad nią górować szybkością, musimy umieć ją zaskoczyć. Dopiero w końcówce zdobyliśmy przewagę. Po takim meczu można być zadowolonym wyłącznie z punktów. Nie cieszyć się, bo po takiej grze cieszyć się nie można. Można być tylko zadowolonym, że mecz się skończył naszym zwycięstwem.

Łotwa ostatnio przegrała z Macedonią, wcześniej miała m.in. dwa bezbramkowe remisy z Andorą oraz porażki z Gruzją i Azerbejdżanem, a w rankingu FIFA zajmuje dopiero 132. miejsce – chyba przesadza pan nazywając ją przeciętnym zespołem. Dlaczego z tak słabym przeciwnikiem nasza kadra nie wygrywa 5:0, tylko do końca się męczy?

- Ja sobie na spokojnie ten mecz obejrzałem i nie mogę zrozumieć, dlaczego my graliśmy w takim tempie, w jakim Łotwa chciała grać. Nie było żadnego przyspieszenia, nie widziałem żadnej indywidualnej akcji, żadnej dynamiki ruchu. Niby przeważaliśmy i cały czas próbowaliśmy sobie jakąś sytuację stworzyć, ale w naszej grze nie było zęba, nie widziałem, żebyśmy byli zdecydowani ten mecz bardzo szybko rozstrzygnąć. Jestem zawiedziony sposobem gry Polski. Dobrze, że chociaż wynik się zgadza. Punkty się liczą, zobaczymy jak będzie dalej.

Wierzy pan, że już w następnych meczach tacy zawodnicy jak Piotr Zieliński, Kamil Grosicki czy Jakub Błaszczykowski będą potrafili przyspieszyć, szarpnąć, pokazać te indywidualne akcje, za którymi pan tęskni? Może żaden z wymienionych nie jest wirtuozem, ale chyba każdy z nich z takim rywalem takim jak Łotwa powinien chętnie wchodzić w pojedynki i ogrywać rywali?

- Zgadza się. Jest bardzo duże zapotrzebowanie na takie akcje, które pozwoliłyby nam zyskać przewagę liczebną. Muszą być momenty, w których ktoś weźmie odpowiedzialność, minie rywala i stworzy przewagę. My musimy czasem zagrać indywidualnie. Bardzo trudno się patrzyło, jak się ciągle odbijamy od łotewskiej defensywy. Przecież ona nie ma wielkiej jakości. Była skomasowana, ale wystarczyło zagrać szybciej, zdecydować się na indywidualne akcje i od razu byłoby lepiej. Niestety, męczyliśmy się bardzo. Wszyscy to widzieliśmy.

Indywidualnie sprawę próbował załatwić Robert Lewandowski. I w sumie znów okazało się, że nas uratował. Zdobył gola na 1:0, miałby też asystę, gdyby z trzech metrów fatalnie nie spudłował Przemysław Frankowski.

- Wiadomo, że Robert jest piłkarzem, który dużo umie. Świetnie potrafi wyczuć sytuację bramkową, więc bardzo ładnie się włączył w akcję, w której Reca dośrodkował z boku pola karnego. Reca zagrał super, Robert wbiegł na dużej szybkości i strzelił bardzo ładną bramkę. I bardzo ważną, na przełamanie. Ale nam nie wolno ciągle się oglądać na Roberta, zastanawiać się czy on strzeli gola czy nie. Jak się gra z takim rywalem jak Łotwa, to trzeba po prostu zademonstrować swój styl gry i ten styl rywalowi narzucić. Tego zupełnie nie było. Nie pokazaliśmy żadnego stylu, graliśmy bardzo wolno, bez pomysłu.

Wymienił pan Recę, więc proszę powiedzieć czy dziwi się pan, że zawodnik, który zupełnie nie gra w swoim klubie wychodzi w „11” reprezentacji Polski w meczu o punkty?

- Tak. Ale to jest sprawa Jerzego Brzęczka i jego selekcji. Brzęczek zna go z Wisły Płock, tam się do niego przekonał. Oczywiście słyszałem komentarze, że sprawa ma podtekst finansowy, że Reca musi ileś meczów w reprezentacji rozegrać, żeby jakieś pieniądze za niego zostały Wiśle wypłacone.

Pojawiła się plotka, że za pięć meczów Recy w naszej kadrze Atalanta Bergamo zapłaci Wiśle Płock pół miliona euro, ale Wisła wydała oświadczenie, w którym poinformowała, że nie otrzymała i nie otrzyma żadnych pieniędzy z tytułu występów Recy w reprezentacji.

- To bardzo dobrze, że żadnego podtekstu nie ma. Trudno się sprzeciwiać decyzji Brzęczka. Trener szuka lewego obrońcy, w takim meczu dał szansę Recy i nie wiem czy był z niego zadowolony, czy nie, ale na pewno Reca przyczynił się do zdobycia przez nasz zespół pierwszej bramki.

Brzęczek to podkreślił, ale też ocenił, że Reca popełnił sporo błędów.

- Zgadza się, w wyprowadzaniu akcji Reca miał za dużo niecelnych podań jak na reprezentanta kraju.

Długo moglibyśmy wymieniać co kto robił nie na takim poziomie na jakim powinien. Wierzy pan, że wkrótce doczekamy się lepszej gry? Nie mówię, że Brzęczek powinien mieć już świetnie grającą reprezentację, ale po ośmiu meczach kadry pod jego wodzą chyba musimy czegoś oczekiwać?

- Patrząc na naszą grupę eliminacyjną nie mam wątpliwości, że jesteśmy absolutny faworytem. Wszystkie inne zespoły są od nas zdecydowanie słabsze. Problem polega na tym czy my w danym dniu będziemy dobrze dysponowani, czy będziemy prezentować szybkość, dynamikę ruchu, akcje indywidualne. Oczywiście tyły też musimy zabezpieczać, ale nie wolno nam grać tak, że zupełnie nie widać naszych atutów, że nie widać tego wszystkiego, czym przewyższamy rywali z grupy.

Czyli obowiązkiem jest wyjście z grupy, a celem na eliminacje musi być wypracowanie stylu?

- Absolutnie tak. My w tej grupie z żadnym rywalem nie powinniśmy przegrać. Z żadnym. Może się zdarzyć jakaś wpadka, którą będzie remis, ale mamy zdecydowanie najlepszy zespół i musimy tę grupę pewnie wygrać.

A co ze stylem? Przez kilka miesięcy trwania eliminacji możemy wypracować schematy, automatyzmy, znaleźć dobry pomysł na siebie?

- W niedzielę poza naszym był też między innymi mecz Holendrów z Niemcami. Obejrzałem go i zwróciłem uwagę na tempo gry w tamtym spotkaniu oraz w naszym. Niestety, trzeba mówić, że tam było niebo, a tu była ziemia. Bardzo dużo pracy przed nami.

Więcej o:
Copyright © Agora SA