Łapówki za igrzyska: szef kandydatury Tokio 2020 podejrzewany przez Francuzów o korupcję

Czy Tsunekazu Takeda, najbardziej wpływowy działacz olimpijski z Japonii, kupował głosy dla kandydatury Tokio 2020? Francuzi chcą postawić mu zarzuty korupcyjne.

Takeda, były olimpijczyk w jeździectwie, szef komisji marketingu w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim i szef Japońskiego Komitetu Olimpijskiego, miał podczas starań Tokio o igrzyska 2020 zapłacić blisko dwa miliony euro Papie Massie Diackowi, czyli synowi Lamine Diacka, który jest byłym szefa światowej lekkoatletyki. Tokio w 2013 pokonało w walce o igrzyska Madryt i Stambuł, a Lamine Diack był wówczas jeszcze u szczytu potęgi. Każdy, kto chciał w olimpijskich głosowaniach liczyć na głosy Afryki, musiał się z nim układać.

W 2015 wyszło na jaw, że rządzący lekkoatletyką od 1999 roku Diack i jego syn prowadzili na szczytach sportu korupcyjne przedsiębiorstwo, a handlowali nie tylko głosami, ale też usługami dla sportowców złapanych na dopingu. Lamine Diack, aresztowany w 2015 roku we Francji pod zarzutem korupcji i prania pieniędzy, odegrał niechlubną rolę w rosyjskim skandalu korupcyjnym, to on bardzo długo zapewniał Rosji nietykalność i razem z innymi działaczami IAAF pomagał w tuszowaniu wpadek dopingowych.

Diack junior (rząd Senegalu odrzuca prośby Francji o jego ekstradycję) był doradcą marketingowym IAAF, pomagał wybierać gospodarzy wielkich imprez lekkoatletycznych. To na konto związanych z Papą Massą Diackiem firm, m.in.  Black Tidings z Singapuru (właściciel firmy to przyjaciel Diacka), płynęły podejrzane przelewy: od Rosjan tuszujących doping, od Brazylijczyków walczących o poparcie dla Rio 2016, i, jak przekonują francuscy śledczy, również od Tokio 2020. A przelew od Japończyków miał autoryzować Takeda, wpływowy członek Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, od 2014 roku kierujący komisją marketingu oraz szef kandydatury Tokio 2020, a obecnie wiceprezes komitetu organizacyjnego. Takeda został już w 2017 przesłuchany przez japońskich śledczych na prośbę Francuzów.

Śledztwo toczy się we Francji, bo tam były prane pieniądze z łapówek dla Diacków (za pieniądze przelewane do Black Tidings Diackowie mieli kupić w Paryżu m.in. biżuterię o wartości 150 tysięcy euro). Takeda przekonuje, że przelał pieniądze za usługę konsultingową, wszystko odbyło się legalnie. Zaprzecza informacjom niektórych francuskich mediów, że już od grudnia 2018 ma postawione zarzuty korupcyjne. Francuscy śledczy oficjalnie potwierdzili natomiast, że od grudnia prowadzą osobne dochodzenie w sprawie japońskich przelewów dla Black Tidings.

Więcej o:
Copyright © Agora SA