Stefan Hula: Wydaje mi się, że drugi skok choć krótszy [117 m, w pierwszym było 118,5], był lepszy. Ale na spokojną analizę z trenerem przyjdzie czas. Zapoznanie się z obiektem było dobre. Wiadomo, że to nie zapoznanie się ze skocznią po raz pierwszy, ale jest to zdecydowanie inna skocznia niż w Willingen, dużo mniejsza, więc trochę inne były odczucia.
- W porządku.
- Nie odczułem, żeby cokolwiek było nie tak.
- Niestety, widziałem to.
- Nie, nie jest. Niektórzy nabierają za dużej prędkości, tam jest taka półka, że jak na nią za szybko najadą, to siłą rzeczy musi ich stamtąd wyrzucić. Trzeba po prostu uważać.
- Zawsze tutaj tak było. Proszę zobaczyć, jak większość gładko podjeżdża.
- Nie wiem. To jest decyzja trenera. Zobaczymy.
- Nie ma problemu, mogę iść skakać. Nie jestem przemęczony. Wszystko będzie zależało od trenera.
- Już w Willingen było widać, że moje skoki są lepsze, przede wszystkim technicznie. Udało mi się złapać czucie, z którego czerpałem radość w skokach. Jest lepiej.
- Pewnie, nie skakałem tam chyba 11 lat.
- Żeby skakać w drużynie, trzeba się pokazać na treningach. Mam w nich zadania. Ale wiadomo, że każdy chce być w drużynie, ja chcę. Trener będzie wybierał, a ja będę się starał pokazać z jak najlepszej strony.