Wisła Kraków stoi na skraju bankructwa. Jeśli klub w najbliższym czasie nie spłaci długów, to nie dostanie licencji na grę w ekstraklasie. Jedynym ratunkiem dla klubu jest znalezienie inwestora, który spłaci najpilniejsze długi. Piłkarze nie otrzymują pensji od kilku miesięcy i niedługo będą mogli rozwiązać umowy z winy klubu.
Maciej Stolarczyk: Wierzę.
Wiem, że są prowadzone rozmowy. I uważam, że uda się doprowadzić je do końca. Nie wnikam w to, kto jest tym tajemniczym inwestorem, ale szansa na uratowanie klubu jest.
Mamy zaplanowane przygotowania w Myślenicach. Zgrupowanie rozpocznie się 9 stycznia.
Niestety coraz częściej pojawiają się tematy inne, niż piłkarskie. Rozmawiamy o problemach, których nie powinno być wśród zawodowych piłkarzy. Ale są. Gdy kwestie socjalne okazują się ważniejsze od sportowych, to znaczy, że nie jest dobrze. A tak jest ostatnio codziennie.
Nie da. Wyobraźcie sobie, że przez kilka miesięcy nie otrzymujecie wynagrodzenia. Nie da się od tego odciąć. Nawet jeśli jesteś pozytywną jednostką, to w końcu musi cię to dotknąć.
Powiem tak: we wszystkich kwestiach jestem z zespołem.
Kiedy słyszę, że jest jakiś poważny problem, to staram się reagować. Wiem, że chłopcy sami pożyczają sobie pieniądze, ale są też piłkarze, którym zaczęło brakować nawet na codzienną egzystencję. Gdy wiemy, że coś takiego ma miejsce, to klub stara się na bieżąco im pomagać.
Specyficznie jest. Wokół nas dzieją się rzeczy, na które niestety nie mamy żadnego wpływu.
Byłem z nich dumny. A oni wiedzieli, że nie zajmuję się szukaniem inwestora. Nie chciałem nigdy brać na siebie roli łącznika między zarządem, a zawodnikami. Byłem tylko odbiorcą wiadomości, tak samo jak oni. Widać to było chyba na obrazku. Staliśmy tam jak rodzina.
To był moment, który wszyscy zapamiętamy. Okoliczności nie były sprzyjające. Dzień wcześniej dostaliśmy informację, że grupa biznesmenów, która miała przejąć klub, tego nie zrobi. Zwycięstwo w takim meczu dało pozytywną energię i w autokarze było weselej, niż przez ostatnie dni. W obliczu tego, co wydarzyło się w klubie, to ósme miejsce to niezły rezultat. Wielu zawodników odeszło latem, klub zmienił politykę związaną z konstrukcją zespołu. Później przyszły problemy. Mimo wszystko udaje nam się utrzymać w czołówce.
Wszystko jest możliwe, choć przed nami jeszcze bardzo dużo pracy. Nie wiem też co z kadrą.
Wiem.
Pozostawiłem im prawo wyboru. Nie jestem kompetentny, aby cokolwiek im obiecywać.
Tak, rozmawiałem ze Zdenkiem, od razu mnie o tym poinformował. To było jego prawo, mógł z niego skorzystać. Kończył mu się kontrakt, a jego przyszłość w Wiśle była niewiadomą i zdecydował, że zmieni klub. Wypada mu pogratulować, bo otrzymał dobrą ofertę z ciekawej ligi. Inni zawodnicy też mają prawo odejść. Przychodzą do mnie i mówią, że mają różne zapytania, sygnały. To dorośli ludzie i muszą podejmować dorosłe decyzje.
Nie.
Nigdy nie rozpatrywałem takiego scenariusza i na razie nie chcę rozpatrywać.